!UWAGA!
Na samym początku chciałabym was serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga którym dodałam pierwszy rozdział :) WCHODŹCIE I KOMENTUJCIE! to naprawdę dla mnie ważne :)
______________________________________________________
A
|
ndy. Policzki zaczęły
mnie piec.
- Poznaj mojego syna,
Andiego. – Mężczyzna przywołał mnie powoli z powrotem na ziemię. Nie mogłam w
to uwierzyć. Nie mogłam niczego zrozumieć, czułam się głupia i…
- My się już znamy, chodzimy razem do szkoły, tato.
– Brunet odezwał się patrząc prosto w moje oczy, w sposób w jaki sprawiał iż
tonęłam w jego czekoladowych oczach. Tym razem było inaczej. Ani na chwilę
niczego takiego nie było. Poczułam się obolała. Jakby jednym słowem, samym
spojrzeniem, bądź obecnością zadawał ciosy na moim ciele.
- To jeszcze lepiej, usiądź córeczko, porozmawiajcie
a my z Patrickiem przygotujemy obiad. – Mama posłała mi ciepły uśmiech gestem
ręki wskazując na kanapę. Następnie zniknęłam z ojcem Andiego zostawiając mnie
z nim samą.
Wyminęłam Andiego i usiadłam na brzegu kanapy modląc
się by chłopak nie usiadł tuż obok. Serio? Naprawdę myślałam że tego nie zrobi?
Cóż… Naprawdę jesteś bardzo głupia,
Gabby. Chłopak usiadł obok, oparł
łokcie o kolana i zatopił włosy w dłoniach. Ja natomiast zakryłam twarz
próbując zrozumieć co właśnie się stało i gdzie jestem. Między nami panowała
zupełna cisza, a atmosfera stawała się coraz bardziej gęsta. Miałam cholerny
mętlik w głowie. Chciała uciec.
- Gaby ja… -
usłyszałam nieoczekiwanie nieco łamliwy głos bruneta. Nie przerwałam mu, wydawał się kompletnie
zagubiony w czymkolwiek, we wszystkim.
- To dlatego wtedy się do mnie dosiadłeś. O
wszystkim wiedziałeś. – odezwałam się drżącym głosem. Nadal to wszystko, co
miało miejsce jeszcze przed chwilą do mnie nie docierało do końca.
- To nie tak, Gaby… - Uwolnił głowę, i zwrócił ją ku
mojej.
- Wiedziałeś o wszystkim, udawałeś zainteresowanego
mną, tylko dlatego bo ona… Boże jaka ja byłam głupia! – Wstałam gwałtownie
pocierając gorące czoło.
- To nie było tak! Nie udawałem! Ja… Sam się o tym
dowiedziałem niedawno… - spuścił głowę wpatrując się w dłonie. Spojrzałam na
niego z bólem w oczach. Pokręciłam głową.
- Ile masz tych kłamstw w zanadrzu? Opowiadała Tobie
o mnie. Tobie i Twojemu ojcu. – zmusiłam go by spojrzał na mnie. Wydawał się
bezbronny i przerażony jak małe dziecko które właśnie zgubiło się w wielkim
centrum handlowym. - Nie mogę w to uwierzyć, a ja myślałam że robisz to z
własnej nieprzymuszonej woli. – Odparłam czując jak moje ciało zaczyna się
trząść, a głos łamać jeszcze bardziej. – A te gesty, słowa, wyjścia do
kawiarni, pocałunki? – Zadrżałam jeszcze bardziej przypominając sobie jak jego
wargi rozpaczliwie połączyły się z moimi tuż przed powrotem taty z pracy. I
wtedy do mnie dotarło, dlaczego Tata tak oschle podszedł do mojego kontaktu z
Andim. Wiedział o nim, wiedział kim jest… Byłam bliska płaczu. Chłopak wstał
gwałtownie i podszedł bliżej mnie. Ja natomiast, cofałam się do tyłu za każdym
razem kiedy Andy stawiał krok do przodu.
