piątek, 3 maja 2019

23. Listen to me.

Zamknąwszy za sobą drzwi oparłam się o nie i na ułamek sekundy przymknęłam powieki wypuszczając z płuc nabrane powietrze. Otworzyłam je znów i lewą ręką przekręciłam kluczyk w zamku. Następnie wyjęłam kluczyk i schowałam go do kieszeni spodni. Odepchnęłam się od drzwi i podeszłam do balkonu gdzie zakryłam zabrudzone od deszczu szyby ciemnymi roletami i usiadłam po turecku na schodku zaraz przy zwisającym materiale długiej firanki. 
Nie bój się upaść, wtedy zawsze ktoś pomoże Ci się podnieść. Zakryłam twarz splecionymi dłońmi i zaczęłam odliczać czas kiedy moje ciało, mój umysł pozbędzie się niechcianych myśli. To nic jeżeli upadniesz, będziesz żyć szczęśliwie ze świadomością iż próbowałaś. Oddaliłam od siebie dłonie i ułożyłam je przed sobą, wyciągnięte i nadal ze sobą splecione. Odetchnęłam głęboko słysząc krople deszczu powoli uderzające o szybę i parapet okna. 
Siedziałam tak nieruchomo przez jakiś czas, drgnęłam lekko na dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Zamknęłam oczy kiedy ktoś zaczął powoli kroczyć w moją stronę. Znałam te kroki, ten styl poruszania się. Czy on nigdy się nie podda? Zapytałam w duchu samą siebie. Nie. A wiesz czemu? Zależy mu na tobie. Moje drugie „ja” odpowiedziało na moje niewypowiedziane pytanie wraz z chwilą kiedy chłopak ukucnął za moimi plecami i otulił moje drobne ciało swoimi ramionami. 
- Przepraszam – Mruknął dotykając delikatnie swoimi wargami miejsca za moim uchem. Nabrałam gwałtownie powietrza zatrzymując je na trochę w płucach. Wiesz w ogóle za co przepraszasz? Zapytałam w myślach kpiąco. Czy to ważne? No dalej! Masz okazję rozwinąć swoje wątpliwości! Cichy głosik w mojej głowie zaczął szarpać każdą komórkę w mojej głowie. 
Odwróciłam głowę z widocznym wahaniem napotykając łagodny i przepełniony troską wzrok Andiego. Wpatrywał się w moje oczy z bardzo widocznym miodowym kolorem oczu. 
- Mogę Cię o coś spytać? – zapytałam dokładnie przyglądając się chłopakowi. Pokiwał głową zaczesując mój kosmyk włosów za ucho. – Tylko… Odpowiedz szczerze – Poprosiłam odwracając się całkowicie w stronę chłopaka. Brunet uśmiechnął się lekko dając mi odpowiedź. Nabrałam po raz kolejny powietrza do płuc i powoli wypuściłam je czując niewielki strach przed zadaniem tego pytania. Bałam się że wybuchnie – Jestem dla ciebie kolejną zabawką? – zapytałam z wahaniem. Poczułam jak mięśnie chłopaka zaczęły się napinać, jednak jego twarz nie zmieniała wyglądu. No… może z małą różnicą. Uśmiech zniknął mu z twarzy. Po chwili jakby dopiero teraz dotarło do niego w całości to o co go zapytałam, zmarszczył czoło puszczając mnie w całości. 
- Co? – zapytał odsuwając się ode mnie. Miał niezwykle zaskoczony głos, co bardzo mnie zdziwiło. Ale nie dałam tego po sobie poznać. Wzruszyłam ramionami rozglądając się po pokoju. 
- Nie wiem. Zapomnij że w ogóle pytałam. – Odpowiedziałam napiętym głosem spuszczając głowę. 
- Nie. – Odpowiedział zdecydowanym i poważnym tonem, na co zadrżałam – Powiedz, skąd taki pomysł? – zapytał łagodnie chwytając opuszkami palców za mój podbródek i uniósł moją głowę tak, bym spojrzała na niego. Samym wzrokiem zmuszał mnie do tego bym powiedziała to co leży mi na sercu, nie ale byłam pewna. Nadal miałam obawę że wybuchnie, a kiedy przypomniałam sobie jego ton jaki towarzyszył mu przy rozmowie z Halle… dreszcze same wskoczyły na moją skórę. – Gaby… - Ponaglał mnie przywracając tym samym mój umysł do tego samego miejsca gdzie się znajdywałam. 
- U Kate poznałam Halle… - Mruknęłam odwracając twarz w bok. Zamknęłam oczy czekając na najgorsze. Nawet widząc jedynie czerń przed oczami widziałam jak chłopak napina się jeszcze bardziej i prostuje w kręgosłupie. 
Czekałam aż zacznie krzyczeć, czekałam na moment kiedy straci kontrolę i znowu mnie dotknie. Po całym moim ciele przebiegły dreszcze kiedy poczułam jak Andy łapie mnie za dłonie. Uniósł je do góry, a kiedy poczułam wewnątrz gorący oddech chłopaka i pocałunek który złożył w tym samym miejscu, otworzyłam zdezorientowana oczy i spojrzałam na niego. Jego oczy cały czas przypatrywały się moim gestom, ruchom i reakcjom. Zmarszczyłam czoło nie rozumiejąc dlaczego nie zachował się tak jak dobre dwie godziny temu, na dworze. 
- Nie jesteś zabawką. Jesteś kimś… - Odsunął moją dłoń od policzka i zaczął wzrokiem jeździć po moim pokoju szukając odpowiedniego słowa. Wyjątkowa! Jesteś wyjątkowa! Głos zabrał znów ten mój irytujący „przyjaciel” z którym dziele głowę. – No… - kręcił głową zakłopotany a na moją twarz zaczął wkradać się lekki uśmiech. No powie to w końcu?  – Ugh… Ufasz mi? – zapytał wzrokiem wracając do mnie. No to temu panu dziękujemy… Pokiwałam głową nieśmiało – To zaufaj i w tej sprawie. 
Nie byłam pewna czy to była forma prośby, czy raczej rady. Przybliżył się znów niebezpiecznie blisko, wolną ręką złapał mnie za kark i przyciągnął mnie za niego lekko stykając nasze czoła razem. 
- Słuchaj mnie, zawsze. – wyszeptał zamykając oczy. 
Połączył nasze usta w jedność. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze a kiedy rozchyliłam je nieco poczułam jak uśmiecha się zapraszając mój język do tańca. Chwyciłam jego oba policzki w dłonie odwzajemniając uśmiech, który chcąc nie chcąc sam wkroczył na moja twarz. Puszczając moją dłoń, swoją ręką powędrował na moje plecy. Przycisnął je ku sobie, zmuszając mnie bym przybliżyła się do jego ciała stając na kolanach, pogłębił pocałunek. Przez nasze ciała przechodziły nieznane dotąd dla mnie uczucia, czułam się dobrze. 
Kiedy rozłączyliśmy nasze usta, przytuliłam się do klatki piersiowej Andiego a jego ręce zakleszczyły mnie w uścisku. Masa myśli przelatywała przez moja głowę. Począwszy od dnia kiedy siedziałam pod drzewem w parku, kończąc na dzisiejszym który dopiero się zaczął a ja już miałam ochotę położyć się spać. Cofnęłam się do poprzednich dni. Przyciskając swoją głowę bardziej do wgięcia między szyją Andiego a ramieniem, do mojej głowy zaczęły napływać nieprzyjemne słowa Marcusa i jego kolegów. I będę ją pieprzył tak długo, jak tylko będę chciał… Tak samo jak Mayę… O kim on mówił? Dopiero w tej chwili zdałam sobie z tego sprawę. Kim była Maya? 
- Andy? – odezwałam się ściszonym głosem. Chłopak nadal gładził mnie po plecach trzymając swoją brodę delikatnie na czubku mojej głowy.
- Mmm. – Mruknął przeciągle.
- K-kim jest Maya? – zapytałam niepewna tego czy powinnam o to pytać. – Kiedy byłam tam… Marcus wspomniał o niej… - wyjaśniłam czując jak mięśnie Andiego znów się napinają, bardzo szybko. Wsłuchiwałam się w jego bicie serca które zaczęło przyśpieszać. – Nie musisz odpowiadać… Tylko zapytałam… - Odezwałam się po kilku chwilach słysząc jedynie ciszę zagłuszaną naszymi oddechami. 
- Maya jest moją siostrą… - Odezwał się po jakimś czasie – Nie chce o tym rozmawiać – Odsunął się i wstał. Wróciłam do poprzedniej pozycji i obserwowałam ruchy bruneta. Zaczął przemieszczać się po pokoju przeczesując palcami włosy z frustracji. 
- W porządku, przepraszam – Powiedziałam w nadziei że w końcu zatrzyma się i zaczniemy rozmawiać o czymś normalnym. Będziemy się śmiać, żartować, przytulać i całować. 
Kiedy stanął odwrócony do mnie plecami, podniosłam się z podłogi i podeszłam do niego. Oplotłam jego sylwetkę rękoma a twarz wtuliłam w jego plecy. Czasami naprawdę chciałabym być wyższa. Odwrócił się po jakimś czasie do mnie przodem i odwzajemnił mój gest.
- Wyjedź ze mną na wakacje – usłyszałam cichy głos tuż przy moim uchu, zmarszczyłam czoło zdając sobie sprawę z prośby chłopaka. Odsunęłam się nieco aby trzymać kontakt wzrokowy z brunetem. 
- C-co? – wyjąkałam nadal niedowierzając w to co powiedział. On natomiast, uśmiechnął się lekko umieszczając obie dłonie po obydwóch stronach mojej twarzy, tuż przy policzkach. 
- Wyjedźmy gdzieś na trochę. – Powiedział nie zmieniając wyrazu twarzy. Patrzył na mnie, wywiercając miliony dziur w mojej głowie, tak samo jak w brzuchu. – Będzie też twoja mama, i mój tato… Twój musi pracować więc… Byłabyś ze mną, z mamą i z moim tatą. 
Przez moja głowę po raz kolejny przeleciało tysiące myśli. Wróciłam wspomnieniami do lat kiedy to wakacje spędzałam z rodzicami nad jeziorem, nad morzem czy gdzie indziej. Starałam sobie przypomnieć, jakie to było uczucie, być wśród ludzi dla których jesteś ważna, a przynajmniej w najmniejszym stopniu. Patrzyłam przed siebie, gdzie znajdowała się klatka Andiego idealnie opinająca przez koszulkę. Obserwowałam jak powoli unosi się i opada skrzywiona nieco przez jego ręce oplatające moje plecy i ramiona. Cały czas na mnie patrzył, ja czułam się tak jakbym nawet tego nie poczuła. Jedynie co poczułam od momentu kiedy zapytał mnie o wspólny wyjazd, to było niedowierzanie, pieczenie w oczach, szczęście i zarazem tęsknota. Tęskniłam za tym.
Silne ramiona Andiego po chwili znów zamknęły mnie w uścisku, przycisnął swoje usta do mojej głowy i zaczął pocierać delikatnie moje plecy. 
- Nie płacz, proszę… - wyszeptał ściskając mocniej. Zamknęłam oczy zatapiając się w jego ciele jeszcze mocniej, chciałam żeby to się skończyło, chciałam być znów obojętna na wszystko… Ale coś się zmieniło, coś przez kogoś… 
W momencie kiedy próbowałam kolejny raz opanować swój kołtun myśli, w drzwi zapukała mama a następnie pojawiła się w nich z naprawdę wielkim uśmiechem na twarzy. Oparła ręce na biodrach i zaśmiała się cicho.
- Zgodziła się? – zapytała po cichu z małą nadzieją w głosie. Miałam ochotę naprawdę się odwrócić od tym przeklętych drzwi. Chciałam się ukryć i wypłakać w samotności, nie chciałam by ktokolwiek już widział mnie taką…
- Jeżeli mam uznać rozpłakanie się za zgodę, to tak. – Odpowiedział odsuwając nieco głowę ode mnie. Z małym uśmiechem na twarzy, którego i już zdążyłam pokochać spojrzał mi w oczy.
- Co ty takiego robisz że doprowadzasz moją córeczkę do płaczu, co? – zapytała odchodząc bliżej. Poczułam jak Andy wzrusza ramionami coraz bardziej rozluźniając uścisk.
- Pewnie nie może uwierzyć w to że jedzie na wakacje z takim przystojniakiem jak ja… - Odparł ze śmiechem wyczuwalnym w głosie, przez co ja przy okazji odpychając się i uderzając go w ramię razem z Mamą zawtórowałyśmy mu – Od razu lepiej…


- Gaby, ja rozumiem że dziewczyny potrzebują pięć minut więcej do naszykowania się no ale… Na boga rusz się! – Zza drzwi dobiegał błagalny głos Andiego. 
Uśmiechnęłam się lekko do siebie nadal stojąc przed lustrem i patrząc sobie w oczy. Byłam nadal częścią umysły gdzieś w tym ohydnym pokoju przy Ivanie, Marcusie i Jamesie. Przejeżdżając ręką po opatrunku na szyi, przypomniał mi się moment kiedy Ivan wbijał nóż w moją szyję. Potarłam delikatnie bolące miejsce czując nagłe pieczenie w tych okolicach. 
- Mogę wejść? – znów usłyszałam głos bruneta. Uśmiechnęłam się do siebie jak głupia kręcąc głową. 
- A pomożesz zapiąć mi stanik? – Zapytałam go śmiejąc się jednocześnie. Nastała grobowa cisza. Postanowiłam w końcu wyjść na zewnątrz i iść z Andim do jego przyjaciół. Łapiąc za klamkę, spojrzałam jeszcze raz w lustro, poprawiłam koszulkę i wyszłam. 
Zaśmiałam się szczerze napotykając jego zakłopotaną twarz. Szczerze mówiąc byłam pewna że bez wahania zapiąłby mi go, to było wywołane czymś innym. Wyciągnął rękę w moim kierunku i uśmiechnął się z wyczuwalną ulgą widząc że jestem ubrana. Chwyciłam jego dłoń i razem z nim opuściłam pokój. 
Kiedy razem z Andim opuściłam dom, moje ciało ogarnęła panika. Ciągle miałam wrażenie jakby ktoś był w pobliżu i tylko czekał na moment kiedy Andy puści moją rękę i odwróci się a wtedy zaskoczyłby mnie i zabrał z powrotem do pokoju gdzie przetrzymywał mnie Marcus.
Patrzywszy na swoje beżowe sandały obserwowałam jak skóra na nogach zaczyna być naprawdę sztywna a włosy zaczęły stawać prosto. Zadrżałam kiedy Andy ścisnął mocniej moją dłoń. Uniosłam głowę a wtedy zauważyłam że cały czas przygląda mi się. Przegryzłam delikatnie wargę odwracając głowę w drugą stronę.
- Boisz się? – usłyszałam delikatny a zarazem przejęty głos bruneta. Zwróciłam się w głową do niego i pokręciłam nią. Nie chciałam żeby się martwił, już wystarczająco wszystkich wystraszyłam… W odpowiedzi uniósł jedną brew do góry, nie wierzył mi. Wcale, a wcale. Spuściłam ponownie głowę próbując wymyślić sposób mogłabym umiejętnie wybrnąć. – Nikt Cię już nigdy nie dotknie, ochronię Cię – Powiedział przyciągając mnie do siebie, wiedziałam że mówi szczerze, byłam pewna tego że gdyby coś takiego znów się zdarzyło, nie powstrzymywałby się i zrobiłby coś strasznego. Nawet gdyby ta osoba była którymś z jego przyjaciół, ochroniłby mnie mimo wszystko. Trzymając delikatnie ucho przy jego klatce piersiowej czułam jak głęboko i powoli wzdycha. 
Ruszyliśmy dalej w stronę samochodu chłopaka. Wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy w stronę miejsca gdzie miałam poznać chłopaków…
- Jesteś dla mnie bardzo ważna, Gaby. Chciałbym abyś mi ufała – Grobową ciszę przerwał Andy, biorąc moją dłoń w swoją. Uniósł ją na wysokość swoich ust i pocałował jej wierzch. 
- Ufam Ci – odpowiedziałam cicho zaskoczona swoją pewnością siebie. Zwróciwszy się w stronę Andiego zauważyłam jak kątem oka zerka na mnie a jego szczęka zaczyna się mocno zaciskać układając usta w cienką linię. Zmarszczyłam czoło kiedy nagle samochód gwałtownie zahamował i zatrzymał się na poboczu.
- Co Ci strzeliło do tej głowy żeby chodzić tak późno samej w takie miejsca?! – warknął uderzając pięściami w kierownicę z frustracji. Podskoczyłam na siedzeniu w wyniku jego nagłego wybuchu – Nie możesz na przykład wracać do domu nim się ściemni i zamykać się w pokoju do momentu kiedy nie chłoniesz?
- Możesz dać mi spokój? – zapytałam zirytowana odwracając się z powrotem do okna. 
- Nie, nie mogę. A co by było gdybym nie odebrał telefonu? Równie dobrze Marcus mógłby najpierw Cię zgwałcić a później zabić i po tym by po mnie zadzwonił! – warknął moją stronę. Zamarłam, byłam znów przerażona, ale skąd on to wiedział? Odwróciłam się do niego, jego wzrok wypalał moją skórę na szyi. Zmarszczyłam czoło. 
-Skąd to wiesz? – zapytałam czując dreszcze na całym ciele. Cierpliwie czekałam na jego odpowiedź.
- Nie ważne skąd, po prostu jestem świadom tego na co stać tego skurwiela – Odpowiedział wymijająco. Wyciągnął rękę w stronę schowka z którego później wyjął paczkę papierosów. Odpalił jednego wypuszczając dym na całą przestrzeń samochodu. Następnie uchylił okno zaciągając się ponownie. 
- On zrobił tak z Mayą? – zapytałam czując że źle zrobiłam wypowiadając to pytanie na głos. Byłam pewna że trafiłam w sedno, kiedy Andy wyraźnie cały się napiął i zaczął kręcić głową, jakby sam chciał w to uwierzyć. Cóż, przynajmniej takie miałam wrażenie. – Andy…
- Nie – rzucił zmienionym głosem. Był wściekły – Nie ciągnij tego bo i tak niczego się nie dowiesz, jasne? Zamknij się! – uniósł się z powrotem przekręcając kluczyk w stacyjce, przez otwarte okno wyrzucił peta i znów wyjechał na drogę. Przez chwilę siedziałam w miejscu oszołomiona tym co Andy powiedział. Postanowiłam wysiąść, nie ważne czy mogłabym się zabić, wyskakując z jadącego samochodu, cz\y też byłabym narażona na naprawdę wściekłe wcielenie Andiego którego miałam okazję usłyszeć i zobaczyć kiedy dorwał się do Marcusa. – Co ty kurwa robisz? – warknął łapiąc mnie za ramię tak, bym nie mogła wysiąść.
- Chcę wysiąść, zatrzymaj samochód – krzyknęłam szarpiąc za klamkę którą chłopak wcześniej zablokował – otwórz te cholerne drzwi! – warknęłam.
- Nigdzie nie wychodzisz, jedziemy do chłopaków – odpowiedział chamsko ignorując moje ruchy. – Chyba jesteś im to winna.

- Nikomu nie jestem niczego winna! Zmieniłam zdanie, chcę być teraz z daleka od was wszystkich . Dlaczego ja Cię w ogóle poznałam?! Gdyby nie ty, nikt by mnie nie porwał, nie chciałby zgwałcić i nikt by nie przyłożył noża mi do gardła! Jesteś wszystkim najgorszym co mnie spotkało, nienawidzę Cię! – rzuciłam wściekła. Przez chwilę miałam wrażenie jakby Andiego w ogóle nie było ze mną w samochodzie. Znów zjechał na pobocze i zatrzymał się. Odblokował drzwi po mojej stronie. Nawet nie spodziewałam się że to zrobi. Wysiadłam w obawie że zmieni zdanie, a następnie ruszyłam stronę powrotną, ze skrzyżowanymi rękoma ma piersiach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz