Wracałam do siebie znajdując się w nieznanym dla mnie miejscu. Nie wiedziałam czy jeszcze żyję, a myśl że Andy mógł mi coś zrobić paraliżowała mnie jeszcze bardziej. Wokół siebie słyszałam czyjąś rozmowę, a pod sobą czułam miękki i delikatny materiał. Nie poruszyłam się nawet o centymetr, nadal się bałam. Nadal byłam przerażona, a strach zaczął nade mną górować gdy tylko przed moimi oczami zobaczyłam ciemne oczy chłopaka i ściskającą moją rękę do granic możliwości jego dłoń. Cały czas miałam zamknięte oczy, byłam oszołomiona i nie wiedziałam co się stało. Gdzie byłam? Wstrzymałam oddech usłyszawszy głos bruneta, nie był sam. Zdecydowanie w pokoju był ktoś jeszcze...
- Nie zdobędziesz jej zaufania jeżeli będziesz tak się zachowywać, Andy. – usłyszałam kobiecy, łagodny i dość znajomy dla mnie głos. W tle unosiło się cisze szlochanie, które uniemożliwiało mi dogłębne usłyszenie słów.
- Myślę że już mu zaufała, Dianno. – kolejny głos pojawił się. Kolejna osoba.
- To nie ma znaczenia. Musisz się zmienić Andy. Nie dla samego siebie, również dla mojej córki.
- Ona mi nie wybaczy… Ja… Skrzywdziłem ją…
- Nie możesz tak myśleć, synu. Ufa tobie. Myślałem że zaraz ucieknie jak tylko stanąłeś obok mnie w salonie żeby się przywitać. Byliśmy nawet oboje z Dian pewni że ucieknie stąd. Dzięki tobie nadal tu była. I nawet jeśli wiele razy ci mówiła żebyś zostawił ją w spokoju, że jej nie obchodzisz, wiedziałeś doskonale że tak nie jest. I jestem stuprocentowo pewny że ona też o tym wie.
- I jeżeli chcesz żeby nawet Ci odpowiadała tym samym, musisz się hamować. Musisz dać jej do zrozumienia że bez wahania może czuć się przy tobie swobodnie. Owszem, trudno jest do niej dotrzeć zgadzam się z tobą w stu procentach. Ale nie dotrzesz do niej, do tej prawdziwej Gaby która miała okazję ujawnić się dzisiaj, robiąc jej krzywdę. – usłyszałam kroki, dwóch, może trzech par butów odchodzących. Później skrzypnięcie drzwi i… - Anioł zawsze wybacza, zawsze będzie.
Zapanowała cisza. Przerywana tylko nadal cichym łkaniem. Bałam się, tak bardzo bałam się otworzyć oczy. Wiedziałam że tu jest. Czułam to. Czułam że jest, że nie było ani śladu mrocznego wcielenia Andiego. Był on, ten prawdziwy. Ten który powtarzał że jest przy mnie. Ten który dawał mi świadomość bezpieczeństwa, ten który teraz wydawał się smutny, załamany… Nadal strach otaczał moje serce, a ono nadal biło jak szalone od kiedy się obudziłam. Ale on o tym nie wiedział – miałam zamknięte oczy, oddychałam tak samo, nie poruszałam się. Czułam też spokój, to było chore. Czułam się mniej przerażona i jednocześnie nieco uspokojona.
- Przepraszam Cię, Gaby… Tak bardzo przepraszam… Proszę, wybacz mi… - Poczułam jak delikatnie łapie mnie za tą bolącą rękę. Tak delikatnie, że aż miałam wrażenie jakby prawie wcale jej nie dotykał. – Zmienię się, dla Ciebie, tylko… Proszę… Aniele… - zewnętrzną stroną mojej dłoni dotknął swojego policzka uprzednio całując wewnętrzną część. Ręka nadal bardzo mnie bolała, miałam wrażenie jakby nadal była w silnym uścisku Andiego. Skrzywiłam się, przez co odsunął głowę gwałtownie pocierając opuszkami palców moją dłoń. – Gaby?
Nie miałam wyboru. Musiałam otworzyć oczy. Zrobiłam to, klękał przed łóżkiem trzymając delikatnie moją dłoń. Byliśmy w jego pokoju. Napotykając jego ciepłe spojrzenie, uderzyła we mnie gorąca fala strachu. Cały spokój jaki czułam przez moment zniknął zapomniany a ja znów się bałam. Znowu byłam przerażona. Jak poparzona gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej i odsunęłam się na bezpieczną odległość wyrywając rękę co zrobiłam bardzo niemądrze. Jęknęłam nieco przyciskając nadal bolącą rękę do piersi. Moje oczy znów się zaszkliły, patrzyłam nimi przerażona. Na Niego. Patrzyłam jak niemo woła moje imię, niemal błagalnie, jak zakrywa twarz dłońmi i opada na ziemię. Byłam oszołomiona, zdezorientowana. Nie powinno tak być. Myślałam, moje ciało myślało że zrobi coś innego. Znowu uwięzi moją rękę i znów będę czuła ten palący ból. Jednak to co miałam przed sobą sprawiło że przez chwilę czułam też niepewność. Nie byłam pewna tego czy robi to specjalnie żeby mnie sprawdzić, czy robi to po prostu z bezradności. Drgnęłam opuszczając ręce na kolana. W pokoju było cicho, przerażająco cicho. Żadnych głosów, tylko oddechy. Moje i Jego. Moje serce biło naprawdę szybko. Byłam przerażona, czułam strach, ból, żal i współczucie. Nie potrafiłam patrzeć jak On siedzi i cierpi. Cierpiał, z mojego powodu, naprawdę cierpiał… Zerknęłam na chwilę w stronę uchylonych nieco drzwi w obawie przed nieoczekiwanym jego ruchem, miałam prostą drogę do ucieczki. Na wszelki wypadek… Wróciłam wzrokiem na siedzącego i zakrywającego się rękoma chłopaka. Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza i zamykając na chwilę oczy wyciągnęłam niepewnie rękę w jego stronę. Otworzyłam je i zastygłam w miejscu. Byłam bliżej. Byłam przerażona, byłam… Spojrzałam nadal wystraszona w stronę drzwi przez które zaglądała Mama. Stała, nie ruszała się, patrzyła na mnie z pewnością i poruszała wargami nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Nie bój się. Uśmiechała się powtarzając w kółko. Ufała mu, nie bała się że znów mi coś zrobi… Ale ja… Znów spojrzałam na bruneta. Nie ufam mu. Wmawiałam sobie bez kilka chwil pragnąć w to uwierzyć. Spojrzałam ponownie na Mamę która nadal stała i uśmiechała się. Ufasz mu. Przymknęłam ponownie powieki i kolejny raz zaciągając się powietrzem otworzyłam je wypuszczając głośno powietrze. Poruszył się, moja ręka zaczęła się cofać, a kiedy zobaczyłam jego czerwone, wypełnione łzami oczy nabrałam odwagi. Przybliżyłam się kątem oka jeszcze raz spoglądając na uchylone drzwi w których Mama nadal stała i gestem ręki prosiła bym się nie zatrzymywała. Pokonałam odległość między mną a Andim. Chłopak nadal siedział tam gdzie opadł tym razem jednak już nie miał zakrytej twarzy, widział mnie. Pełna niepewności dotknęłam lekko jego ręki która nadal znajdowała się wysoko w powietrzu. Podniósł się powoli, by mnie nie wystraszyć a ja przybliżyłam się jeszcze bardziej. Przytuliłam się do niego. Zerknęłam na drzwi w których już nie było Mamy, zamknęłam oczy i czekałam. Czekałam na to aż strach uleci. Przez chwilę chłopak wydawał się zdezorientowany, nie wiedział co zrobić, bał się nawet mnie dotknąć.
- Ufam Ci – szepnęłam szczerze jeszcze bardziej się do niego tuląc, łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Poczułam jak mnie obejmuje, jak niepewnie dotyka moich pleców a następnie zatapia mnie jeszcze bardziej. – Nie rób już tak więcej… Dobrze? - mój głos zdradzał nadal znajdujący się we mnie strach, drżał, a moje ciało zesztywniało kiedy dotarło do mnie co takiego przed chwilą mu powiedziałam.
- Zmienię się. – Usłyszałam jego drżący głos. Serce zabolało mnie bardziej kiedy usłyszałam właśnie ten, dogłębnie nie znany mi ton. Był poruszający, głęboki, pełen rozpaczy i… Odsunął się, na tyle by wziąć w dłonie moje policzki. Byłam zmuszona spojrzeć mu prosto w oczy. Były błyszczące, miodowo-czekoladowe, pełne żalu, smutku i troski. – Dla Ciebie, tylko… - Dotknął swoim czołem moje i zaczął na boki przekręcać nim przymykając powieki. – nie uciekaj, proszę zostań ze mną… - jego głos nadal był zrozpaczony. Moje dłonie znalazły się na jego policzkach. Potarłam palcami o nie zmuszając chłopaka do spojrzenia na mnie.
- Nigdzie się nie wybieram – Odparłam uśmiechając się lekko. Ta atmosfera naprawdę mnie przytłaczała, próbowałam trochę ją rozluźnić. Nie chciałam więcej słyszeć takiego Andiego. Pod kciukami poczułam jak jego kąciki ust również lekko się unoszą do góry. Pochyliłam się nieco, tak że nasze nosy niemal się stykały ze sobą aż w końcu poczułam miękkie usta chłopaka na swoich. Pocałowałam go, sama, z własnej woli, uśmiechnął się, ja też się uśmiechnęłam.
Idąc w kierunku drzwi, zauważyłam światło dochodzące z salonu. Niepewnie ruszyłam za Andim który trzymał mnie za rękę cały czas. Przez całą drogę zastanawiałam się nad wszystkimi uczuciami jakie doświadczyłam w ciągu tych kilkunastu godzin. Czułam się tylko zmęczona. Nie byłam przerażona, choć teraz każdy ruch wykonywałam z dwukrotnym przemyśleniem, czułam spokój. Z salonu dobiegał dźwięk telewizora i przyciszonych głosów Mojej mamy i Pana Browna. Wymieniali się poglądami na temat filmu który właśnie oglądali, podśmiewając się nieco przy okazji.
- Gaby, jak się czujesz? – Gdy tylko Mama zobaczyła nas w progu, od razu poderwała się na nogi i podeszła do nas, zapytała obejmując mnie.
- W porządku. – Odpowiedziałam czując jak Andy ściska lekko moją dłoń, nadal ją trzymał – Jestem tylko… Zmęczona. Czy…
- Zadzwoniłam do Taty i poinformowałam go że zostaniesz u nas na noc. Chodź, zaprowadzę Cię do pokoju i dam coś na przebranie… - Złapała mnie za wolną rękę ukradkiem zerkając na tą drugą, trzymającą rękę bruneta.
- Jestem pewien że Gaby nie będzie przeszkadzać zapach moich perfum. – Andy odezwał się łagodnie marszcząc czoło. Zaczynał powoli się złościć, przełknęłam ślinę zamykając oczy. Policzyłam do dziesięciu i znów je otworzyłam. Tym razem jednak, jego oczy znów świeciły miodem prosto w moje oczy. Jego czoło nie było już zmarszczone a chłopak którymś palcem delikatnie gładził moją wewnętrzną stronę dłoni.
- Nie chcę żeby moja córka utopiła się w twoich koszulkach Andy. – Kobieta wydawała się w ogóle nie przejmująca nagłym zachowaniem Andiego. W jej oczach, tak samo jak w głosie mogłam dostrzec nutkę rozbawienia. Ufała mu. – Po za tym, nie chciałabym żeby śniły Ci się jakieś koszmary dotyczące Andiego… - zaśmiała się w moim kierunku słysząc oburzony głos Pana Browna i samego zainteresowanego. Uśmiechnęłam się lekko zwracając uwagę na nasze splecione ręce.
- Racja, też bym tego nie chciała – humor mamy udzielił się i mnie. Uśmiechnęłam się przepraszająco do chłopaka widząc jego skrzywioną minę. Ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka i puściłam ją idąc razem z Mamą w głąb domu.
Otworzyła drzwi do pokoju do którego nie miałam jeszcze okazji wejść. Zapaliła światło a mnie ukazał się skromny, nie za duży pokój. Ściany były w miętowym kolorze, przy oknie był umieszczony mały, skórzany fotelik idealnie współgrający ze ścianami wokół. Zasłony które sięgały aż po samą ciemną podłogę były białe uczepione po bokach specjalną, linką która miała nieco ciemniejszy odcień od ścian. Po lewej stronie znajdowało się Podwójne łóżko zaścielone beżową pościelą z brązowym kocem. Po bokach były stoliki nocne z lampami oświetlającymi pokój a na wprost znajdowała się mała komoda. Meble tak jak w pokoju Andiego miały ciemne kolory. Na ścianach wisiało kilka obrazów. Wydawały się prawdziwe, niektóre przypominały szkice a jeden z nich…
- To są dzieła Andiego. Ma chłopak talent – usłyszałam głos Mamy. Odwróciłam się w jej stronę zdezorientowana, zawstydzona że zapomniała iż jest tu też. Stała cztery kroki ode mnie przyglądając mi się. – On naprawdę nie jest złym chłopcem, musisz po prostu pokazać mu inny sposób na odreagowanie. – Ciągnęła odkładając ubranie na łóżku które wzięło się niewiadomo skąd… - Kiedyś nie był taki, nie kierował całej swojej złości w siłę. – Mówiła dalej wyciągając z dolnej szuflady komody jedną parę ręczników. – Sam Ci kiedyś opowie o tym. – Odwróciła się w moja stronę posyłając mi swój delikatny uśmiech. Spojrzałam ponownie na ten jeden, naprawdę przepiękny obraz, szkic, przypominający portret dziewczynki ze zdjęcia który wisi w holu.
- To coś ma wspólnego z tą dziewczynką? – Zapytałam niepewnie wskazując na obraz. Kątem oka zerkając na mamę. Patrzyła na mnie nadal a jej uśmiech ani na sekundę nie zszedł z jej twarzy. Pokiwała głową podchodząc do mnie. Ucałowała mnie w czoło i przytuliła ponownie.
- Śpij dobrze. – Powiedziała zbliżając się do drzwi. Odwróciła się nagle z powrotem do mnie. – Może zjadłabyś jeszcze kolację? – Zapytała mrugając do mnie. Pokręciłam głową uśmiechając się szczerze.
- Zjem podwójne śniadanie. – Odparłam pokazując zęby. Kobieta zaśmiała się cicho i puściła mi oczko.
- Trzymam Cię za słowo – Odparła zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam odwracając się w kierunku portretu dziewczynki. Obraz był idealnie narysowany. Zastanawiałam się ile wysiłku, energii i miłości włożył w ten obraz. Był naprawdę piękny. Wzięłam do ręki ubranie jakie przyniosła mi mama i weszłam do łazienki która znajdowała się w tym samym pokoju. Po wzięciu prysznica i przebraniu się w piżamę wyszłam z łazienki i położyłam się do łóżka które było naprawdę wygodne, miękkie i … pachniało Nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz