czwartek, 2 maja 2019

21. I’m your shadow, remember? I will always protect you.

Był środek nocy, kiedy Joel, Ryan, Adam, Andy i Gaby dojechali pod dom Evansów. Światła w salonie nadal się paliły, tak samo jak reszta całego piętra. Zatrzymawszy się na podjeździe chłopcy wysiedli bez słowa nie chcąc obudzić brunetki która była mocno przyciśnięta do torsu Browna. Andy złapał ją pod kolanami delikatnie, tak by jej nie zbudzić i jak najbardziej delikatnie wysiadł z nią na rękach. 
Kiedy wchodzili po schodach, frontowe drzwi zostały otwarte oświetlając twarze wybawców dziewczyny, jak i ją samą. Przytuloną do osoby przy której czuła się bezpiecznie, mimo iż nie zawsze obchodził się z nią delikatnie. 
Ojciec Gaby stał w drzwiach nie wiedząc co zrobić, cała złość i nienawiść do Andiego odpłynęła gdy tylko ujrzał swoją córkę w jego ramionach. Wszystkie emocje jakie napierały na jego ciało zastąpiło zmartwienie i troska i córkę. Otworzył szerzej drzwi i wpuścił chłopców do środka. 
- Andy, zanieś ją do pokoju, my wszystko wyjaśnimy. – Adam poklepał przyjaciela po ramieniu ponaglając go by już ruszył. Kiedy Andy zniknął na pierwszym piętrze trójka przyjaciół została zaprowadzona do salonu gdzie czekała Dianna, Patrick i Lily. 
- Gdzie ona była? Kto ją zabrał? – Ojciec Gaby wszedł za nimi i od razu zaczął zasypywać ich pytaniami. 
- Nie ważne kto ją zabrał, tym się już zajęła policja. Najważniejsze że przyjechaliśmy na czas i gdyby nie nasz dawny znajomy… Szukalibyśmy ich o wiele dłużej. – Adam odezwał się jako pierwszy siadając na kanapie. 
- Jestem pewny że już nic takiego się nie wydarzy. Andy nie spuści z niej oka…
- Po moim trupie! – uniósł się Pan Evans mierząc trójkę chłopaków ostrym wzrokiem. – Przez niego moja córka została porwana!
- Och, niech pan w końcu przestanie. Andy objechałby nawet cały świat żeby ją odnaleźć. – Ryan przewrócił oczami. 
- Obiecał Tobie że ją odnajdzie. I doskonale wiesz, widzisz że nie jest dla niego normalną dziewczyną, Gordonie. – Głos zabrała Lily. 
- A skąd ty możesz wiedzieć cokolwiek? – warknął do niej Ojciec Gaby. 
- Poznałam go. I jakbyś dał mu chociaż godzinę na to aby się do niego przekonać, zrobiłbyś to.  Zamiast teraz obwiniać, powinieneś podziękować za uratowanie małej. Samym widokiem ich siedzących, i jego uspokajającego Gaby, zaraz po tym jak miała kolejny atak, przekonałbyś się że nie jest złym chłopcem. Uspokoił ją, najszybciej z nas wszystkich. – Słowa blondynki sprawiły iż mężczyzna usiadł na fotelu i zakrył twarz rękoma opierając je o kolana.
[…] 
- Dziękujemy wam za uratowanie naszej córki, chłopcy – Dianna wstała i podeszła do każdego w podziękowaniu przytuliła każdego. Następnie podążyła za nimi i otworzyła drzwi wejściowe za którymi niedługo zniknęli. Zamknąwszy drzwi, odwróciła się napięcie napotykając wzrok zmieszanego syna Patricka. – Chodź bohaterze, kolej na Ciebie – poklepała chłopaka po plecach prowadząc go do salonu. 
Kiedy usiadł naprzeciwko Ojca Gaby, miał mieszane uczucia, nie wiedział co go za chwilę czeka. Najchętniej byłby cały czas przy śpiącej dziewczynie, jednak wiedział że nie uniknie konfrontacji z Gordonem. Między wszystkimi zapanowała cisza. Chłopak pochylając się nieco, opierał się łokciami o kolana splątując dłonie ze sobą. 
