wtorek, 27 sierpnia 2013

10. Trust me.

W
ybiegłam ze szkoły, zaraz po dzwonku. Nie chciałam wpadać na Andiego. Bałam się go, bałam się z nim rozmawiać, bałam się… Zaufać. Miałam wrażenie że właśnie to robię, zaczynam mu ufać, zaczynam się do niego przyzwyczajać, mimo że znamy się tak nie wiele czasu… Przez ostatnie kilka godzin, nic innego nie robiłam jak siedzieć i myśleć. Nie ważne gdzie spojrzałam, jaką lekcje miałam. Zawsze był. Zawsze widziałam jak na mnie patrzy, nadal słyszałam każde jego słowo, czułam jego pocałunek.


Miałam przeogromną nadzieję że go nie spotkam, że go jeszcze nie będzie… Cóż… Tak? Więc, myliłam się. I to cholernie. W momencie gdy pchnęłam drzwi i zaczęłam zbiegać po schodkach, zatrzymałam się gwałtownie zauważając Browna opierającego się o drzwi samochodu, ręce miał skrzyżowane na piersiach a noga była przystawiona do drugiej. Wyglądał tak bardzo tajemniczo, a zarazem tak seksownie, ciemne okulary zdecydowanie dodawały mu uroku. Czekał. Na mnie.



Kiedy zauważył mnie, odepchnął się od pojazdu i ruszył w moim kierunku. Niepewna poprawiłam torbę na ramieniu a następnie rozejrzałam się wokół szukając dobrej drogi do ucieczki. Wstrzymałam oddech kiedy stanął przede mną, a ręka którą ściskał kilka godzin temu, zaczęła piec.



- Witaj ponownie, Gaby. – Odezwał się łagodnym tonem, uśmiechając się lekko. Z początku… Po chwili jego linie szczęki drastycznie się zarysowały, usta ułożyły w cienka linię a zmarszczka między brwiami sprawiła że mój strach był znacznie większy.



- Hej. – Mój głos wydawał się tak cichy, jakbym prawie szeptała. Zmarszczyłam czoło kiedy Andy wyciągnął rękę w kierunku mojego ramienia. Spojrzał na mnie, w ten znienawidzony przeze mnie sposób.



- Pokaż – rozkazał dotykając materiały mojej bluzy którą założyłam zaraz po wejściu na lekcję. Zadrżałam przypominając sobie widok jaki zauważyłam na bolącej ręce. Pokręciłam pośpiesznie głową chcąc go wyminąć, jednak chłopak nie chciał odpuścić. – Po prostu pokaż, Gaby. – syknął uniemożliwiając mi przejście. Zawahałam się widząc jego coraz bardziej rozzłoszczony wzrok. Zdjęłam torbę z ramienia z zamiarem postawienia jej na kostce, Andy chwycił ją nim dotknęła podłogi nadal uporczywie na mnie patrząc. Nabrałam gwałtownie powietrza a mój oddech stawał się coraz bardziej drżący kiedy ściągałam jeden  rękawów. Kiedy Andy delikatnie dotknął posiniaczonego miejsca, zamknęłam oczy odwracając głowę w drugą stronę. Odliczałam sekundy do momentu kiedy będę mogła ponownie ukryć bolące miejsce za materiałem bluzy. Otworzyłam oczy, dopiero wtedy kiedy usłyszałam westchnięcie Andiego pełne poczucia winy. Otworzył usta by coś powiedzieć jednak ja uciszyłam go gestem ręki.



- Nie ważne, okej? Nie mów czegoś czego nie potrafisz zapewnić – wyprzedziłam go spuszczając głowę do dołu. Moje trampki w tym momencie wydawały się o niebo lepszym widokiem.



- Wiem że…



- Och, daj spokój, Andy. Po prostu, chcę być już w domu, okej? – spojrzałam na chłopaka z wielką niepewnością wymalowaną na twarzy. Ruszyłam w kierunku bramy kiedy zauważyłam jak kiwa głową.



Przez dłuższy czas nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Z jednej strony byłam mu za to wdzięczna, a z tej drugiej: byłam nieco zawiedziona. Chociaż nie wiedziałam z jakiego powodu tak jest, cały czas czułam się z tym źle. Zastanawiałam się, jak to by było: wkroczyć do zupełnie innego i nowego zarazem świata pełnego przygód i niebezpieczeństwa. Byłam ciekawa jak to jest być w gronie przyjaciół Andiego i szczerze powiedziawszy chciałam tego spróbować.



- Chyba nie wywarłem na Tobie za dobrego wrażenia, co? – zachrypnięty głos Andiego wyciągnął mnie z morza rozmyśleń. Spojrzałam na niego zdezorientowanym wzrokiem studiując to co właśnie powiedział. Zmarszczyłam czoło nie wiedząc co ma na myśli. Chłopak, jakby czytał mi w myślach bądź z mimiki mojej twarzy chwycił za moją dłoń przez co na chwilę przestałam oddychać a następnie podwinął minimalnie rękaw ukazując dość widzialny ślad jego złości na moim nadgarstku. – Chciałbym… Może wymażemy to i nie wiem… Zaczniemy od nowa? – Zaproponował niepewnie spoglądając na mnie ukradkiem. Zwróciłam głowę na wprost zaciągając rękaw z powrotem.



- Chętnie. – Odpowiedziałam czując nagły i tajemniczy podmuch ciepła w środku mojego ciała, gdzieś głęboko, na dnie serca. Z całych sił próbowałam zwalczyć uśmiech wdzierający się na moje policzki. – Pod jednym warunkiem. – Dopowiedziałam z lekkim wahaniem zatrzymując się na chwilę tym samym zatrzymując Andiego. Chłopak spojrzał na mnie z niezrozumieniem w oczach, zauważyłam jak jego szczęka znowu się napina. – Żadnych akcji impulsywnych, okej?



- Przecież mówiłem Ci żebyśmy o tym zapomnieli… - Klatka piersiowa Andiego niebezpiecznie się naprężyła, przez co na moim ciele znalazła się dość pokaźna gęsia skórka.  Pokręciłam głową.



- Nie o to mi chodzi.. – Pokręciłam palcem wskazującym tuż przed jego twarzą. Brown zmarszczył czoło próbując dotrzeć do tego co miałam na myśli. Po chwili uśmiechnął się a jego ciało powoli zaczynało się rozluźniać.



- Och, chodzi Ci o to że Cię pocałowałem? – Zapytał podnosząc jedną brew do góry, zabierając ze sobą jeden z kącików ust. Uśmiechnęłam się nieśmiało kiwając głową a moje policzki zaczęły piec. Andy cały czas mnie zaskakiwał, pozwalał mi poznać go bliżej. A kolejną cechę jaką odkryłam, była odwaga i otwartość. – Nawet jednego? Jednego jedynego? – drążył zbliżając się do mnie. Widziałam w jego oczach rozbawienie, nie potrafiłam nie odwzajemnić jego uśmiechu który stawał się coraz większy z każdą kolejną sekundą.- Okej – odparł wzdychając. – To co? Przyjacielski uścisk na dobry początek? – Zapytał wyciągając szerokie ręce w moją stronę, kiwnęłam ochoczo głową. Nim się obejrzałam zatapiałam się w jego silnym i głębokim uścisku. Miałam wrażenie jakby wysysał ze mnie całą energię poprzez jeden jedyny gest jaki skierował w moją stronę.  Po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie i ruszyliśmy w kierunku który wybrałam wcześniej.



Miałam wrażenie jakby czas w tym momencie gonił mnie nieubłaganie. Między mną a Andim panowała całkowita cisza, przerywana jedynie dźwiękiem naszego oddechu. Przez jakiś czas zastanawiałam się nad tym co powinnam powiedzieć, by ta cisza przestała być tak przytłaczająca. Miałam pustkę w głowie. Zerkając na ulicę po drugiej stronie jedni, zauważyłam idącą rodzinę. Małżeństwo uśmiechające się do siebie, widać że są bezgranicznie szczęśliwi, a między nimi, małe, na moje oko czteroletnie dziecko. Śmiejące się do granic możliwości skakało ciągnąc za sobą ręce rodziców. Spuściłam głowę przypominając sobie chwile spędzone z obojgiem rodziców. Prawdę mówiąc, nadal chciałam żeby tak było. Żeby rodzice wrócili do siebie i żebyśmy znów byli jedną całą rodziną…



- W porządku? – usłyszałam ściszony głos Andiego. Przez chwilę patrzyłam na niego zdezorientowana. Zamrugałam kilka razu pozbywając się z głowy niepotrzebnych uczuć jakie w tym momencie pływały w moim umyśle. Uśmiechnęłam się słabo kiwając głową. – Zawsze możesz mi powiedzieć co Cię gryzie, a ewidentnie coś Cię gryzie… - mruknął posyłając mi lekki uśmiech. Odwróciłam głowę w kierunku miejsca gdzie jeszcze przed chwilą szła rodzina. Westchnęłam cicho napotykając jedynie puste miejsce.



- W porządku. – odparłam dotykając opuszkami palców rozgrzanego czoła. – Po prostu rozbolała mnie głowa. – Zatrzymałam się przy furtce od mojego domu. – Dzięki za odprowadzenie.  



- Nie ma za co. – Brunet uśmiechnął się do mnie. Zmniejszył odległość między nami, pochylił się i pocałował mnie w policzek. Byłam pewna że moje policzki teraz płoną czerwienią. – Do zobaczenia jutro. – Odwrócił się i zaczął kierować się w stronę swojego, tak myślę domu. Ja natomiast otworzyłam furtkę i zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Odwróciłam się nagle, gdy usłyszałam wołanie Andiego. – Miałabyś coś przeciwko gdybym odwiedzał Cię wieczorami, tak jak wczoraj? – zapytał uśmiechając się. Przewróciłam oczami.



- Nie, idź już! – pogoniłam go na co chłopak zaczął się śmiać a następnie gestem ręki pożegnał się po raz drugi.



Zamknąwszy drzwi frontowe znalazłam się po środku holu. Rozejrzałam się wokół jakbym była tu pierwszy raz a następnie westchnęłam ruszając do schodów. Kiedy znalazłam się już w moim pokoju, zdjęłam torbę i rzuciłam ją w kąt. Usiadłam na skrawku łóżka i po raz kolejny zaczęłam się rozglądać. Zaczęłam wyobrażać sobie jakby to było: Wracać codziennie ze szkoły ze świadomością że w domu czeka na mnie jedno z rodziców… Potrząsnęłam energicznie głową, przy okazji przechylając ją na bok. Dotykając wciąż rozgrzanego czoła miałam wrażenie jakby stawało się coraz bardziej ciepłe gdy tylko pomyślę o tym co było, a co mogłoby być… Wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni aby wyjąć z apteczki potrzebne tabletki. Podskoczyłam nagle gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Niepewnie podeszłam do wizjera, zaglądając przez niego zmarszczyłam czoło widząc przed drzwiami Bruneta. Przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi a wtedy, zostałam brutalnie obezwładniona z powietrza. Chłopak nie czekając ani sekundy dłużej, wszedł do mieszkania i nim się obejrzałam byłam przyciśnięta przez jego ciało do ściany. Jego malinowe a zarazem spragnione wargi przylegały do moich. Miałam wrażenie jakbym robiła coś czego nie mogłam, jakby to było zakazane, ale nie wiedziałam dlaczego tak jest. Kiedy rozchyliłam wargi razem z chłopakiem zaczęłam toczyć bitwę językami. Nie było sposoby na nieodwzajemnienie uśmiechu Andiego podczas gdy nasze usta nadal były połączone. Jakby były przeznaczone sobie nawzajem. Kiedy straciłam kontakt z soczystymi ustami Andiego, uniosłam swoje i nadal z zamkniętymi oczami szukałam jego. Chłopak oparł swoje czoło o moje i dotknął swoją ciepłą dłonią mojego policzka i skroni. Nasze oddechy mieszały się ze sobą, tworząc jeden wspaniały, wspólny taniec.



- Nie potrafię tak. – Szepnął otwierając oczy. Patrzył na mnie, a ja miałam wrażenie jakby chciał mnie spalić. Jego czekoladowe oczy płonęły, sprawiały iż ja jeszcze bardziej chciałam się w nie wtopić. Przejechał opuszkami palców po mojej dolnej wardze uważnie wypalając swój wzrok w moich oczach. Kiedy zjechał wzrokiem na moje usta, uśmiechnął się lekko i ponownie utopił nas w ciepłym pocałunku. Z tą różnicą iż tym razem, nie trzymał mnie uwięzioną między ścianą a nim. Jego ręce delikatnie oplotły moje kruche ciało zapewniając mi jeszcze więcej bezpieczeństwa. Nawet nie przypuszczałam że mogę czuć się naprawdę bezpieczna przy kimś tak bardzo wybuchowym jak Andy.



Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni kiedy dobiegły do nas kroki mojego ojca. Stanął w progu drzwi i ze zmarszczką między brwiami spojrzał na nas. Jego wyraz twarzy z początku przypominała coś w rodzaju przerażenia, jednak kiedy zauważył mnie, od razu się rozpogodził jednak nie na tyle by napięta atmosfera między nim a mną i Andim rozproszyła się całkowicie. Kątem oka zauważyłam jak Andy napina szczękę.



- Panie Evans – chłopak skinął głową w kierunku mojego taty a następnie ruszył w stronę wyjścia. Cofnął się nagle, jakby o czymś sobie przypomniał i podszedł do mnie. Złożył pocałunek na moim czole, a ja w tym czasie przymknęłam lekko powieki. Odsunął się i wyminął mojego ojca zamykając za sobą drzwi.  



- Co on tutaj robił? – Mój ojciec zapytał odwieszając swoją marynarkę na jeden z wieszaków. Patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem mówiącym „Nie masz wyjścia, musisz powiedzieć”. Westchnęłam głęboko przewracając oczami.



- Odprowadzał mnie do domu. – Odparłam spokojnie wracając do kuchni. Ból głowy nieoczekiwanie zniknął bezpowrotnie. Czułam cały czas na sobie wzrok mojego taty. Odwróciłam się napięcie trzymając w ręku apteczkę. Kiedy już zamknęłam szafkę do której włożyłam apteczkę, uśmiechnęłam się do ojca i pocałowałam do w policzek a następnie wyminęłam.


- Nie możesz się z nim spotykać. – Zatrzymałam się gwałtownie na słowa taty. Odwróciłam się do niego i zmarszczyłam czoło. – On nie jest dla ciebie odpowiedni.


- Nie rozumiem. – Cofnęłam się i podeszłam znów do taty.



- Po prostu nie chcę żebyś się z nim spotykała.

Miałam wrażenie jakbym w tej chwili właśnie dostała czymś ciężkim w twarz. Zmarszczyłam czoło będąc jeszcze bardziej zdezorientowana. Chciałam się dowiedzieć dlaczego tak mówi. Przecież to jest moje życie. To ja decyduje kto w nim będzie a kto nie. Obserwowałam jak się do mnie zbliża. Przytulił mnie do siebie. Mogłam wyczuć to z jakim uczuciem to robi. Troska, miłość rodzicielska, chęć ochrony przed niebezpieczeństwem…


- Nie zakochuj się w nim – Jego ciepły głos otulił moją twarz. Zdrętwiałam kiedy wypowiedział „Nie zakochuj się”. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Wokół mnie pojawiła się gruba bariera która uniemożliwiała mi dowiedzenie się o co chodzi. Odsunęłam się od niego i nadal patrzyłam na niego z zaskoczeniem w oczach i niewiedzą. Westchnął głośno i ruszył w głąb domu. – Zawołam Cię na obiad.

Nic nie mówiąc odwróciłam się napięcie i wróciłam do pokoju. Zamknąwszy drzwi, oparłam się o nie i przejechałam opuszkami palców po moim wargach. Uśmiechnęłam się lekko przypominając sobie słowa chłopaka i sposób w jaki na mnie patrzył. Wszystko zniknęło jak bańka mydlana kiedy tylko przed oczami pojawił się mój ojciec i to co powiedział. Odepchnęłam się od drzwi i ruszyłam do łóżka. Skrzyżowałam nogi i oparłam się o poduszki.        


- Puk, puk, można? – Nagle usłyszałam delikatny i wesoły głos mojej mamy.  Powróciłam do pozycji siedzącej i kiwnęłam niepewnie głową. Matka podeszła żwawo do łóżka i usiadła obok mnie. Nie potrafiłam niczego odczytać z jej twarzy. Z jednej strony, wyglądała na bardzo podekscytowaną czymś, a z drugiej, na zmartwioną. – Byłam o okolicy i pomyślałam że was odwiedzę. – Odparła uśmiechając się szczerze. Odgarnęła mi kosmyk włosów z twarzy, dokładnie mi się przyglądając. Uśmiechnęłam się do niej lekko nie wiedząc jaki ma cel, a ma go na pewno! – Jak w szkole? – zapytała wstając z miejsca.


- Nie wiem jakich słów się spodziewasz. – Odpowiedziałam niechętnie podpierając ręce na kolanach.

- Prawdziwych, kochanie. – Mama rozglądała się po moim pokoju. Przekręciłam głowę na bok mrużąc oczy. Zastanawiałam się co mogę jej powiedzieć, a co jest zakazane. – Słyszałam od taty że masz duże powodzenie u chłopaków. – Odparła znów zajmując miejsce obok mnie. Przewróciłam teatralnie oczami. – To co? Zdradzisz mi jak ma na imię? – Zapytała śmiejąc się lekko.


- A… Zaraz! Tata Cie wysłał tak? – zapytałam pośpiesznie przyglądając się Matce.



- Nie wysłał mnie, chcę po prostu wiedzieć jak Ci się z nimi układa i czy masz już kogoś. – Wzruszyła ramionami, a jej twarz nadal była uśmiechnięta. – Mówił tylko że jakiś bardzo przystojny chłopiec odprowadzał Cię do domu… - mrugnęła. Otworzyłam usta by coś powiedzieć, jednak na złość, nic mi nie przychodziło mądrego do głowy. Zaczęłam dokładnie studiować każde jej słowo



- Na pewno nie patrzę na niego pod tym kątem jaki masz na myśli, oboje macie. – uniosłam ręce w geście obronnym . – Jest irytujący, denerwujący, wybuchowy, po za tym, nie podoba mi się. Najzwyczajniej w świecie przyczepił się do mnie, chociaż nie prosiłam go o to i odczepić się nie umie. – wzruszyłam ramionami wpatrując się w swoje dłonie.



- Też tak mówiłam, na początku mojej znajomości z Twoim tatą.



- Ale Tata to nie Andy, A ty to nie ja… Proszę Cię, przestań już mnie przesłuchiwać…




- Andy? Ma na imię Andy? – Nagle jej twarz spoważniała. – Chodzicie razem do szkoły? – Nie dawała za wygraną. Kiwnęłam lekko głową zerkając na nią. Posłałam jej ostrzegające spojrzenie które mówiło „Przestań i zmień temat”. – No dobrze. A może byś mnie odwiedziła? Mieszkam niedaleko z przyjacielem i jego dziećmi… - Zaproponowała wpatrując się we mnie wyczekująco. Zamarłam. Nie pomyślałabym że ona może mieszkać z jakimś facetem… To dlatego odeszła od Taty? Pokiwałam głową odważając się na lekki uśmiech. Mama przytuliła mnie do siebie, co całkowicie mnie zaskoczyło. – Dziękuję kochanie, to naprawdę wiele dla mnie znaczy… 

2 komentarze:

  1. miło się czyta naprawdę :-) bardzo ciekawy rozdział czekam na następny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się gorąco... xD Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń