N
|
awet nie przypuszczałam
że to wszystko może być aż takie trudne. Lekcja, na której byłam zmuszona
usiąść z Andim trwała już kilkanaście minut. Lekcja fizyki zazwyczaj sprawiała
iż na moment mogłam powrócić do normalności i choć na jedną godzinę lekcyjną być
obecna, mimo iż nie byłam geniuszem z tego przedmiotu. Tym razem, nie mogłam
przestać myśleć o tym co miało miejsce na przerwie. Cała rozmowa z Ryanem, i
atak Andiego wirowały w mojej głowie, nie pozwalając mi na skupienie się na
lekcji.
Ściskając róg książki która leżała przede mną, kątem oka i nieco ze spuszczoną głową zerknęłam w prawą stronę. Mój towarzysz w przeciwieństwie do mnie był bardzo skupiony na inteligentnych słowach nauczycielki. Zaskakuje mnie. Potrafi być tak cholernie zmienny… Jakby nie patrzeć jeszcze tak dwadzieścia minut temu był zupełnie innym człowiekiem. Wściekłość przemawiała jego ciałem, nie było mowy o uspokojeniu się i na pewno potrzebowałby dużo czasu by się uspokoić. A tym czasem? Wydaje się tak spokojny, że aż przerażający. Na jego twarzy nie dostrzegłam żadnych emocji. Żadnej złości, radości, smutku… Był skupiony, i byłam pewna że robi to dlatego by nie wybuchnąć przy mnie.
Zaciskając mocniej szczękę przeleciałam wzrokiem po całej klasie. Zauważyłam jeszcze jednego z kumpli Andiego. To był ten, na którego wpadłam wczoraj, i ten który dzisiaj pomógł mi uspokoić Browna. Zmarszczyłam czoło napotykając jego wzrok, nie patrzył w naszą stronę jak Andy, nie patrzył ciągle, nie czułam się dziwnie z tego powodu. Wyglądał na sympatycznego, mimo iż przeprowadziłam z nim wczoraj niezbyt miłą wymianę zdań. Uśmiechał się lekko, a jego usta wypowiadały jedynie „dzięki” co jeszcze bardziej mnie zdziwiło. Za co? Mój wzrok ponownie utkwił na Andim. Tym razem jednak, nie patrzyłam na jego twarz. Patrzyłam na jego dłoń która znajdowała się tuż przy jego malinowych ustach, spleciona z drugą. Jej idealne położenie ukazywało dość masywne ramiona.
Rozpraszał mnie, tak cholernie mnie rozpraszał… A ja nie potrafiłam się temu oprzeć mimo iż nadal żywię do niego niechęć i nienawiść, jest jeszcze coś czego nie potrafię określić. Przegryzłam delikatnie wargę gdy moje oczy najechały na jego usta które w tej chwili wypuścił z objęć splecionych ze sobą rąk. Od razu do mojej głowy powróciły wspomnienia z ostatnich minut jeszcze wczorajszego dnia. Kiedy tylko zauważyłam jak kątem oka również na mnie zerka, odwróciłam się w przeciwną stronę a moje policzki zaczęły przeraźliwie piec. Byłam jak zaczarowana. Jakby chłopak rzucił na mnie zaklęcie i obserwował jak reaguję na jego wzrok i obecność. Mój mózg jeszcze bardziej zaczął szwankować gdy tylko usłyszałam jego głos skierowany do nauczycielki. Teraz i jego barwa głosu utwierdzały mnie w przekonaniu o jego nagannym spokoju.
- Nie przegryzaj wargi. – podskoczyłam na krześle, gdy tylko usłyszałam jego cichy i zarazem chłodny ton głosu. Serce niebezpiecznie przyśpieszyło a moja podświadomość dała mi do zrozumienia iż nadal trzymam w niewoli dolną wargę. Do momentu kiedy serce zaczynało przybierać normalnych uderzeń, moja twarz była skierowana do okna. Kiedy tak się stało, powróciła do poprzedniej postawy czyli na wprost tablicy.
- Nie rozkazuj mi. – odparłam równie chłodnym głosem co on. Czułam na sobie jego palący wzrok kiedy to mój uporczywie badał litery na kartce papieru w zeszycie. Próbowałam zwalczyć ponowne przegryzienie wargi.
- Nawet nie muszę. – Jego głos z minuty na minutę wyraźnie się zmieniał. Od chłodnego do rozbawionego. Spojrzałam na niego zdziwiona przy okazji unosząc jedną brew do góry, a wtedy napotkałam jego tajemniczy i zarazem dodający mu uroku uśmiech.
No i powrót do punktu wyjścia. Wywróciłam oczami widząc porozumiewawcze spojrzenia chłopaków. W tym momencie miałam ochotę strzelić sobie w twarz. Przecież jego kolega mógł widzieć to jak obserwuję Andiego… Zignorowałam poruszanie brwiami chłopaka siedzącego dwa rzędy dalej i spróbowałam się skupić na tym co mówi pani Collins.
- Po lekcjach poznasz resztę moich znajomych. – Zmarszczyłam brwi kiedy usłyszałam jego jeszcze bardziej ściszony głos. Prychnęłam zerkając przelotnie w stronę okna.
- Nie, nie poznam. – burknęłam pod nosem biorąc do ręki długopis i notowałam to, co kobieta zapisywała na tablicy. Uśmiechnęłam się pod nosem czując jak chłopak zaczyna się denerwować.
- Słuchaj… - Jego głos wydawał się groźny, chłodny i mówiący „nie przyjmuję sprzeciwów”…
- To ty posłuchaj, nie jestem psem żebyś mi rozkazywał i nawet nie próbuj mi grozić bądź pokazywać na co Cię stać, bo wyraźnie mnie to nie rusza. – Przerwałam mu, podciągając bordowy sweterek do góry tym samym pokazując pozostałości poprzednich wybuchów Browna. – I nawet nie próbuj, bo i tak nie osiągniesz tego co zazwyczaj dostajesz od innych dziewczyn. – mój uśmiech stał się jeszcze większy, kiedy poczułam silną energię na przeciwstawienie się Andiemu. Dosłownie mogłam patrzeć na niego z uniesioną dumnie głową i obserwować jak zaczyna gotować się ze złości.
- Czy ja wam nie przeszkadzam? – Usłyszałam głos wyraźnie zirytowanej nauczycielki. Ups, czyżbym mówiła za głośno? Westchnęłam głęboko jeszcze raz posyłając chłopakowi ostrzegające spojrzenie po czym znów spojrzałam na zniecierpliwiona nauczycielkę.
- Nie, nie przeszkadza pani. – Mój sąsiad wyręczył mnie w tłumaczeniu się. Wywróciłam kolejny raz oczami tym razem już ignorując dalszy monolog chłopaka.
Lekcja minęła znacznie szybciej niż się tego
spodziewałam. Kiedy zabił dzwonek oznajmujący wszystkim o zaczynającej się
przerwie, poczekałam aż Andy opuści teren bym mogła w spokoju spakować książki
i wyjść. Zamiast tego, on stał przy ławce i cierpliwie czekał aż zrobię to samo
co on. Przez pewną chwilę, zawzięcie czekałam aż się podda i zostawi mnie w
spokoju, jednak jego uporczywe tupanie nogą i chrząkanie nauczycielki
czekającej przy drzwiach zmusiły mnie do zmienienia taktyki. Powolnie
podniosłam się z miejsca i spakowałam zeszyt po czym zawiesiłam torbę na ramieniu
i podążyłam w kierunku drzwi. W ułamku sekundy poczułam na plecach rękę
chłopaka którą w tempie ekspresowym zdjęłam z nich. Zostałam zmuszona do
przystanięcia tuż za drzwiami od klasy przez podejście w moim wzroście,
niebieskookiej blondynki która wyglądała jakby wybierała się właśnie na jakąś
imprezę.
- A-Andy? – Teraz byłam doskonale pewna swoich słów jakie skierowałam na lekcji do Andiego. Dziewczyny się go bały, a on bezczelnie z tego korzystał.
- Tak, Emily? – Zapytał wzdychając. Wydawał się zirytowany obecnością dziewczyny, ale tylko na chwilę. – Coś się stało? – Tym razem, jego głos wydawał się nieco bardziej zainteresowany, jego oczy w sumie też mówiły to samo.
- C- Chciałam się zapytać czy… Czy poszedłbyś ze mną i moimi k-koleżankami na imprezę dziś wieczorem… - Jej głos był pełen niepewności i strachu. Zerkając na niewzruszoną i zarazem nieco uśmiechniętą twarz chłopaka byłam pewna że jest zadowolony z jej postawy.
- Wiesz co… Chętnie. – odparł klepiąc ją delikatnie po ramieniu jedną ręką, zaś drugą ponownie umiejscowił na moim ramieniu. Strąciłam ją gwałtownie i popchnęłam nieco by móc bez problemów przejść między nimi. – Ale kiedy indziej... – W oddali usłyszałam jego końcówkę. Zwolniłam tempo próbując zrozumieć to co przed chwilą zrobiłam. Moje nogi gwałtownie się zatrzymały kiedy usłyszałam głos Andiego tuż za sobą. – Gaby, poczekaj…
- Co ty ode mnie jeszcze chcesz? Co, nie spodobała Ci się propozycja spędzenia dzisiejszego wieczoru? Jak mi przykro. – Odwróciłam się napięcie i posłałam mu sztuczny, zasmucony uśmiech. Mój ton mówił sam za siebie, należało mu się.
- Czy ty właśnie jesteś zazdrosna? – Zapytał uśmiechając się lekko. Zaśmiałam się na jego słowa kręcąc głową.
- Mam być zazdrosna o dupka który traktuje każdą dziewczynę jak zabawkę i próbuje być straszny? – znowu pokręciłam. – Zaznaczając fakt że w ogóle Cię nie znam? – zapytałam a następnie zaśmiałam się jak najbardziej sztucznie.
- Powierzchownego. – pokręcił palcem wskazującym, a na mojej twarzy pojawił się jeden, wielki znak zapytania. – Jesteś zazdrosna o powierzchownego dupka który… Zaraz… Co ty powiedziałaś? – podszedł bliżej mnie, obdarzając mnie kolejny raz chłodnym spojrzeniem.
- Cokolwiek. – wzruszyłam ramionami. – Po prostu, daj mi spokój. – odparłam próbując go wyminąć.
- Nie, powiedz. – rozkazał przytrzymując mnie za ramiona. – Powtórz to co powiedziałaś. – ponowił rozkaz nachylając ucho. Skrzywiłam się kiedy poczułam znów ten przerażający ból świadczący o przejeżdżaniu powierzchni skóry o kości. – Powiedz to!
- Babiarz i dziwkarz, zadowolony? – warknęłam próbując wyrwać bolącą rękę. Spojrzawszy na jego twarz, wstrzymałam oddech kiedy zauważyłam rozpływającą się czerń po jego tęczówkach.
- Nie masz prawa tak mówić – warknął ściskając bolące miejsce jeszcze mocniej, przez co poczułam jak moje nogi powoli zaczynają tracić grunt pod sobą.
- A ty masz prawo twierdzić że jestem Twoja? Nie, więc z łaski swojej odpierdol się i puszczaj. – odwarknęłam czując jak moje policzki zaczynają piec. Nie, nie ze złości czy rumieńców. Z bólu, łzy zaczęły wydobywać się spod moich powiek. Ostatnie słowo wypowiedziałam łamliwym głosem, chociaż bardzo chciałam by było inaczej… - Puść – poprosiłam ledwo słyszalnym głosem. Jego oczy nadal były ciemne i nie zamierzał odpuścić. W tej chwili, cała odwaga odpłynęła. Na jej miejsce pojawił się strach. Potężny strach, a ja miałam wrażenie jakby chciał mnie teraz zabić. – Andy, proszę… To boli… - załkałam nieco będąc pewna że zaraz zemdleję. Nie miałam siły już się szarpać, przeszywający ból w ręce odebrał mi całą siłę.
Nie spodziewałam się tego. Naprawdę. Spodziewałam się wszystkiego, tego że pozbawi mnie przytomności, uderzy, szarpnie jeszcze mocniej… Ale nie tego, jego oczy stały się z powrotem czekoladowe, a on sam w ułamku sekundy zakleszczył mnie w pełnym troski i uczucia uścisku. Czułam jak miejsce gdzie wcześniej chłopak mnie trzymał potwornie szybko pulsuje, stałam wmurowana i niezdolna do jakiegokolwiek protestu. Trzymał mnie w ramionach, cała złość wypłynęła z jego ciała. Teraz wydawał się zupełnie innym człowiekiem. Miałam wrażenie że trzyma mnie tak tylko dlatego, żeby mnie ochronić, jakby nie chciał żeby działa mi się jakaś krzywda. Moje ucho, wplecione w umięśniony tors chłopaka ostrożnie nasłuchiwało się przyśpieszonemu sercu Andiego. Czułam jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada zabierając mnie ze sobą. Uspokajał się. Kiedy nie czułam już tak potwornego bólu w ręce, przez chwilę zastanawiałam się co powinnam zrobić, z wahaniem uniosłam ręce i oplotłam je wokół jego sylwetki. Poczułam jak coś przepłynęło przez jego ciało kiedy moje ręce dotknęły jego dolnej części kręgosłupa. Jego oddech stał się miarowy i głęboki. Uspokoił się, a kiedy to do mnie dotarło, moja podświadomość, jak i serce zaczęły podpowiadać mi że to moja zasługa w większej mierze. Zamknęłam oczy i przeniosłam jedną z rąk na jego klatkę piersiową na której zaczęłam kreślić nieznane dla mnie kształty.
- Jesteś wyjątkowa, nie chcę Cię stracić. – Usłyszałam cichy zachrypnięty głos Andiego który sprawił iż po raz kolejny zostałam okradziona z jakichkolwiek gestów, do jakiejkolwiek mowy. Kiedy już w miarę ogarnęłam bałagan jaki powstał w ułamku dwóch sekund, ścisnęłam dłonie na jego koszulce, na co Andy jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Możesz mnie puścić? – Zapytałam po chwili. Chociaż tak naprawdę nie chciałam żeby mnie puszczał, całe bezpieczeństwo jakie poczułam przed chwilą uleciało w momencie kiedy Andy mnie puścił. Uśmiechnęłam się nieśmiało kiedy jego ręce odeszły od moich ramion.
- Tylko wtedy kiedy wybaczysz mi to. – wskazał palcem wskazującym na zaczerwienione miejsce. – I pozwolisz mi to wynagrodzić – Dopowiedział zaglądając mi głęboko w oczy.
- Nie dasz mi spokoju, prawda? – zapytałam przekręcając w bok głowę. Uśmiechnęłam się lekko kiedy Andy potwierdził moje przypuszczenia. Wywróciłam oczami a następnie również spojrzałam w jego. – Zgoda – mruknęłam cicho. W tym samym czasie Zabił dzwonek. Odwróciłam się z zamiarem pójścia w kierunku sali w jakiej miałam mieć teraz lekcje, jednak ruch chłopaka kompletnie mi to uniemożliwił. Odwróciłam się ponownie w jego stronę pierw zerkając na jego dłoń trzymającą mój nadgarstek a następnie spojrzałam w jego palące spojrzenie. Podniosłam jedną brew do góry zadając mu nieme pytanie „O co chodzi?”. Chłopak zbliżył się do mnie, odgarnął moją grzywkę z czoła śledząc swoje ruchy oczami.
- Będę na Ciebie czekać po lekcjach. – odparł
zatrzymując rękę na moim prawym ramieniu. Uśmiechnął się słodko patrząc mi w
oczy, zbliżył głowę do mojej i ledwo wyczuwalnie musnął moje usta swoimi a
następnie złożył pocałunek na moim czole pocierając kciukiem moją łopatkę.
Odsunął się szybko, gestykulując rękoma poprosił bym poszła w swoją stronę.
Oszołomiona odwróciłam się i ruszyłam w stronę schodów a następnie do sali
gdzie miałam następne dwie godziny J. Angielskiego…
ooo <3 końcówka jest taka słodka ^_^ twoja bohaterka nie będzie mogła się skupić na tych lekcjach przez Andy'ego :D
OdpowiedzUsuńHaha no raczej! :D
UsuńAndy jest dla mnie wielką zagadką. Niewiadomą. Z jednej strony szkoda mi Gaby, a z drugiej czuję, że ona może zmienić tego chłopaka. Ona chyba ma na niego dobry wpływ. Poza tym twarda z niej laska, a takie mi imponują i dają mi motywację. Jesteś super i oby tak dalej! Czekam na kolejne wpisy!
OdpowiedzUsuń