- Naprawdę mi na Tobie zależy, Gaby… - Chwycił moje
policzki w dłonie wpatrując się w moje oczy przenikliwie. Widziałam ten ból w
jego oczach. Zamknął mnie szczelnie w uścisku dając mi jedynie możliwość
oddychania. Próbowałam mu się wyrwać, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam
dlaczego chcę, przecież to było jasne, że mnie nie puści. Moje ciało nadal się
trzęsło a Andy wydawał się wyraźnie poruszony tym. – Proszę, nie uciekaj. –
Jego głos wydawał się załamujący się, było w nim słychać błaganie, jakby
puszczenie mnie było ostatnią rzeczą którą chciał zrobić.
Zaniechałam wyrywaniu się, przestałam się bronić,
każda kość mnie bolała chociaż tak naprawdę ani razu nie zostałam fizycznie
zraniona. Nabrałam do płuc gwałtownie powietrza i wstrzymałam oddech na parę
chwil. Przymknęłam powieki próbując się uspokoić – Zadziałało. Moje ręce
powędrowały na tylną część ciała bruneta, nie chciałam już uciekać. Uciekałam
całe życie, nie chcę już. Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę z tego że
ciało Andiego cały czas, gdy mnie trzymał w ramionach było napięte do granic możliwości.
Przeczuwał że będę chciała uciec. Zdałam sobie sprawę dopiero wtedy kiedy
poczułam jak swoją głowę chowa w moje włosy, jakby zapach albo bliskość
pozwalała mu się uspokoić. Teraz jego ramiona stopniowo zaczęły wypuszczać z
siebie całą siłę. Wypuściłam z ust powietrze i oparłam policzek o jego obojczyk
muskając nosem jego szyję. W tej chwili trzymał mnie już luźno, jednak czułam
że gdzieś w środku ma obawę że mu ucieknę. Nie chciałam. Nie zrobię tego. Pogładził
mnie po łopatkach a ja w tym czasie próbowałam zatrzymać lecące łzy po moich
policzkach.
- Nie płacz, proszę – szepnął przejeżdżając
ręką po moich plecach. – Pomyślą że Ci
coś zrobiłem – zaśmiał się lekko chcąc rozładować napięcie między nami które
wciąż mogliśmy dostrzec. W tym samym momencie do naszych uszu dobiegł głos
Mojej mamy - wołała nas na obiad. Andy odsunął mnie od siebie na wysokości
ramion i spojrzał mi głęboko w oczy z wyraźnym wahaniem i niepewnością.
- Boje się. – Słowa których nie chciałam
wypowiedzieć na głos, wydostały się z mojego gardła. Chłopak ponownie chwycił
mnie za oba policzki i potarł je opuszkami palców.
- Nie masz czego, jestem przy Tobie. – Odparł
unosząc jeden z kącików ust do góry. Popatrzył mi jeszcze przez chwilę w oczy.
– Już idziemy! – Krzyknął w stronę drzwi a następnie powrócił wzrokiem na moją
twarz. Przybliżył się i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Czułam gorące
ciepło rozsadzające moje serce. Kiedy odsunął się, posłał mi jeden ze swoich
cudownych uśmiechów. Wytarłam wilgotne policzki od łez. Kiedy już to zrobiłam,
Andy złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę jadalni. Puścił ją, gdy otwierał
drzwi, przepuścił mnie w drzwiach a zaraz po tym napotkałam uśmiechniętą twarz
Taty Andiego i Mojej Mamy niosącej dwa talerze zupy. Wszystko było już nakryte,
a ja dopiero w tej chwili zauważyłam jak pięknie jest urządzony dom. Zajęłam
miejsce obok Andiego, na wprost miałam swoją Mamę i Pana Browna. Zabraliśmy się
za jedzenie. Kątem oka zauważyłam jak Andy cały czas mi się przygląda. Gdy
spojrzałam w jego stronę, przez chwilę jakby nic sobie z tego nie robił,
patrzył na mnie a po chwili jakby dopiero teraz zauważył że go widzę, odwrócił
się w stronę Mojej Mamy która posyłała w naszą stronę rozbawione
spojrzenie.
- Czy możesz się na mnie nie patrzeć? – Zapytałam
uśmiechając się szczerze. Znów na mnie spojrzał, jednak tym razem próbował udać
zdziwionego moim pytaniem. Uniósł jedną brew do góry, a w jego oczach
rozpoznałam iskrę rozbawienia. – To rozpraszające.