- Dziękuję, Andy – po pokoju rozbrzmiał głos skruszonego Ojca Gaby. Andy ze zmarszczonym czołem podniósł wzrok na niego, kompletnie zbity z tropu. Spodziewał się wszystkiego, powtórki z dnia wcześniejszego kiedy z rękami rzucił się na niego. Ale nie tego… - Ocaliłeś moją… Naszą córkę – poprawił się szybko również spoglądając na Andiego. – Do końca życia będę Ci za to wdzięczny. 
- Obiecałem Panu. – Odpowiedział chłopak ponownie kierując swój wzrok na dłonie – To przeze mnie została porwana. Doskonale zrozumiem pańską decyzje odnośnie…
- Dzięki tobie żyje. Owszem, od początku nie za bardzo za tobą przepadałem i nadal nie przepadam, ale ona jest taka uparta… Nie odsuniesz jej od czegoś czego już się uczepi… Dlatego jeżeli będziesz chciał, możesz bez problemu do nas przychodzić, i kiedy mnie nie będzie obiecaj… Nie, przysięgnij że będziesz ją chronić. – Przerwał Andiemu zmuszając go tym samym do spojrzenia na niego. Wstał a następnie z lekkim wahaniem podszedł do bruneta wyciągając do niego dłoń. Andy również się podniósł i z niemałym szokiem wymalowanym na twarzy oraz głosie, uścisnął dłoń Pana Gordona.
- Przysięgam, dziękuję. 
***
Obudziłam się gwałtownie podnosząc do pozycji siedzącej. Wspomnienia z wcześniejszego dnia uderzyły w moją głowę. Nóż, krew, Marcus… Otworzyłam z wahaniem oczy przy których już czułam słoną ciecz. Kiedy rozejrzałam się wokół I kiedy dostrzegłam iż jestem w swoim domu, złapałam się za serce próbując je uspokoić, bowiem biło niesamowicie szybko. Spojrzałam nadal przerażona na ruszającą się klamkę i zastygłam w miejscu czując nadal wokół ten odrażający zapach z tamtego miejsca. 
- Dzień dobry, Aniele. – W drzwiach pojawiła się sylwetka Andiego przyglądająca mi się zmartwiona. Jednak teraz wyglądał zupełnie inaczej. Miał na sobie inne rzeczy niż poprzedniego dnia a jego miodowe oczy nie przypominały już wcale nicości. Płonęły czekoladą z odcieniami miodu z dużą intensywnością. 
Zrobił krok do przodu przymknąwszy drzwi i stał przez moment nie wiedząc co powinien zrobić. Moje ciało rozluźniło się a ja wyciągnęłam z wahaniem rękę ku niemu chcąc by się zbliżył. Kiedy już to zrobił i tak przy łóżku podniosłam się i rzuciłam mu się w ramiona. Byłam tak cholernie przerażona… Od jego ciała biło ciepło. Ciepło, które pozwalało mi na uspokojenie się i wyluzowanie. Przymknęłam powieki i zacisnęłam je mocno przy okazji uwalniając łzy gdy on dotknął swoimi rękami moich pleców. 
- Nie płacz, proszę… Nie płacz… - jego drżący głos wytwarzał w moim ciele wiele iskierek. Pocierał rękoma moje plecy a ja schowałam głowę w jego zagłębieniu między szyją a obojczykiem. – Jesteś już bezpieczna. 
- Dzięki Tobie… - Wyszeptałam odsuwając się nieco od niego. Andy natomiast objął moje policzki swoimi dłońmi i potarł nimi głęboko patrząc w moje oczy. Uśmiechnął się delikatnie, wyglądał tak niesamowicie że aż zabierał mi dech w piersiach. Połączył nasze usta w czułym pocałunku, z każda kolejną chwilą czułam się coraz bardziej dziwnie, w pozytywnym sensie. Nigdy wcześniej nie odczuwałam takich emocji, byłam naprawdę szczęśliwa a świadomość że to co działo się jeszcze tak nie dawno już minęło… Sprawia że chce mi się jeszcze bardziej płakać, ze szczęścia że tu jestem, tu, w swoim domu, nie tam. Chłopak odsunął się i oparł swoje czoło o moje, otworzywszy oczy znów zaczął wywiercać mi serki dziur w moich oczach z małą zaćmą żalu. 
- Tak bardzo mi przykro… - Odparł przejeżdżając opuszkami palców po moim opatrunku na szyi. – Tak bardzo chciałem żeby Cię to nie spotkało… - Jego głos wydawał się coraz bardziej cichy. – Tak bardzo Cię przepraszam… 
- Wiedziałam że przyjdziesz. – powiedziałam bardziej pewnie posyłając mu lekki uśmiech, natomiast on spojrzał na mnie zdezorientowany. – Zawsze przychodzisz. – Dopowiedziałam odsuwając głowę, tak by w całości go widzieć. Otworzył usta chcąc cos powiedzieć, jednak ja mu je zakryłam ręką. – Nie chcę już o tym mówić, Andy. Chcę o tym zapomnieć… - Dokończyłam nie tracąc z chłopakiem kontaktu wzrokowego. Brunet pocałował wnętrze mojej dłoni którą trzymałam przez chwilę na jego twarzy. Następnie potarł policzkiem ją a na koniec zakleszczył mnie w uścisku. 
- Idź się odświeżyć… Na dole twoi rodzice z Ciocią czekają aż się obudzisz… - Mruknął w moje włosy na co ja gwałtownie się odsunęłam posyłając mu zdziwione spojrzenie. Twoi rodzice. Twoi rodzice czekają… - Och, wiele przespałaś, nie patrz tak na mnie… Idź, poczekam… - roześmiał się skradając mi całusa w policzek. 
Pokiwałam głową nadal zdezorientowana jednak zrobiłam to o co mnie poprosił. Wziąwszy ubranie na zmianę weszłam do łazienki. Zamknąwszy drzwi na zamek, odłożyłam na bok rzeczy i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Byłam w Jego koszulce. Bok koszulki był delikatnie zabrudzony czerwoną cieczą. Zdjęłam ją delikatnie unikając kontaktu z raną na szyi. Westchnęłam drżącym głosem przypominając sobie momenty kiedy Marcus dotykał mojego ciała. Czym prędzej pozbyłam się reszty garderoby i weszłam pod gorący strumień wody. Potrzebowałam tego. Czułam jak z każdą kolejną chwilą z mojego ciała spływają wszystkie złe emocje i złe wspomnienia. Czułam jak zaczynam powoli się rozluźniać. 
Owinięta w gładki, śnieżnobiały ręcznik wyszłam spod prysznica. Ubrałam naszykowane rzeczy a następnie stanęłam przed umywalką. Wziąwszy do ręki szczotkę powoli zaczęłam rozczesywać mokre włosy, cały czas patrząc w swoje odbicie. Nie, proszę… Nie… W mojej głowie zaczęły dudnić wspomnienia z wcześniejszych dni. Odłożyłam szczotkę i wstrząsnęłam głową tak, aby pozbyć się nieprzyjemnych słów i obrazów z głowy. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i chciałam wyjść kiedy znów niemiłe słowa dopadły moją głowę. Oparłam się o szafkę i wsunęłam w dół. Boisz się? Uwolnij mnie, proszę… Nie bądź śmieszna dziwko…
- Gaby? Wszystko w porządku? – Usłyszałam za drzwiami zmartwiony głos Andiego. Zapukał kilkakrotnie a kiedy nie otrzymał ode mnie odpowiedzi, pociągną łza klamkę i otworzył delikatnie drzwi. – Co się dzieje? – zapytał z wyraźną troską w głosie kucając przy mnie. 
- Boje się – wyszeptałam zakrywając twarz rękoma. Drgnęłam kiedy brunet dotknął mojego kolana. Po chwili przeniósł ją na moje ręce i odsunął je od mojej twarzy. 
- Nie masz czego się bać, Gaby. – Odparł pewnie siadając obok. Cały czas patrzył na mnie. – Jestem twoim cieniem, pamiętasz? Zawsze Cię ochronię. – Dopowiedział wyciągając ręce tak, bym się do niego przytuliła. Ja natomiast, jakbym ani na minutę nie straciła dobrego humoru, roześmiałam się żywo przytulając do niego. – Co? – zapytał nieco zdezorientowany. 
- To był chyba najgłupszy tekst jakikolwiek słyszałam – odpowiedziałam skoncentrowana. 
- Ale za to mówiłem prawdę. Zawsze Cię ochronię. – powiedział całując czubek mojej głowy. – Przepraszam że zawiodłem… - ciągnął nieco ściszonym głosem. Odsunęłam się od niego tak, by dokładnie go widzieć. – Nie powinienem był w ogóle… - Chciał kontynuować jednak ja mu przeszkodziłam uciszając go słodkim buziakiem w usta. – Wow, jak tak masz zamiar mnie uciszać, to jestem skłonny do częstszego takiego gadania…
- Nie zawiodłeś mnie, Andy. Zawsze jesteś obok kiedy naprawdę tego potrzebuję. – Powiedziałam uśmiechając się szczerze do chłopaka.  
- To co? – zapytał wstając z miejsca. – Idziemy? – uśmiechnął się lekko wyciągając w moja stronę dłoń którą za chwilę chwyciłam. – Jak chcesz, możesz się jeszcze wrócić do łóżka… - zaproponował kiedy stałam już na wprost niego. Zamknęłam powieki i zaciągnęłam się głębokim powietrzem a po chwili wypuściłam je i na nowo otworzyłam oczy. Ścisnęłam mocniej dłoń Andiego i zaczęłam go popychać, tak by zaczął się wycofywać z powrotem do pokoju.
- Chodźmy – powiedziałam cicho puszczając rękę chłopaka. On jednak złapał mnie mocniej i pociągnął tak, bym znów była zwrócona do niego. 
- Jesteś pewna? Nie wyglądasz na przekonaną… - mruknął wpatrując się w moje oczy. Gdybym teraz dopiero go poznała, nawet bym nie przypuszczała że jego oczy potrafią być tak łagodne jak teraz i zarazem przerażające i ciemne jak przedtem… 
- Muszę, Andy. – odparłam próbując wyswobodzić się z objęć chłopaka jednak on nie dawał za wygraną. Złapał mnie wolną ręką za kark i złączył nasze czoła nadal na mnie patrząc. 
- Nie. – Odpowiedział twardym tonem – Możesz wyjść jak będziesz czuła się naprawdę dobrze, a z tego co właśnie widzę, na razie się na to nie zapowiada. 
- Po to właśnie się ubrałam, Andy. Chce tam iść, chce ich zobaczyć… Chcę… - mówiłam bez sensu a kiedy znów przypomniały mi się wszystkie gesty i słowa Marcusa, zesztywniałam od nowa. A wtedy usłyszałam głośne westchnięcie Andiego. 
- Właśnie ta druga Gaby próbuje powiedzieć że chce zostać… Nie walcz ze mną. Pamiętasz co Ci mówiłem kilka dni wcześniej? Chcę znać twoje prawdziwe uczucia, Gaby. W porządku? – zapytał oddalając się na tyle by widzieć moje zaszklone oczy. Przytulił mnie. Trzymał mnie tak mocno, a ja miałam wrażenie jakby chciał żebym mu nadal ufała, jakby bał się że już tak nie jest. Wahałam się, nie byłam pewna czy chce aby to co jest we mnie, naprawdę ujrzało światło dzienne. 
- Tak się bałam… - wyszeptałam jeszcze bardziej zanurzając w jego koszulce jednocześnie zaciskając mocniej powieki przez co po policzkach zleciały łzy mocząc przy okazji koszulkę chłopaka. – Myślałam że już was nie zobaczę…

- Tshhhhhh… - Chłopak zaczął głaskać mnie po głowie – Jesteś już bezpieczna, Gaby. Już zawsze będziesz… - Odchylił się nieco wy objąć moje policzki i spojrzeć mi głęboko w oczy – Nikt Cię nie skrzywdzi - Powiedział całując mnie w usta – Obiecuję…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz