czwartek, 2 maja 2019

13. Impossible becomes possible.

Kiedy Mama zniknęła za drzwiami od kuchni, do której swoją drogą nie miałam jeszcze okazji wstąpić… Andy złapał mnie za ramię i delikatnie obracając mnie tak, bym stała przodem do schodów, schwycił za łopatki i popchnął mnie lekko do przodu. Wchodząc po schodach wąskie pomieszczenie zaczęło powoli się rozświetlać, kiedy już weszliśmy do końca schodków zaczęłam spoglądać na ściany w poszukiwaniu jakichś drzwi, jednak nic takiego nie dostrzegłam. Widziałam tylko te którymi weszliśmy tu. Odwróciłam się napięcie i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak ciasne jest to miejsce, mimo małego oświetlenia na ścianie które swoją drogą było zdecydowanie za małe, mogłam dostrzec nadal świecące się oczy bruneta. Chłopak sięgnął ręką w stronę sufitu ukazując przy okazji umięśnioną klatkę piersiową. Chwycił za niewielki uchwyt w drewnianym dachu i otworzył go. Padające światło zachodzącego powoli słońca padło do środka, pokazując przystawioną, drewnianą drabinę prowadzącą do góry. 
- Wejdę pierwszy dobrze? – Andy zapytał ściszonym głosem wskazując na drabinę. Patrzył cały czas na mnie, z tą samą intensywnością. Kiwnęłam niepewnie głową – No chyba że chcesz skorzystać z mojej propozycji znalezienia się za daleko… - odwrócił się w moją stronę uśmiechając lekko. W jego oczach zauważyłam iskierkę rozbawienia. – Pokręciłam szybko głową i gesty kując ręką poprosiłam by ruszył. Brunet parsknął śmiechem wspinając się na górę. Kiedy już znajdował się poza zasięgiem drabiny, wychylił się w moją stronę i uważnie obserwował jak wspinam się i złapał moją dłoń gdy już znajdowałam się na górze. Ścisnął mnie mocno, mogłabym powiedzieć nawet aż za mocno gdy przerzucałam nogi na zewnątrz. Dopiero kiedy zobaczyłam gdzie się znajduję, zrozumiałam dlaczego tak zrobił. Zachwiałam się lekko widząc różnicę wysokościową między lądem a miejscem gdzie się znajdowaliśmy. Złapał mnie w talii i z klasa przemieścił się trzymając mnie mocno przy sobie. – Trzymam Cię, nie masz się czego bać. – Usłyszałam jego szept gdy stawialiśmy kolejne kroki. Byłam za bardzo zainteresowana niespadnięciem żeby mu odpowiedzieć, bądź poszukać sensu jego słów. Byłam zdezorientowana, oszołomiona i… spokojna. Mimo że na początku byłam przerażona i spięta, po tym jak usłyszałam słowa Andiego przez moment nie docierało do mnie to co właśnie powiedział, jednak szybko powróciłam do miejsca gdzie się znajdywałam i… Rozluźniłam się. Kiedy dotarliśmy do miejsca gdzie mogliśmy spokojnie usiąść bez żadnej obawy, Andy rozluźnił rękę i zajął wolne miejsce klepiąc miejsce obok. Odetchnęłam głęboko zajmując wyznaczone przez niego miejsce. Zaczęłam spoglądać w miejsce gdzie zachodziło słońce. Pasma chmur nabierały kolorów dojrzałej pomarańczy, czerwieni i w jakimś stopniu różu. Poczułam się wyjątkowo, na ułamek sekundy miałam wrażenie że to jest właśnie najpiękniejszy widok jakikolwiek mogłabym zobaczyć. Mimo że nawet to nie było pierwsze piętro, miałam wrażenie że jesteśmy na jakimś wysokim budynku. Przed nami nie było żadnego domu, był tylko zarośnięty ogródek do którego właściciele na pewno od dawna nie zaglądali, bądź wyjechali na wakacje i jeszcze z nich nie wrócili. Za nim, znajdowały się sosny, świerki i krzewy idealnie koloryzując się z dalszym wielkim terenem do upraw. W oddali mogłam dostrzec gospodarstwa domowe, mogłabym powiedzieć że wsie. Piękny widok w objęciu ciepłych barw. 
- To jest moja największa tajemnica. – Na ziemię przywrócił mnie zachrypnięty głos Andiego. Spojrzałam na niego zaciekawiona, on zaś spuścił głowę do dołu, gdzieś na poziom przejeżdżających samochodów i uśmiechnął się lekko. – Zawsze kiedy chcę ochłonąć, przychodzę tu, najczęściej z jakimś szkicownikiem i przelewam to co widzę na papier. – Oplótł ręce wokół kolan.
- Myślałam że mieszkasz tu od niedawna... – Odezwałam się niepewnie powracając wzrokiem na niebo. 
- W zasadzie to… Mieszkam tu od kilku lat, przedtem chodziłem po prostu do innej szkoły z której wywalili mnie za rzucenie się na dyrektora… - Odpowiedział kątem oka zerkając na mnie. Zmarszczyłam czoło powracając oczami na twarz bruneta.- Długa historia, kiedyś może Ci opowiem… - potrząsnął głową. 
- Rysujesz? – zapytałam niedowierzając. Chłopak pokiwał głową zerkając na mnie. – Pokażesz mi? 
- Nikt ich nie widział i szczerze mówiąc, chciałbym żeby tak zostało. 
Zapadła cisza. Obydwoje byliśmy zwróceni w stronę pięknego zachodu, zagubieni w głębokim rozmyślaniu. Nie słyszałam nic prócz własnych myśli i naszych oddechów. Zanurzyłam się do wspomnień, do zdarzeń jakie miały ostatnio miejsce i natrafiłam na Kate. Jej postać stojąca kilka centymetrów ode mnie, jej zatroskana i wystraszona twarz, jej zdenerwowanie i… Miała rację. Ze wszystkim miała rację, poczułam ukucie w sercu, gdzieś głęboko, gdzie nigdy nie dotarłam. Tęskniłam za nią. Naprawdę za nią tęskniłam, mimo że była strasznie wkurzająca i irytująca… Była jedyną osobą która wspierała mnie gdy mama wyjechała bez pożegnania. Pamiętam wszystko co czułam jak wyjechała, wszystkie emocje zaczęły się ze sobą kumulować ściskając mnie przeraźliwie za serce. Poczułam jak Andy delikatnie pochyla mnie ku sobie, tak bym głową opierała się o niego, ręką objął moje ramię a na włosach złożył pocałunek. 
- W porządku ? – zapytał z nutką troski w głosie, kiwnęłam głową ocierając ręką łzę która spłynęła po policzku. Ręką zaczął tworzyć nieznane mi wzory na plecach trzymając brodę na mojej głowie. Spędziliśmy tak kilka chwil, nie ruszając się w ogóle. Nawet nie usłyszeliśmy jak Pan Brown wspina się na górę. 
- Dzieciaki, niespodzianka czeka. – Zakaszlnął, na co my jak poparzeni odsunęliśmy się od siebie i odwróciliśmy w stronę mężczyzny. Pośpiesznie, jakbym już nie odczuwała znacznej wysokości podniosłam się i znów zachwiałam. 
- Znowu byś spadła. – Przewracając oczami Andy znowu złapał mnie mocno w pasie, ratując mnie kolejny raz przed śmiercią. Jego czekoladowy odcień nabrał intensywnego odcienia. Uśmiechnął się tajemniczo. 
- Najwyraźniej mam anioła stróża – uśmiechnęłam się do niego szczerze. Powoli ruszyliśmy z powrotem do środka. 
- Ty jesteś Aniołem – Usłyszałam cichy szept chłopaka tuż przy moim uchu. Zadrżałam czując jego oddech delikatnie wtapiający się w moje prawe ucho. Pomógł mi przedostać się do drabiny, kiedy obydwoje znaleźliśmy się już na korytarzu, szybkim krokiem ruszyłam za Andim który w niewiarygodnie szybkim tempie ruszył do jadalni. 
- Do salonu, synu. Nie popisuj się. – Poprawił go Pan Brown nie kryjąc rozbawienia. Zachichotałam cicho widząc jak brunet natychmiast zmienia kierunek i wręcz biegiem zostawiając mnie ze swoim tatą wkracza do salonu, z niemałym hukiem. 
- Chyba ktoś tu jest głodny. – Mama stwierdziła melodyjnym głosem stawiając ostatni puchar niespodzianki. Spojrzała pierw na Andiego który swoją drogą już dopadł swoją porcję a jej oczy rozbłysły uroczym rozbawieniem a następnie spojrzała na mnie uśmiechając się jeszcze szerzej by na koniec spojrzeć na Pana Browna. Nie chcąc im przeszkadzać podeszłam do stolika i podążyłam śladami za Andim który siedział na skórzanej kanapie i uśmiechał się do mnie jak głupi do sera z łyżeczką w ustach. Tak właśnie spędziliśmy kolejne kilka godzin. Wspólnie, w salonie przy dobrym filmie. Z każdą chwilą czułam się coraz bardziej pewnie, śmialiśmy się i żartowaliśmy kosztując niespodziankę mojej Mamy która okazała się być naprawdę wyśmienita. Chociaż nadal nie potrafiłam zrozumieć tego bałaganu który powstał wokół czułam się naprawdę swobodnie wśród Pana Browna, Mamy i Andiego. Patrząc na tych dwoje, odtworzył mi się obraz z dzieciństwa. Rodzice. Siedzący w tej samej pozycji, przytuleni do siebie wpatrujący się w ekran telewizora. Przegryzając wewnętrzną część policzka próbowałam powstrzymać naciskające na moje powieki łzy. Zrobiło mi się naprawdę przykro… Poczułam jak ręce Andiego całkowicie zatapiają moje w uścisku. Obserwował mnie, cały czas.
- Wszystko gra? – zapytał ściszonym głosem. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Wzruszyłam ramionami kierując swój wzrok ponownie na moją mamę. 
- Pójdę już. – Odezwałam się po chwili powoli wstając. 
- Zgłupiałaś? Odprowadzę Cię. – Andy poderwał się z miejsca zwracając uwagę Mamy i swojego Ojca. – Odprowadzę Gaby, jest… zmęczona. – Poinformował kierując się do drzwi, ruszyłam za nim. 
Kiedy ubierałam buty, w holu pojawiła się moja mama z tatą Andiego. Wyprostowałam się, a wtedy podeszła do mnie i przytuliła mnie do siebie. Od tak po prostu, z początku nie wiedziałam co powinnam zrobić. Nie byłam przyzwyczajona do przytulania, nie to że nigdy nie byłam przytulana, po prostu nie lubiłam tego. Unikałam tego jak ogień. Kiedy już odsunęła się ode mnie, Pan Brown uścisnął przyjaźnie moją dłoń i powiedział „Jesteś tu mile widziana.” Pokiwałam głową i spojrzałam na Andiego.
- No wreszcie, już myślałem że będziecie się tak żegnać całą noc. – zaśmiał się powoli ruszając w stronę wyjścia. Chwycił po drodze swoją skórzaną, czarną kurtkę i otworzył drzwi.  
Szliśmy w kompletnej ciszy przez prawie całą drogę. Chyba oboje tego potrzebowaliśmy. Chwili ciszy, spokoju, może nawet przez chwilę wrażenia że jestem tylko ja. O naszej wspólnej obecności dowiadywaliśmy się tylko poprzez szelest jaki wywoływaliśmy przemieszczając nasze stopy. Ani razu nie spojrzałam na mojego towarzysza, cały czas byłam myślami jeszcze w domu. W salonie przy szczęśliwej parze…
- Gaby… Chciałbym dzisiaj znów patrzeć jak zasypiasz – Głos Andiego jaki mnie wywołał z czarnej dziury wydawał się bardzo stanowczy i nie przyjmujący odmowy. Spojrzałam na niego przez chwilę nieobecnym wzrokiem. Zmarszczyłam czoło odtwarzając swoje w głowie od nowa każde słowo jakie wypowiedział brunet. 
- Nie ma mowy, idź oglądać inne dziewczyny. Na pewno nie będą miały nic przeciwko. – warknęłam przypominając sobie jak dziewczyny reagowały na jego obecność. Z gardła chłopaka wydobyły się salwy śmiechu. 
- Nie obchodzą mnie inne dziewczyny, Gaby. – Podszedł bliżej mnie. – Obchodzisz mnie ty. – Dopowiedział chłodnym głosem zatapiając moje policzki w swoich silnych dłoniach. Niewiarygodne, jak szybko i regularnie potrafi zmieniać swoje zachowanie. Z początku wydawał się rozbawiony całą sytuacją która dla mnie nawet w najmniejszym stopniu nie była śmieszna a po chwili stał się zimny, patrzył na mnie tak samo chłodnym wzrokiem jak jego głos, jego oczy znów stały się przerażająco czarne. A dostrzec je mogłam tylko przy zaświeconej latarni która znajdowała się nie dalej niż dziesięć metrów od mojego domu. 
- Powinnam się czuć chyba doceniona, prawda? I powinnam powiedzieć to samo co ty mi powiedziałeś… Tak? Cóż… Przykro mi, ale ty nie obchodzisz mnie. – Odparłam wymijając go. Nagle poczułam silne szarpnięcie za moją rękę która już najwyraźniej miała dosyć takich ataków.
- Doskonale wiesz że to co mówisz jest nieprawdą. – warknął wydzierając mi kolejną dziurę w oczach. Skrzywiłam się czując znów ten przerażający ból wydobywający się spod jego ciepłej, silnej ręki. – Powiedz to! – rozkazał szarpiąc nią jeszcze bardziej. W tym momencie wszystko inne przestało istnieć. Jakby cała okolica zniknęła, zamieniła się nicość pozostawiając mnie Jemu. Wszystko to co powiedział mi dzisiejszego dnia znowu zaczęło wirować mi w głowie mieszając się ze sobą. – Powiedz to! – Rozkazał zaciskając mocno szczękę. Wściekłość aż paliła moje tęczówki, a ja za nic w świecie nie chciałam mu się poddać. Nie chciałam być zabawką, która będzie na każde jego zawołanie. Wszystkie te słowa które słyszałam w głowie, rozproszyły się pozostawiając po sobie wielkie echo. Zniknęły zapomniane, rozpryskując się jak bańka mydlana. Teraz to wszystko zniknęło, nie czułam się bezpieczna a wystraszona i przerażona. Chciałam uciec i nigdy więcej się tu nie pojawić. Kolejny raz żałowałam tego że pozwoliłam sobie na poznanie go. 

- Puszczaj mnie! – Warknęłam próbując wyrwać się z jego mocnego uścisku. Łzy ponownie napływały mi do powiek, a we mnie coraz bardziej wzrastała adrenalina i siła którą mogłabym się wydostać spod jego rąk. Jego oczy były kompletnie ciemne i nie zapowiadało się na to by odpuścił. Kiedy ścisnął mnie mocniej, jęknęłam wprost przeklinając siebie za to że w ogóle pozwoliłam na okazanie swojego bólu. Stałam się jeszcze bardziej przerażona widząc jak jego ręka ani drgnęła. W mojej głowie zaczęły pojawiać się zmyślone scenki które przedstawiały co mógłby mi zrobić, powody dlaczego chłopcy w szkole się go boją. Nogi zaczęły mi się powoli uginać, a ciało przestało się tak bardzo wierzgać. Przestałam się wyrywać, miałam wrażenie jakbym zaraz miała zemdleć. – Tak bardzo mnie boli… - Załkałam zaciskając powieki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz