sobota, 12 października 2013

12. Nothing is significant.

!UWAGA!
Na samym początku chciałabym was serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga którym dodałam pierwszy rozdział :) WCHODŹCIE I KOMENTUJCIE! to naprawdę dla mnie ważne :)


______________________________________________________

A
ndy. Policzki zaczęły mnie piec.

- Poznaj mojego syna, Andiego. – Mężczyzna przywołał mnie powoli z powrotem na ziemię. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie mogłam niczego zrozumieć, czułam się głupia i…

- My się już znamy, chodzimy razem do szkoły, tato. – Brunet odezwał się patrząc prosto w moje oczy, w sposób w jaki sprawiał iż tonęłam w jego czekoladowych oczach. Tym razem było inaczej. Ani na chwilę niczego takiego nie było. Poczułam się obolała. Jakby jednym słowem, samym spojrzeniem, bądź obecnością zadawał ciosy na moim ciele.

- To jeszcze lepiej, usiądź córeczko, porozmawiajcie a my z Patrickiem przygotujemy obiad. – Mama posłała mi ciepły uśmiech gestem ręki wskazując na kanapę. Następnie zniknęłam z ojcem Andiego zostawiając mnie z nim samą.

Wyminęłam Andiego i usiadłam na brzegu kanapy modląc się by chłopak nie usiadł tuż obok. Serio? Naprawdę myślałam że tego nie zrobi? Cóż… Naprawdę jesteś bardzo głupia, Gabby.   Chłopak usiadł obok, oparł łokcie o kolana i zatopił włosy w dłoniach. Ja natomiast zakryłam twarz próbując zrozumieć co właśnie się stało i gdzie jestem. Między nami panowała zupełna cisza, a atmosfera stawała się coraz bardziej gęsta. Miałam cholerny mętlik w głowie. Chciała uciec.

- Gaby ja…  - usłyszałam nieoczekiwanie nieco łamliwy głos bruneta.  Nie przerwałam mu, wydawał się kompletnie zagubiony w czymkolwiek, we wszystkim.

- To dlatego wtedy się do mnie dosiadłeś. O wszystkim wiedziałeś. – odezwałam się drżącym głosem. Nadal to wszystko, co miało miejsce jeszcze przed chwilą do mnie nie docierało do końca.

- To nie tak, Gaby… - Uwolnił głowę, i zwrócił ją ku mojej.
- Wiedziałeś o wszystkim, udawałeś zainteresowanego mną, tylko dlatego bo ona… Boże jaka ja byłam głupia! – Wstałam gwałtownie pocierając gorące czoło.

- To nie było tak! Nie udawałem! Ja… Sam się o tym dowiedziałem niedawno… - spuścił głowę wpatrując się w dłonie. Spojrzałam na niego z bólem w oczach. Pokręciłam głową.

- Ile masz tych kłamstw w zanadrzu? Opowiadała Tobie o mnie. Tobie i Twojemu ojcu. – zmusiłam go by spojrzał na mnie. Wydawał się bezbronny i przerażony jak małe dziecko które właśnie zgubiło się w wielkim centrum handlowym. - Nie mogę w to uwierzyć, a ja myślałam że robisz to z własnej nieprzymuszonej woli. – Odparłam czując jak moje ciało zaczyna się trząść, a głos łamać jeszcze bardziej. – A te gesty, słowa, wyjścia do kawiarni, pocałunki? – Zadrżałam jeszcze bardziej przypominając sobie jak jego wargi rozpaczliwie połączyły się z moimi tuż przed powrotem taty z pracy. I wtedy do mnie dotarło, dlaczego Tata tak oschle podszedł do mojego kontaktu z Andim. Wiedział o nim, wiedział kim jest… Byłam bliska płaczu. Chłopak wstał gwałtownie i podszedł bliżej mnie. Ja natomiast, cofałam się do tyłu za każdym razem kiedy Andy stawiał krok do przodu.

- Naprawdę mi na Tobie zależy, Gaby… - Chwycił moje policzki w dłonie wpatrując się w moje oczy przenikliwie. Widziałam ten ból w jego oczach. Zamknął mnie szczelnie w uścisku dając mi jedynie możliwość oddychania. Próbowałam mu się wyrwać, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam dlaczego chcę, przecież to było jasne, że mnie nie puści. Moje ciało nadal się trzęsło a Andy wydawał się wyraźnie poruszony tym. – Proszę, nie uciekaj. – Jego głos wydawał się załamujący się, było w nim słychać błaganie, jakby puszczenie mnie było ostatnią rzeczą którą chciał zrobić.

Zaniechałam wyrywaniu się, przestałam się bronić, każda kość mnie bolała chociaż tak naprawdę ani razu nie zostałam fizycznie zraniona. Nabrałam do płuc gwałtownie powietrza i wstrzymałam oddech na parę chwil. Przymknęłam powieki próbując się uspokoić – Zadziałało. Moje ręce powędrowały na tylną część ciała bruneta, nie chciałam już uciekać. Uciekałam całe życie, nie chcę już. Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę z tego że ciało Andiego cały czas, gdy mnie trzymał w ramionach było napięte do granic możliwości. Przeczuwał że będę chciała uciec. Zdałam sobie sprawę dopiero wtedy kiedy poczułam jak swoją głowę chowa w moje włosy, jakby zapach albo bliskość pozwalała mu się uspokoić. Teraz jego ramiona stopniowo zaczęły wypuszczać z siebie całą siłę. Wypuściłam z ust powietrze i oparłam policzek o jego obojczyk muskając nosem jego szyję. W tej chwili trzymał mnie już luźno, jednak czułam że gdzieś w środku ma obawę że mu ucieknę. Nie chciałam. Nie zrobię tego. Pogładził mnie po łopatkach a ja w tym czasie próbowałam zatrzymać lecące łzy po moich policzkach.

- Nie płacz, proszę – szepnął przejeżdżając ręką  po moich plecach. – Pomyślą że Ci coś zrobiłem – zaśmiał się lekko chcąc rozładować napięcie między nami które wciąż mogliśmy dostrzec. W tym samym momencie do naszych uszu dobiegł głos Mojej mamy - wołała nas na obiad. Andy odsunął mnie od siebie na wysokości ramion i spojrzał mi głęboko w oczy z wyraźnym wahaniem i niepewnością.

- Boje się. – Słowa których nie chciałam wypowiedzieć na głos, wydostały się z mojego gardła. Chłopak ponownie chwycił mnie za oba policzki i potarł je opuszkami palców.

- Nie masz czego, jestem przy Tobie. – Odparł unosząc jeden z kącików ust do góry. Popatrzył mi jeszcze przez chwilę w oczy. – Już idziemy! – Krzyknął w stronę drzwi a następnie powrócił wzrokiem na moją twarz. Przybliżył się i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Czułam gorące ciepło rozsadzające moje serce. Kiedy odsunął się, posłał mi jeden ze swoich cudownych uśmiechów. Wytarłam wilgotne policzki od łez. Kiedy już to zrobiłam, Andy złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę jadalni. Puścił ją, gdy otwierał drzwi, przepuścił mnie w drzwiach a zaraz po tym napotkałam uśmiechniętą twarz Taty Andiego i Mojej Mamy niosącej dwa talerze zupy. Wszystko było już nakryte, a ja dopiero w tej chwili zauważyłam jak pięknie jest urządzony dom. Zajęłam miejsce obok Andiego, na wprost miałam swoją Mamę i Pana Browna. Zabraliśmy się za jedzenie. Kątem oka zauważyłam jak Andy cały czas mi się przygląda. Gdy spojrzałam w jego stronę, przez chwilę jakby nic sobie z tego nie robił, patrzył na mnie a po chwili jakby dopiero teraz zauważył że go widzę, odwrócił się w stronę Mojej Mamy która posyłała w naszą stronę rozbawione spojrzenie. 

- Czy możesz się na mnie nie patrzeć? – Zapytałam uśmiechając się szczerze. Znów na mnie spojrzał, jednak tym razem próbował udać zdziwionego moim pytaniem. Uniósł jedną brew do góry, a w jego oczach rozpoznałam iskrę rozbawienia. – To rozpraszające.

- Och, to dokładnie tak samo jak u Dianny – Pan Brown również wydawał się rozbawiony.

- Och, żebym ja nie powiedziała co Ciebie rozprasza, Mój drogi. – Mama ostrzegła Pana Browna odstawiając pustą miskę na bok. Uśmiechnęłam się lekko widząc zamarłą minę ojca Andiego.

- Chyba nie chcemy wiedzieć – Andy stwierdził pochylając się w moją stronę. Kiwnęłam głową nadal uśmiechając się. Mama wstała z miejsca i zaczęła zbierać puste naczynia.

- Pomogę Ci, Mamo – zaproponowałam wstając z miejsca.

- Nie, siadaj. Jesteś gościem. Poradzę sobie. – Odparła uśmiechając się szczerze. Zabrała naczynia i zniknęła za ścianą. Ja natomiast zajęłam z powrotem swoje miejsce. Ojciec Andiego przyjął poważną postawę splątując palce u rąk ze sobą i podpierając brodę o nie. Jego wzrok przerzucał się ze mnie na Andiego. W końcu zaczął zasypywać mnie setkami pytań, nie szczędząc również Andiego. Niedługo potem, dołączyła do nas Mama tym razem z drugim daniem które pomogłam jej przynieść z kuchni. Powoli zaczynam rozpoznawać nasze podobne cechy. Może nie mamy identycznych charakterów, ale są podobne, mogłabym powiedzieć że nawet bardzo. Przez cały czas przy jedzeniu któreś z nas, wymieniało się żartami, poglądami i uwagami. Andy doskonale dogadywał się z Mamą, może i ja mogłabym kiedyś swobodnie z nią porozmawiać. Na razie nie potrafię, od tak rozmawiać o małych rzeczach. Zwłaszcza z nią. Po obiedzie Andy zgłosił się na ochotnika aby oprowadzić mnie po domu, twierdząc „teraz pewnie będziesz tutaj mile widziana.” Wstaliśmy od stołu i ruszyłam za brunetem. Kiedy znaleźliśmy się w holu, niespodziewanie chłopak gwałtownie odwrócił się do mnie i złapał mnie za policzki. Jego czekoladowe oczy nabrały cudownego odcieniu, a moje serce zaczęło niebezpiecznie przyśpieszać. Zbliżył swoją twarz do mojej i złączył nasze wargi. Zaskoczenie jakie w tej chwili czułam, było niczym w porównaniu z poprzednimi razami.

- Chyba nie było aż tak źle. – Odezwał się uśmiechając do mnie. Nie czekając na moją odpowiedź, złapał moją dłoń i splątując nasze palce pociągnął mnie w głąb domu. Prowadząc mnie wzdłuż korytarza z fascynacją oglądałam wystrój wnętrza. Co prawda, dom wyglądał jak każdy, jednak był na swój sposób wyjątkowy. Meble w kolorze cappuccino które były umieszczone w holu idealnie współgrały z kawowymi ścianami ozdobionymi czarnymi esy floresami. Wnętrze było doskonale oświetlone a wielka, kolorowa doniczka z drzewkiem stojąca w rogu pomieszczenia na ten swój tajemniczy sposób wyróżniała się dogłębnie. Na ścianach były powieszone zdjęcia makro, na niektórych była cała czwórka domowników… Zatrzymałam się na chwilę dokładnie przyglądając się fotografii. Na zdjęciu oprócz Ojca Andiego, samego zainteresowanego i mojej mamy, była jeszcze jedna blond włosa dziewczynka. Andy odwrócił się natychmiast reagując na rozłączenie naszych rąk i powrócił do mnie. Uśmiechnął się lekko spoglądając na to samo zdjęcie co ja.

- To moja siostra, poznasz ją… kiedyś – odparł przypatrując się fotografii. Zwróciłam twarz w jego kierunku, nie potrafiłam odczytać z niej żadnych emocji. Uśmiech który jeszcze nie tak dawno trzymał się dzielnie na jego ustach, przepadł zapomniany. Spoglądając na jego twarz, dostrzegłam zaciśniętą szczękę chłopaka.

- W porządku. – Odpowiedziałam ściszonym głosem obserwując jak jego skroń zaczyna poruszać się od wpływem zgryzania szczęki dolnej z górną. Chłopak spuścił głowę do dołu i poruszył nogą tak jakby chciał kopnąć wyimaginowany kamień który stał mu na drodze, nabrał głęboko powietrza a następnie powoli obrócił się w moim kierunku. Przechylił głowę w bok pytając mnie niemo czy możemy już ruszyć. Uśmiechnęłam się lekko i wyminąwszy bruneta ruszyłam dalej.

Chociaż dom nie był zbyt duży, miał wiele pokoi. Jak na trzyosobową, lub czteroosobową rodzinę trochę za dużo. Przed wejściem do jednego z nich stanęłam prosto i zmarszczyłam czoło zastanawiając się po co chce mi pokazać którąś z sypialni. Przecież to był w gruncie rzeczy prywatny pokój, miejsce gdzie nie powinno się wchodzić gościom. Moje rozmyślenia zamieniły się w ciemny pył szarości gdy Andy otworzył je i gestem ręki poprosił bym weszła. Tak też zrobiłam. Cały pokój wydawał się dość ponury jak na dom pełny okien. Był ogromny, na podłodze były ułożone starannie panele z ciemnego dębu a na nich znajdował się duży, perski dywan. Nie potrafiłam jednak stwierdzić jakiego koloru były ściany, chociaż tak naprawdę mało mnie to obchodziło. Najbardziej zaciekawiło mnie wyposażenie pokoju. Nie, to nie była żadna sypialnia, łazienka czy spiżarnia. To była istna biblioteka. Wszystkie ściany były pokryte regałami i przeróżnymi książkami, tymi nowymi i tymi starszymi, bądź najstarszymi. W powietrzu unosił się zapach starych książek, co bardzo mi się podobało. Sufit był jasny, ozdobiony dużym skromnym żyrandolem który rzucał się najbardziej oczy. Byłam pewna że miał kilkadziesiąt lat, co jeszcze bardziej mnie intrygowało w samym pomieszczeniu. Okna były ozdobione białymi firankami uczepionymi na wpół czerwonymi kokardami. Po środku pokoju znajdowało się biurko starszego modelu z fotelem po boku i paroma książkami Po bocznej części biurka znajdowała się takiego samego rodzaju lampa co żyrandol, a obok niej pióro wieczne z atramentem w słoiczku. Stałam tak przez dłuższy czas nie odzywając się ani słowem i oglądałam z fascynacją pomieszczenie. Wszystko wydawało się tak odległe, tak przyciągające. Zapomniałam o wszystkim. Wyobraźnia która od kilku dobrych dni siedziała zamknięta i nienaruszona, ożywiła się pod wpływem całej atmosfery jaka panowała tutaj. „Magiczna…” Powróciłam na ziemie gdy tylko poczułam nieprzyjemne kucie w klatce piersiowej – zawsze tak miałam gdy ktoś mi się intensywnie, bądź nie przyglądał. Odwróciłam się w stronę mojego towarzysza który bezwstydnie i z wielkim zainteresowaniem opierając się o futrynę drzwi, z krzyżowanymi rękami na piersiach bacznie mi się przyglądał. 

- Podoba Ci się? – zapytał patrząc mi głęboko w oczy. Przegryzając wewnętrzną część policzka kiwnęłam nieśmiało odwracając się szybko do niego plecami. Moje policzki zaczęły delikatnie piec a moje usta ułożyły się w delikatnym uśmiechu. „Zdecydowanie za szybko się rumienisz”.

- Często tutaj przesiaduję kiedy chcę sobie parę spraw przemyśleć, bądź… - Słyszałam jak odpycha się od futryny. – Po prostu pomyśleć, jest jeszcze jedno miejsce które zdecydowanie jest moim ulubionym na pierwszym miejscu. Mam twoją książkę… W swoim pokoju.

- Jakie to miejsce? – Zapytałam choć w głębi duszy chciałam przemilczeć to cisnące się na moje usta pytanie. Przegryzając wargę spojrzałam na Andiego.

- Należy do tych najspokojniejszych i najbardziej odpowiednich kiedy nie wiesz co powinnaś zrobić, albo kiedy po prostu chcesz przeczekać i uśpić niepotrzebne emocje. Jest też tym z najbardziej ekstremalnych biorąc pod uwagę umiejscowienie. Ale dowiesz się o tym wtedy kiedy Cię tam zaprowadzę. – Odparł również na mnie zerkając. 
Stykaliśmy się ramionami, no… Prawie.   Przyglądając się dalej temu niezwykłemu miejscu, przypomniałam sobie o pasji Pana Browna. Ona była jedną z niewielu cech jakie mnie z nim łączyły – Uwielbiał czytać.

Odwróciłam się w kierunku bruneta i uśmiechając się lekko ruszyłam w stronę drzwi. Chłopak w ułamku sekundy znalazł się u mojego boku. Zamykając drzwi, podszedł do drzwi obok i otworzył je. Następnie wszedł do środka. Stałam przez chwilę bez ruchu, zastanawiając się czy powinnam, po krótkiej chwili postanowiłam jednak dołączyć do Andiego którego zastałam wracającego do mnie, z książką w ręku.

- Chcesz zobaczyć mój pokój? Oczywiście jeżeli będziesz często mnie odwiedzać… - Urwał w połowie patrząc na mnie z poruszającymi się brwiami. Z pewnością miał coś konkretnego na myśli. Podając mi książkę wpuścił do środka. Nie widziałam już jego twarzy. Nawet nie zdołałam usłyszeć jak oddycha, być może nie oddychał?

Jego pokój wydawał się normalny, nie był za bardzo wyposażony w sprzęty niezbędne jak na siedemnastolatka, czego wyraźnie się spodziewałam. Ściany miał różnego koloru. Dwie z nich miał do połowy pomalowane na granatowy a dwie pozostałe miały niezbyt rozpoznawalny odcień. Nie byłam w stanie rozpoznać nazwy tego koloru, wydawało się jakby kilka odcieni, kolorów było ze sobą złączonych  w całość tworząc nienaganny, najpiękniejszy, nieznany dotąd kolor. Jego łóżko, regał, biurko i szafa były w tym samym kolorze ciemnego brązu, pościel miał jasnego beżu a śnieżno biały dywan wydawał się nierealnie miękki porównując go z dywanami jakie miałam okazję zobaczyć i poczuć. Na wprost drzwi, znajdowało się okno z roletami obsuniętymi do połowy i masą pięknych fotografii na których były przepiękne widoki, miejsc które zawsze marzyłam zobaczyć. Regał miał zapełniony do połowy książkami, miejsce które miało szklane drzwiczki było zapełnione najmodniejszymi i najbardziej atrakcyjnymi samochodami lat współczesnych i pięćdziesiątych. Spojrzałam zdziwiona na chłopaka unosząc jedną brew do góry.

- No co? Rzadko tutaj bywam. Zazwyczaj tylko tu śpię. – Bronił się trzymając ręce w kieszeniach spodni. – Czy możemy iść dalej? Nie lubię pokazywać swojego pokoju nikomu…

- Awww… - Udałam zachwyt. – Z wyjątkiem mnie. – Odparłam uśmiechając się nieśmiało. Obserwując chłopaka zauważyłam jak jeden z jego kącików ust delikatnie unosi się do góry, czułam jak walczy z tym wywiercając w lśniącej podłodze dziurę. Westchnęłam głośno i ruszyłam z powrotem do drzwi.

- Może kiedyś pozwolę Ci tu wejść – Oznajmił zamykając drzwi, tym razem zamykając go na klucz który nie wiem skąd wziął.

- Będziesz musiał, zostaniemy rodzeństwem… - Wzruszyłam ramionami, czując jak duży nieprzyjemny dreszcz przemierza wieloma drogami przez mój kręgosłup. Chłopak odwrócił się do mnie i obdarzył mnie spojrzeniem którego nie chciałam już więcej widzieć. Jego chłodne spojrzenie sprawiło iż moje ciało momentalnie ogarnęło zimno. Jakbym od bardzo dawna nie czuła ciepła… Andy pokręcił głową zaciskając szczękę ruszył do ostatnich drzwi na korytarzu.

- Nie będziemy rodzeństwem. – Oznajmił lodowatym tonem sięgając ręką do metalowej klamki. Zastygł w miejscu, jakby bił się z myślami czy aby na pewno chce mnie tam wpuścić. – Co do zawarcia kolejnego małżeństwa, Twoja matka jest wierna Twojemu ojcu a Mój ojciec jest wierny Mojej matce. – Odwrócił się napięcie w moim kierunku obdarzając mnie tym razem o wiele milszym spojrzeniem. Jego oczy powróciły do naturalnego koloru. Westchnął głośno widząc moje zagubienie i niezrozumienie. Ponownie uniósł rękę do klamki, jednak tym razem nie zawahał się. Nadal patrząc prosto w moje oczy pociągnął za nią i otworzył drzwi. Za drzwiami znajdowały się betonowe schody prowadzące do… Niewiadomo dokąd… - Chodź. – Poprosił wyciągając w moją stronę ręce. Gdy miałam już ją chwycić na moje zdziwienie bez wahania, jakby od zawsze ją brała w swoje sidła, zatrzymałam rękę na dźwięk głosu Mojej mamy.

- Tam nic nie ma, Andy gdzie wy idziecie? – zapytała podchodząc do nas.

- Chce jej coś pokazać, wyluzuj Dianno. Włos jej z głowy nie spadnie, - Przysiągł wywracając oczami. – No… Chyba że mnie wkurzy, to rozważę opcję zrzucenia jej. – Potarł kciukiem i palcem wskazującym brodę udając zastanowienie. - co ewentualnie groziłoby Ci śmiercią… - przerzucił wzrok na mnie, spojrzałam na niego zdezorientowana, jednocześnie przerażona na co Andy tylko się roześmiał, najprawdziwszy śmiech, odbijający się od ścian korytarza – Nie skrzywdzę Cię. – powiedział w końcu obdarzając mnie najcieplejszym z najcieplejszych uśmiechów jakie posiadał. Jego czekoladowe tęczówki w tym momencie aż zapłonęły intensywnością. – Nie chciałbym Ci podpaść, Dianno… - Zwrócił się do Mamy. – Bardziej… - Dopowiedział ciszej.

- Andy… - Głos mojej mamy sam z siebie nie przekonywał jej.

- Zobaczysz córkę za dziesięć minut! Całą, zdrową, ewentualnie… auć! – Jęknął kiedy uderzyłam go w ramię. Kobieta zaśmiała się cicho i trzymając w ręce ścierkę machnęła nią.

- Dobrze, za dziesięć minut widzę was na dole, podam deser. – odparła w końcu posyłając nam radosny uśmiech.


- Och, z pewnością ja będę, nie wiem jak Ona… - Andy przesunął się szybko unikając mojego kolejnego wymierzenia ciosu. – Chociaż nienawidzę niespodzianek, twoje mogę wyjątkowo pokochać…

~*~*~
No więc Hej! po długiej nieobecności. :) Postaram się teraz dodawac częściej rozdziały :) I jak wrażenia? przyznać się, od początku wiedzieliście że Andy będzie tym poruszającym typem :D HAHA. Zastanawiam się nad przerwaniem przerwy w pisaniu na tego bloga, chociaż i tak mam kilkanaście rozdziałów do przodu, nie zaszkodzi pisać dalej :). Jeżeli dobrze pójdzie to dodam następny w przyszłym tygodniu na dniach jakoś tak :D Jak tylko odzyskam spokój.... Trzymajcie się! 

1 komentarz: