piątek, 3 maja 2019

25. New Message.

Minęły trzy tygodnie. Miałam dużo czasu by przemyśleć sobie te wszystkie wydarzenia jakie miały miejsce o ostatnich miesiącach. Wszystko zdawałoby się wrócić do normy. No… Prócz małego szczegółu. A Mozę raczej powinnam to zaliczyć do tego większego? W każdym bądź razie Andy. Od mojego burzliwego pożegnania z nim tamtego dnia nie odzywałam się do niego, nie widziałam go… Jakby zapadł się pod ziemię. Co najdziwniejsze, tata również zaczął się dziwnie zachowywać. Jeździł do szpitala, jakby był tam ktoś ważny. Był nawet taki dzień kiedy chciałam się dowiedzieć kto to taki, ale on zabraniał mi tego. Za każdym razem mówił że wyjaśni mi wszystko jak wróci, co w rzeczywistości nawet nie doszło do skutku.
Wracając do Andiego… Z czasem zaczęłam odczuwać poczucie winy. Nie odbierał ode mnie telefonu, nie było go w domu kiedy przychodziłam, a kiedy mama mówiła że musiał jechać do kolegów, wiedziałam że to był tylko pretekst żebym nie pytała. Wiedziałam że to nie była prawda, a z każdym kolejnym dniem, kiedy słyszałam jego sekretarkę zaraz po nawiązaniu połączenia, kiedy pykałam do drzwi jego domu i jego tam nie zastawałam… Czułam coraz większy ból w sercu. Codziennie siedziałam w pokoju z telefonem w ręku, albo chodziłam w okolice miejsc gdzie mogłabym go znaleźć. Cały czas, z nadzieją że go spotkam i będę miała okazję by go przeprosić. Tak, ja Gabrielle Evans chciałam kogoś przeprosić.  
Każdego dnia musiałam znosić niewyjaśnione zachowanie Taty i krótkie odwiedziny Mamy. Niczego nie rozumiałam, nie wiedziałam co się dzieje, a to, że nikt nie chciał mi powiedzieć o co chodzi… Sprawiało iż moja ciekawość i natarczywość była coraz większa i większa. Aż do dzisiejszego dnia. Postanowiłam pojechać za tatą, dziesięć minut przed tym jak miał wychodzić z domu, poprosiłam Harrego aby zawiózł mnie tam gdzie tata tak strasznie się śpieszy. Zgodził się, choć nie ukrywam… Nie był z tego zadowolony i musiałam nieźle się natrudzić aby w końcu przystał na moim planie. Umówiłam się z nim, by czekał w samochodzie na mnie za zakrętem który był niedaleko mojego domu. 
- Będę wieczorem, kochanie. Obiad masz w mikrofali, odgrzej sobie. – Podskoczyłam wystraszona kiedy znienacka Tata wszedł do mojego pokoju. Pokiwałam głową siląc się na uśmiech i pozwoliłam by dał mi buziaka w czoło. – Zadzwoń po Harrego albo Kate, nie siedź sama… 
- Byłoby prościej gdybyś pozwolił mi jechać z tobą… Nie wiem po co te wszystkie tajemnice… - mruknęłam przekręcając głowe w stronę okna. 
- Gaby, mówiłem Ci że…
- Że mi wszystko wyjaśnisz jak wrócić, wiesz ile razy już to słyszałam? Od dwóch tygodni non stop mi to powtarzasz, a jeszcze nie było momentu żebyś mi cokolwiek powiedział… - jęknęłam przerywając Tacie jednocześnie, on natomiast przez chwilę nie odzywał się patrząc prosto na mnie. 
- Będę wieczorem – odparł w końcu wychodząc z pokoju. 
Wstałam z podłogi i czym prędzej założyłam na siebie bluzę i buty a następnie biegiem zeszłam na dół gdy usłyszałam jak Tata zamykał drzwi. Na stoliku przy drzwiach zauważyłam telefon taty, o którym zapomniał… Tak więc wzięłam go, wymyślając sobie wymówkę dla której mogłabym się od co pojawić w szpitalu. Odczekałam trochę, a kiedy uznałam że już odjechał wybiegłam z domu, zamykając drzwi na klucz i wskoczyłam do auta Harrego.
- Szybka jesteś… - usłyszałam rozbawiony głos kędzierzawego. Westchnęłam podenerwowana ponaglając go by ruszył. Tata już był daleko przed nami. – No już, jedziemy. – westchnął nie ukrywając rozbawienia. 
Podczas gdy Harry skupił się na drodze, ja obserwowałam domy które omijaliśmy. Cały czas myślałam nad tym kto jest taki ważny dla taty i Mamy, że ukrywają przede mną to kto jest w szpitalu, do którego jeżdżą razem. Usłyszałam dźwięk telefonu taty, czym zwróciłam uwagę Harrego. 
- Niezła melodia – skomentował zerkając na mnie na moment. 
- Och, zamknij się. To nie mój. – Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni a następnie odblokowałam klawiaturę. Nowa wiadomość od Dianna. Zmarszczyłam czoło wpatrując się w raport. Westchnęłam głośno zastanawiając się nad tym czy powinnam ją odczytać… Potrząsnęłam głową klikając na kopertę. Odtworzyłam skrzynkę odbiorczą. Zaczęłam szukać wiadomości która chociażby minimalnie naprowadziłaby mnie. 
- Gaby, jesteśmy na miejscu. – usłyszałam odkrząknięcie Harrego. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a kiedy wskazał na drzwiczki, przewróciłam oczami. Wyłączyłam telefon i schowałam go do kieszeni jakbym w ogóle nie zaglądała w wiadomości Taty. Nie czekając na kędzierzawego ruszyłam do recepcji. – Gdzie idziesz? Nawet nie wiesz kto tutaj leży. 
- To jak znajdę Tatę i Mamę? Szpital jest wielki… - zatrzymałam się odwracając w stronę kolegi na co ten wywrócił oczami.
- Chodźmy tamtędy – wskazał na długi korytarz po naszej lewej stronie.
Tak też zrobiliśmy. Szpital był naprawdę ogromny, co chwila skręcaliśmy w to nowszą alejkę zaglądając w otwarte sale w poszukiwaniu moich rodziców. Zatrzymałam się przed wielkimi napisami Oddział Intensywnej Terapii. Pokręciłam głową i łapiąc za łokieć Harrego zawróciłam go.
- O co chodzi? – zapytał zdezorientowany. 
- To na pewno nie tam. Musimy poszukać gdzie indziej… 
- Doktorze! co z nim? – zatrzymałam się gwałtownie słysząc załamany głos mojej Matki. Przez moje ciało przeszło stado dreszczy, kiedy zdałam sobie sprawę że Oni są właśnie tam, gdzie nie chciałam iść. 
- Poczekam, idź. – Harry uśmiechnął się do mnie pocieszająco rękoma zachęcając mnie bym poszła do rodziców. Pokiwałam głową i wolnym krokiem powoli ruszyłam w tamtą stronę. 
Zatrzymałam się niedaleko Mamy, aby podsłuchać nieco rozmowy. 
- Trudno powiedzieć, Pan Brown odniósł poważne obrażenia… - serce zaczęło mi bić szybciej kiedy usłyszałam głos lekarza – Nie chcę tutaj robić państwu nadziei… Serce chłopaka słabnie. I jeżeli będzie tak nadal… będziemy musieli odłączyć wszelkie pomocnicze urządzenia podtrzymujące go przy życiu…  
- O mój boże… - telefon należący do taty wypadł mi z rąk, moje nogi zaczęły mi mięknąć a dłonie przeniosły się na wysokość ust. W tym momencie lekarz tak samo jak Mama i Tata zauważyli mnie. 
- Gaby, co ty tu robisz? – Tata zaczął zbliżać się do mnie, z istnym przerażeniem w oczach. – Miałaś być w domu z Harrym… - upadłam w momencie kiedy Tata spojrzał na chłopaka który przybiegł szybko chcąc mnie podnieść. Oboje złapali mnie, tak bym mogła wstać, jednak ja nie chciałam. 
- Nie! Zostawcie mnie! Boże… Puszczaj mnie! – wyrwałam rękę Harremu tak samo robiąc z Tatą. – Nie dotykajcie mnie! Boże… Andy… Gdzie on jest?! – Łzy zaczęły spływać po moich policzkach – Gdzie on jest?! – Podniosłam się podchodząc ledwo do lekarza.
- Proszę się uspokoić – lekarz próbował opanować moje drżące ciało. 
- Gdzie jest Andy? – spytałam dławiąc się łzami tym razem nieco spokojniej. – Chce go tylko zobaczyć… Ja… Proszę… - szepnęłam patrząc prosto na lekarza. 
- Drugie drzwi po lewo. – Odpowiedział w końcu przyglądając mi się jak zmierzam w kierunku o którym mówił. 
Mój oddech był nieregularny. Moje serce podskoczyło mi do gardła kiedy chwyciłam klamkę, drzwi ani drgnęły. 
- Kochanie, nie można tam wchodzić… 
- Ale ja musze go zobaczyć… Muszę go przeprosić… Muszę powiedzieć… - Nie zwracałam na nic uwagi, nawet nie zauważyłam kiedy mama zaczęła mnie przesuwać do okienka… 

Był tam, leżał podpięty do monitorów, kroplówek, zabandażowany, okryty szpitalną kołdrą…