- Och, to dokładnie tak samo jak u Dianny – Pan Brown
również wydawał się rozbawiony.
- Och, żebym ja nie powiedziała co Ciebie rozprasza,
Mój drogi. – Mama ostrzegła Pana Browna odstawiając pustą miskę na bok.
Uśmiechnęłam się lekko widząc zamarłą minę ojca Andiego.
- Chyba nie chcemy wiedzieć – Andy stwierdził
pochylając się w moją stronę. Kiwnęłam głową nadal uśmiechając się. Mama wstała
z miejsca i zaczęła zbierać puste naczynia.
- Pomogę Ci, Mamo – zaproponowałam wstając z
miejsca.
- Nie, siadaj. Jesteś gościem. Poradzę sobie. –
Odparła uśmiechając się szczerze. Zabrała naczynia i zniknęła za ścianą. Ja
natomiast zajęłam z powrotem swoje miejsce. Ojciec Andiego przyjął poważną
postawę splątując palce u rąk ze sobą i podpierając brodę o nie. Jego wzrok
przerzucał się ze mnie na Andiego. W końcu zaczął zasypywać mnie setkami pytań,
nie szczędząc również Andiego. Niedługo potem, dołączyła do nas Mama tym razem
z drugim daniem które pomogłam jej przynieść z kuchni. Powoli zaczynam
rozpoznawać nasze podobne cechy. Może nie mamy identycznych charakterów, ale są
podobne, mogłabym powiedzieć że nawet bardzo. Przez cały czas przy jedzeniu
któreś z nas, wymieniało się żartami, poglądami i uwagami. Andy doskonale
dogadywał się z Mamą, może i ja mogłabym kiedyś swobodnie z nią porozmawiać. Na
razie nie potrafię, od tak rozmawiać o małych rzeczach. Zwłaszcza z nią. Po
obiedzie Andy zgłosił się na ochotnika aby oprowadzić mnie po domu, twierdząc
„teraz pewnie będziesz tutaj mile widziana.” Wstaliśmy od stołu i ruszyłam za
brunetem. Kiedy znaleźliśmy się w holu, niespodziewanie chłopak gwałtownie
odwrócił się do mnie i złapał mnie za policzki. Jego czekoladowe oczy nabrały
cudownego odcieniu, a moje serce zaczęło niebezpiecznie przyśpieszać. Zbliżył
swoją twarz do mojej i złączył nasze wargi. Zaskoczenie jakie w tej chwili
czułam, było niczym w porównaniu z poprzednimi razami.
- Chyba nie było aż tak źle. – Odezwał się
uśmiechając do mnie. Nie czekając na moją odpowiedź, złapał moją dłoń i
splątując nasze palce pociągnął mnie w głąb domu. Prowadząc mnie wzdłuż
korytarza z fascynacją oglądałam wystrój wnętrza. Co prawda, dom wyglądał jak
każdy, jednak był na swój sposób wyjątkowy. Meble w kolorze cappuccino które
były umieszczone w holu idealnie współgrały z kawowymi ścianami ozdobionymi
czarnymi esy floresami. Wnętrze było doskonale oświetlone a wielka, kolorowa
doniczka z drzewkiem stojąca w rogu pomieszczenia na ten swój tajemniczy sposób
wyróżniała się dogłębnie. Na ścianach były powieszone zdjęcia makro, na
niektórych była cała czwórka domowników… Zatrzymałam się na chwilę dokładnie
przyglądając się fotografii. Na zdjęciu oprócz Ojca Andiego, samego
zainteresowanego i mojej mamy, była jeszcze jedna blond włosa dziewczynka. Andy
odwrócił się natychmiast reagując na rozłączenie naszych rąk i powrócił do
mnie. Uśmiechnął się lekko spoglądając na to samo zdjęcie co ja.
- To moja siostra, poznasz ją… kiedyś – odparł
przypatrując się fotografii. Zwróciłam twarz w jego kierunku, nie potrafiłam
odczytać z niej żadnych emocji. Uśmiech który jeszcze nie tak dawno trzymał się
dzielnie na jego ustach, przepadł zapomniany. Spoglądając na jego twarz,
dostrzegłam zaciśniętą szczękę chłopaka.
- W porządku. – Odpowiedziałam ściszonym głosem
obserwując jak jego skroń zaczyna poruszać się od wpływem zgryzania szczęki
dolnej z górną. Chłopak spuścił głowę do dołu i poruszył nogą tak jakby chciał
kopnąć wyimaginowany kamień który stał mu na drodze, nabrał głęboko powietrza a
następnie powoli obrócił się w moim kierunku. Przechylił głowę w bok pytając mnie
niemo czy możemy już ruszyć. Uśmiechnęłam się lekko i wyminąwszy bruneta
ruszyłam dalej.
Chociaż dom nie był zbyt duży, miał wiele pokoi. Jak
na trzyosobową, lub czteroosobową rodzinę trochę za dużo. Przed wejściem do
jednego z nich stanęłam prosto i zmarszczyłam czoło zastanawiając się po co
chce mi pokazać którąś z sypialni. Przecież to był w gruncie rzeczy prywatny
pokój, miejsce gdzie nie powinno się wchodzić gościom. Moje rozmyślenia
zamieniły się w ciemny pył szarości gdy Andy otworzył je i gestem ręki poprosił
bym weszła. Tak też zrobiłam. Cały pokój wydawał się dość ponury jak na dom
pełny okien. Był ogromny, na podłodze były ułożone starannie panele z ciemnego
dębu a na nich znajdował się duży, perski dywan. Nie potrafiłam jednak
stwierdzić jakiego koloru były ściany, chociaż tak naprawdę mało mnie to
obchodziło. Najbardziej zaciekawiło mnie wyposażenie pokoju. Nie, to nie była
żadna sypialnia, łazienka czy spiżarnia. To była istna biblioteka. Wszystkie
ściany były pokryte regałami i przeróżnymi książkami, tymi nowymi i tymi
starszymi, bądź najstarszymi. W powietrzu unosił się zapach starych książek, co
bardzo mi się podobało. Sufit był jasny, ozdobiony dużym skromnym żyrandolem
który rzucał się najbardziej oczy. Byłam pewna że miał kilkadziesiąt lat, co
jeszcze bardziej mnie intrygowało w samym pomieszczeniu. Okna były ozdobione
białymi firankami uczepionymi na wpół czerwonymi kokardami. Po środku pokoju
znajdowało się biurko starszego modelu z fotelem po boku i paroma książkami Po
bocznej części biurka znajdowała się takiego samego rodzaju lampa co żyrandol,
a obok niej pióro wieczne z atramentem w słoiczku. Stałam tak przez dłuższy
czas nie odzywając się ani słowem i oglądałam z fascynacją pomieszczenie. Wszystko
wydawało się tak odległe, tak przyciągające. Zapomniałam o wszystkim.
Wyobraźnia która od kilku dobrych dni siedziała zamknięta i nienaruszona,
ożywiła się pod wpływem całej atmosfery jaka panowała tutaj. „Magiczna…”
Powróciłam na ziemie gdy tylko poczułam nieprzyjemne kucie w klatce piersiowej
– zawsze tak miałam gdy ktoś mi się intensywnie, bądź nie przyglądał.
Odwróciłam się w stronę mojego towarzysza który bezwstydnie i z wielkim
zainteresowaniem opierając się o futrynę drzwi, z krzyżowanymi rękami na
piersiach bacznie mi się przyglądał.
- Podoba Ci się? – zapytał patrząc mi głęboko w
oczy. Przegryzając wewnętrzną część policzka kiwnęłam nieśmiało odwracając się
szybko do niego plecami. Moje policzki zaczęły delikatnie piec a moje usta
ułożyły się w delikatnym uśmiechu. „Zdecydowanie za szybko się rumienisz”.
- Często tutaj przesiaduję kiedy chcę sobie parę
spraw przemyśleć, bądź… - Słyszałam jak odpycha się od futryny. – Po prostu
pomyśleć, jest jeszcze jedno miejsce które zdecydowanie jest moim ulubionym na
pierwszym miejscu. Mam twoją książkę… W swoim pokoju.
- Jakie to miejsce? – Zapytałam choć w głębi duszy
chciałam przemilczeć to cisnące się na moje usta pytanie. Przegryzając wargę
spojrzałam na Andiego.
- Należy do tych najspokojniejszych i najbardziej
odpowiednich kiedy nie wiesz co powinnaś zrobić, albo kiedy po prostu chcesz
przeczekać i uśpić niepotrzebne emocje. Jest też tym z najbardziej
ekstremalnych biorąc pod uwagę umiejscowienie. Ale dowiesz się o tym wtedy
kiedy Cię tam zaprowadzę. – Odparł również na mnie zerkając.
Stykaliśmy się
ramionami, no… Prawie. Przyglądając się dalej temu niezwykłemu
miejscu, przypomniałam sobie o pasji Pana Browna. Ona była jedną z niewielu
cech jakie mnie z nim łączyły – Uwielbiał czytać.
Odwróciłam się w kierunku bruneta i uśmiechając się
lekko ruszyłam w stronę drzwi. Chłopak w ułamku sekundy znalazł się u mojego
boku. Zamykając drzwi, podszedł do drzwi obok i otworzył je. Następnie wszedł
do środka. Stałam przez chwilę bez ruchu, zastanawiając się czy powinnam, po krótkiej
chwili postanowiłam jednak dołączyć do Andiego którego zastałam wracającego do
mnie, z książką w ręku.
- Chcesz zobaczyć mój pokój? Oczywiście jeżeli
będziesz często mnie odwiedzać… - Urwał w połowie patrząc na mnie z
poruszającymi się brwiami. Z pewnością miał coś konkretnego na myśli. Podając
mi książkę wpuścił do środka. Nie widziałam już jego twarzy. Nawet nie zdołałam
usłyszeć jak oddycha, być może nie oddychał?
Jego pokój wydawał się normalny, nie był za bardzo
wyposażony w sprzęty niezbędne jak na siedemnastolatka, czego wyraźnie się
spodziewałam. Ściany miał różnego koloru. Dwie z nich miał do połowy pomalowane
na granatowy a dwie pozostałe miały niezbyt rozpoznawalny odcień. Nie byłam w
stanie rozpoznać nazwy tego koloru, wydawało się jakby kilka odcieni, kolorów
było ze sobą złączonych w całość tworząc
nienaganny, najpiękniejszy, nieznany dotąd kolor. Jego łóżko, regał, biurko i
szafa były w tym samym kolorze ciemnego brązu, pościel miał jasnego beżu a
śnieżno biały dywan wydawał się nierealnie miękki porównując go z dywanami
jakie miałam okazję zobaczyć i poczuć. Na wprost drzwi, znajdowało się okno z
roletami obsuniętymi do połowy i masą pięknych fotografii na których były
przepiękne widoki, miejsc które zawsze marzyłam zobaczyć. Regał miał zapełniony
do połowy książkami, miejsce które miało szklane drzwiczki było zapełnione
najmodniejszymi i najbardziej atrakcyjnymi samochodami lat współczesnych i
pięćdziesiątych. Spojrzałam zdziwiona na chłopaka unosząc jedną brew do góry.
- No co? Rzadko tutaj bywam. Zazwyczaj tylko tu
śpię. – Bronił się trzymając ręce w kieszeniach spodni. – Czy możemy iść dalej?
Nie lubię pokazywać swojego pokoju nikomu…
- Awww… - Udałam zachwyt. – Z wyjątkiem mnie. –
Odparłam uśmiechając się nieśmiało. Obserwując chłopaka zauważyłam jak jeden z
jego kącików ust delikatnie unosi się do góry, czułam jak walczy z tym
wywiercając w lśniącej podłodze dziurę. Westchnęłam głośno i ruszyłam z
powrotem do drzwi.
- Może kiedyś pozwolę Ci tu wejść – Oznajmił
zamykając drzwi, tym razem zamykając go na klucz który nie wiem skąd wziął.
- Będziesz musiał, zostaniemy rodzeństwem… -
Wzruszyłam ramionami, czując jak duży nieprzyjemny dreszcz przemierza wieloma
drogami przez mój kręgosłup. Chłopak odwrócił się do mnie i obdarzył mnie
spojrzeniem którego nie chciałam już więcej widzieć. Jego chłodne spojrzenie
sprawiło iż moje ciało momentalnie ogarnęło zimno. Jakbym od bardzo dawna nie
czuła ciepła… Andy pokręcił głową zaciskając szczękę ruszył do ostatnich drzwi
na korytarzu.
- Nie będziemy rodzeństwem. – Oznajmił lodowatym
tonem sięgając ręką do metalowej klamki. Zastygł w miejscu, jakby bił się z
myślami czy aby na pewno chce mnie tam wpuścić. – Co do zawarcia kolejnego
małżeństwa, Twoja matka jest wierna Twojemu ojcu a Mój ojciec jest wierny Mojej
matce. – Odwrócił się napięcie w moim kierunku obdarzając mnie tym razem o
wiele milszym spojrzeniem. Jego oczy powróciły do naturalnego koloru. Westchnął
głośno widząc moje zagubienie i niezrozumienie. Ponownie uniósł rękę do klamki,
jednak tym razem nie zawahał się. Nadal patrząc prosto w moje oczy pociągnął za
nią i otworzył drzwi. Za drzwiami znajdowały się betonowe schody prowadzące do…
Niewiadomo dokąd… - Chodź. – Poprosił wyciągając w moją stronę ręce. Gdy miałam
już ją chwycić na moje zdziwienie bez wahania, jakby od zawsze ją brała w swoje
sidła, zatrzymałam rękę na dźwięk głosu Mojej mamy.
- Tam nic nie ma, Andy gdzie wy idziecie? – zapytała
podchodząc do nas.
- Chce jej coś pokazać, wyluzuj Dianno. Włos jej z
głowy nie spadnie, - Przysiągł wywracając oczami. – No… Chyba że mnie wkurzy,
to rozważę opcję zrzucenia jej. – Potarł kciukiem i palcem wskazującym brodę
udając zastanowienie. - co ewentualnie groziłoby Ci śmiercią… - przerzucił
wzrok na mnie, spojrzałam na niego zdezorientowana, jednocześnie przerażona na
co Andy tylko się roześmiał, najprawdziwszy śmiech, odbijający się od ścian
korytarza – Nie skrzywdzę Cię. – powiedział w końcu obdarzając mnie
najcieplejszym z najcieplejszych uśmiechów jakie posiadał. Jego czekoladowe
tęczówki w tym momencie aż zapłonęły intensywnością. – Nie chciałbym Ci
podpaść, Dianno… - Zwrócił się do Mamy. – Bardziej… - Dopowiedział ciszej.
- Andy… - Głos mojej mamy sam z siebie nie
przekonywał jej.
- Zobaczysz córkę za dziesięć minut! Całą, zdrową,
ewentualnie… auć! – Jęknął kiedy uderzyłam go w ramię. Kobieta zaśmiała się
cicho i trzymając w ręce ścierkę machnęła nią.
- Dobrze, za dziesięć minut widzę was na dole, podam
deser. – odparła w końcu posyłając nam radosny uśmiech.
- Och, z pewnością ja będę, nie wiem jak Ona… - Andy
przesunął się szybko unikając mojego kolejnego wymierzenia ciosu. – Chociaż
nienawidzę niespodzianek, twoje mogę wyjątkowo pokochać…
~*~*~
No więc Hej! po długiej nieobecności. :) Postaram się teraz dodawac częściej rozdziały :) I jak wrażenia? przyznać się, od początku wiedzieliście że Andy będzie tym poruszającym typem :D HAHA. Zastanawiam się nad przerwaniem przerwy w pisaniu na tego bloga, chociaż i tak mam kilkanaście rozdziałów do przodu, nie zaszkodzi pisać dalej :). Jeżeli dobrze pójdzie to dodam następny w przyszłym tygodniu na dniach jakoś tak :D Jak tylko odzyskam spokój.... Trzymajcie się!
no ładnie ładnie :3 ale i tak wole tamten :P
OdpowiedzUsuń