W
|
ybiegłam ze szkoły,
zaraz po dzwonku. Nie chciałam wpadać na Andiego. Bałam się go, bałam się z nim
rozmawiać, bałam się… Zaufać. Miałam wrażenie że właśnie to robię, zaczynam mu
ufać, zaczynam się do niego przyzwyczajać, mimo że znamy się tak nie wiele
czasu… Przez ostatnie kilka godzin, nic innego nie robiłam jak siedzieć i
myśleć. Nie ważne gdzie spojrzałam, jaką lekcje miałam. Zawsze był. Zawsze
widziałam jak na mnie patrzy, nadal słyszałam każde jego słowo, czułam jego
pocałunek.
Miałam przeogromną nadzieję że go nie spotkam, że go
jeszcze nie będzie… Cóż… Tak? Więc, myliłam się. I to cholernie. W momencie gdy
pchnęłam drzwi i zaczęłam zbiegać po schodkach, zatrzymałam się gwałtownie
zauważając Browna opierającego się o drzwi samochodu, ręce miał skrzyżowane na
piersiach a noga była przystawiona do drugiej. Wyglądał tak bardzo tajemniczo,
a zarazem tak seksownie, ciemne okulary zdecydowanie dodawały mu uroku. Czekał.
Na mnie.
Kiedy zauważył mnie, odepchnął się od pojazdu i
ruszył w moim kierunku. Niepewna poprawiłam torbę na ramieniu a następnie
rozejrzałam się wokół szukając dobrej drogi do ucieczki. Wstrzymałam oddech
kiedy stanął przede mną, a ręka którą ściskał kilka godzin temu, zaczęła piec.
- Witaj ponownie, Gaby. – Odezwał się łagodnym
tonem, uśmiechając się lekko. Z początku… Po chwili jego linie szczęki
drastycznie się zarysowały, usta ułożyły w cienka linię a zmarszczka między
brwiami sprawiła że mój strach był znacznie większy.
- Hej. – Mój głos wydawał się tak cichy, jakbym
prawie szeptała. Zmarszczyłam czoło kiedy Andy wyciągnął rękę w kierunku mojego
ramienia. Spojrzał na mnie, w ten znienawidzony przeze mnie sposób.
- Pokaż – rozkazał dotykając materiały mojej bluzy
którą założyłam zaraz po wejściu na lekcję. Zadrżałam przypominając sobie widok
jaki zauważyłam na bolącej ręce. Pokręciłam pośpiesznie głową chcąc go wyminąć,
jednak chłopak nie chciał odpuścić. – Po prostu pokaż, Gaby. – syknął
uniemożliwiając mi przejście. Zawahałam się widząc jego coraz bardziej
rozzłoszczony wzrok. Zdjęłam torbę z ramienia z zamiarem postawienia jej na
kostce, Andy chwycił ją nim dotknęła podłogi nadal uporczywie na mnie patrząc.
Nabrałam gwałtownie powietrza a mój oddech stawał się coraz bardziej drżący
kiedy ściągałam jeden rękawów. Kiedy
Andy delikatnie dotknął posiniaczonego miejsca, zamknęłam oczy odwracając głowę
w drugą stronę. Odliczałam sekundy do momentu kiedy będę mogła ponownie ukryć
bolące miejsce za materiałem bluzy. Otworzyłam oczy, dopiero wtedy kiedy
usłyszałam westchnięcie Andiego pełne poczucia winy. Otworzył usta by coś
powiedzieć jednak ja uciszyłam go gestem ręki.
- Nie ważne, okej? Nie mów czegoś czego nie
potrafisz zapewnić – wyprzedziłam go spuszczając głowę do dołu. Moje trampki w
tym momencie wydawały się o niebo lepszym widokiem.
- Wiem że…
- Och, daj spokój, Andy. Po prostu, chcę być już w
domu, okej? – spojrzałam na chłopaka z wielką niepewnością wymalowaną na
twarzy. Ruszyłam w kierunku bramy kiedy zauważyłam jak kiwa głową.
Przez dłuższy czas nie zamieniliśmy ani jednego
słowa. Z jednej strony byłam mu za to wdzięczna, a z tej drugiej: byłam nieco
zawiedziona. Chociaż nie wiedziałam z jakiego powodu tak jest, cały czas czułam
się z tym źle. Zastanawiałam się, jak to by było: wkroczyć do zupełnie innego i
nowego zarazem świata pełnego przygód i niebezpieczeństwa. Byłam ciekawa jak to
jest być w gronie przyjaciół Andiego i szczerze powiedziawszy chciałam tego
spróbować.
- Chyba nie wywarłem na Tobie za dobrego wrażenia,
co? – zachrypnięty głos Andiego wyciągnął mnie z morza rozmyśleń. Spojrzałam na
niego zdezorientowanym wzrokiem studiując to co właśnie powiedział.
Zmarszczyłam czoło nie wiedząc co ma na myśli. Chłopak, jakby czytał mi w
myślach bądź z mimiki mojej twarzy chwycił za moją dłoń przez co na chwilę
przestałam oddychać a następnie podwinął minimalnie rękaw ukazując dość
widzialny ślad jego złości na moim nadgarstku. – Chciałbym… Może wymażemy to i
nie wiem… Zaczniemy od nowa? – Zaproponował niepewnie spoglądając na mnie
ukradkiem. Zwróciłam głowę na wprost zaciągając rękaw z powrotem.
- Chętnie. – Odpowiedziałam czując nagły i
tajemniczy podmuch ciepła w środku mojego ciała, gdzieś głęboko, na dnie serca.
Z całych sił próbowałam zwalczyć uśmiech wdzierający się na moje policzki. –
Pod jednym warunkiem. – Dopowiedziałam z lekkim wahaniem zatrzymując się na
chwilę tym samym zatrzymując Andiego. Chłopak spojrzał na mnie z
niezrozumieniem w oczach, zauważyłam jak jego szczęka znowu się napina. –
Żadnych akcji impulsywnych, okej?
- Przecież mówiłem Ci żebyśmy o tym zapomnieli… -
Klatka piersiowa Andiego niebezpiecznie się naprężyła, przez co na moim ciele
znalazła się dość pokaźna gęsia skórka. Pokręciłam
głową.
- Nie o to mi chodzi.. – Pokręciłam palcem
wskazującym tuż przed jego twarzą. Brown zmarszczył czoło próbując dotrzeć do
tego co miałam na myśli. Po chwili uśmiechnął się a jego ciało powoli zaczynało
się rozluźniać.
- Och, chodzi Ci o to że Cię pocałowałem? – Zapytał
podnosząc jedną brew do góry, zabierając ze sobą jeden z kącików ust. Uśmiechnęłam
się nieśmiało kiwając głową a moje policzki zaczęły piec. Andy cały czas mnie
zaskakiwał, pozwalał mi poznać go bliżej. A kolejną cechę jaką odkryłam, była
odwaga i otwartość. – Nawet jednego? Jednego jedynego? – drążył zbliżając się
do mnie. Widziałam w jego oczach rozbawienie, nie potrafiłam nie odwzajemnić
jego uśmiechu który stawał się coraz większy z każdą kolejną sekundą.- Okej –
odparł wzdychając. – To co? Przyjacielski uścisk na dobry początek? – Zapytał
wyciągając szerokie ręce w moją stronę, kiwnęłam ochoczo głową. Nim się obejrzałam
zatapiałam się w jego silnym i głębokim uścisku. Miałam wrażenie jakby wysysał
ze mnie całą energię poprzez jeden jedyny gest jaki skierował w moją
stronę. Po dłuższej chwili odsunęliśmy
się od siebie i ruszyliśmy w kierunku który wybrałam wcześniej.
Miałam wrażenie jakby czas w tym momencie gonił mnie
nieubłaganie. Między mną a Andim panowała całkowita cisza, przerywana jedynie
dźwiękiem naszego oddechu. Przez jakiś czas zastanawiałam się nad tym co
powinnam powiedzieć, by ta cisza przestała być tak przytłaczająca. Miałam
pustkę w głowie. Zerkając na ulicę po drugiej stronie jedni, zauważyłam idącą
rodzinę. Małżeństwo uśmiechające się do siebie, widać że są bezgranicznie
szczęśliwi, a między nimi, małe, na moje oko czteroletnie dziecko. Śmiejące się
do granic możliwości skakało ciągnąc za sobą ręce rodziców. Spuściłam głowę
przypominając sobie chwile spędzone z obojgiem rodziców. Prawdę mówiąc, nadal
chciałam żeby tak było. Żeby rodzice wrócili do siebie i żebyśmy znów byli
jedną całą rodziną…
- W porządku? – usłyszałam ściszony głos Andiego.
Przez chwilę patrzyłam na niego zdezorientowana. Zamrugałam kilka razu
pozbywając się z głowy niepotrzebnych uczuć jakie w tym momencie pływały w moim
umyśle. Uśmiechnęłam się słabo kiwając głową. – Zawsze możesz mi powiedzieć co
Cię gryzie, a ewidentnie coś Cię gryzie… - mruknął posyłając mi lekki uśmiech.
Odwróciłam głowę w kierunku miejsca gdzie jeszcze przed chwilą szła rodzina.
Westchnęłam cicho napotykając jedynie puste miejsce.
- W porządku. – odparłam dotykając opuszkami palców
rozgrzanego czoła. – Po prostu rozbolała mnie głowa. – Zatrzymałam się przy
furtce od mojego domu. – Dzięki za odprowadzenie.
- Nie ma za co. – Brunet uśmiechnął się do mnie.
Zmniejszył odległość między nami, pochylił się i pocałował mnie w policzek.
Byłam pewna że moje policzki teraz płoną czerwienią. – Do zobaczenia jutro. –
Odwrócił się i zaczął kierować się w stronę swojego, tak myślę domu. Ja
natomiast otworzyłam furtkę i zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Odwróciłam się
nagle, gdy usłyszałam wołanie Andiego. – Miałabyś coś przeciwko gdybym
odwiedzał Cię wieczorami, tak jak wczoraj? – zapytał uśmiechając się.
Przewróciłam oczami.
- Nie, idź już! – pogoniłam go na co chłopak zaczął
się śmiać a następnie gestem ręki pożegnał się po raz drugi.
Zamknąwszy drzwi frontowe znalazłam się po środku
holu. Rozejrzałam się wokół jakbym była tu pierwszy raz a następnie westchnęłam
ruszając do schodów. Kiedy znalazłam się już w moim pokoju, zdjęłam torbę i
rzuciłam ją w kąt. Usiadłam na skrawku łóżka i po raz kolejny zaczęłam się
rozglądać. Zaczęłam wyobrażać sobie jakby to było: Wracać codziennie ze szkoły
ze świadomością że w domu czeka na mnie jedno z rodziców… Potrząsnęłam
energicznie głową, przy okazji przechylając ją na bok. Dotykając wciąż
rozgrzanego czoła miałam wrażenie jakby stawało się coraz bardziej ciepłe gdy
tylko pomyślę o tym co było, a co mogłoby być… Wstałam z łóżka i skierowałam
się do kuchni aby wyjąć z apteczki potrzebne tabletki. Podskoczyłam nagle gdy usłyszałam
dzwonek do drzwi. Niepewnie podeszłam do wizjera, zaglądając przez niego
zmarszczyłam czoło widząc przed drzwiami Bruneta. Przekręciłam zamek i
otworzyłam drzwi a wtedy, zostałam brutalnie obezwładniona z powietrza. Chłopak
nie czekając ani sekundy dłużej, wszedł do mieszkania i nim się obejrzałam
byłam przyciśnięta przez jego ciało do ściany. Jego malinowe a zarazem
spragnione wargi przylegały do moich. Miałam wrażenie jakbym robiła coś czego
nie mogłam, jakby to było zakazane, ale nie wiedziałam dlaczego tak jest. Kiedy
rozchyliłam wargi razem z chłopakiem zaczęłam toczyć bitwę językami. Nie było
sposoby na nieodwzajemnienie uśmiechu Andiego podczas gdy nasze usta nadal były
połączone. Jakby były przeznaczone sobie nawzajem. Kiedy straciłam kontakt z
soczystymi ustami Andiego, uniosłam swoje i nadal z zamkniętymi oczami szukałam
jego. Chłopak oparł swoje czoło o moje i dotknął swoją ciepłą dłonią mojego
policzka i skroni. Nasze oddechy mieszały się ze sobą, tworząc jeden wspaniały,
wspólny taniec.
- Nie potrafię tak. – Szepnął otwierając oczy.
Patrzył na mnie, a ja miałam wrażenie jakby chciał mnie spalić. Jego
czekoladowe oczy płonęły, sprawiały iż ja jeszcze bardziej chciałam się w nie
wtopić. Przejechał opuszkami palców po mojej dolnej wardze uważnie wypalając
swój wzrok w moich oczach. Kiedy zjechał wzrokiem na moje usta, uśmiechnął się
lekko i ponownie utopił nas w ciepłym pocałunku. Z tą różnicą iż tym razem, nie
trzymał mnie uwięzioną między ścianą a nim. Jego ręce delikatnie oplotły moje kruche
ciało zapewniając mi jeszcze więcej bezpieczeństwa. Nawet nie przypuszczałam że
mogę czuć się naprawdę bezpieczna przy kimś tak bardzo wybuchowym jak Andy.
Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni kiedy dobiegły
do nas kroki mojego ojca. Stanął w progu drzwi i ze zmarszczką między brwiami
spojrzał na nas. Jego wyraz twarzy z początku przypominała coś w rodzaju
przerażenia, jednak kiedy zauważył mnie, od razu się rozpogodził jednak nie na
tyle by napięta atmosfera między nim a mną i Andim rozproszyła się całkowicie.
Kątem oka zauważyłam jak Andy napina szczękę.
- Panie Evans – chłopak skinął głową w kierunku
mojego taty a następnie ruszył w stronę wyjścia. Cofnął się nagle, jakby o
czymś sobie przypomniał i podszedł do mnie. Złożył pocałunek na moim czole, a
ja w tym czasie przymknęłam lekko powieki. Odsunął się i wyminął mojego ojca
zamykając za sobą drzwi.
- Co on tutaj robił? – Mój ojciec zapytał
odwieszając swoją marynarkę na jeden z wieszaków. Patrzył na mnie przenikliwym
wzrokiem mówiącym „Nie masz wyjścia, musisz powiedzieć”. Westchnęłam głęboko
przewracając oczami.
- Odprowadzał mnie do domu. – Odparłam spokojnie
wracając do kuchni. Ból głowy nieoczekiwanie zniknął bezpowrotnie. Czułam cały
czas na sobie wzrok mojego taty. Odwróciłam się napięcie trzymając w ręku
apteczkę. Kiedy już zamknęłam szafkę do której włożyłam apteczkę, uśmiechnęłam
się do ojca i pocałowałam do w policzek a następnie wyminęłam.
- Nie możesz się z nim spotykać. – Zatrzymałam się
gwałtownie na słowa taty. Odwróciłam się do niego i zmarszczyłam czoło. – On
nie jest dla ciebie odpowiedni.
- Nie rozumiem. – Cofnęłam się i podeszłam znów do
taty.
- Po prostu nie chcę żebyś się z nim spotykała.
Miałam wrażenie jakbym w tej chwili właśnie dostała
czymś ciężkim w twarz. Zmarszczyłam czoło będąc jeszcze bardziej
zdezorientowana. Chciałam się dowiedzieć dlaczego tak mówi. Przecież to jest
moje życie. To ja decyduje kto w nim będzie a kto nie. Obserwowałam jak się do
mnie zbliża. Przytulił mnie do siebie. Mogłam wyczuć to z jakim uczuciem to
robi. Troska, miłość rodzicielska, chęć ochrony przed niebezpieczeństwem…
- Nie zakochuj się w nim – Jego ciepły głos otulił
moją twarz. Zdrętwiałam kiedy wypowiedział „Nie zakochuj się”. Nie wiedziałam
co mam o tym myśleć. Wokół mnie pojawiła się gruba bariera która uniemożliwiała
mi dowiedzenie się o co chodzi. Odsunęłam się od niego i nadal patrzyłam na
niego z zaskoczeniem w oczach i niewiedzą. Westchnął głośno i ruszył w głąb
domu. – Zawołam Cię na obiad.
Nic nie mówiąc odwróciłam się napięcie i wróciłam do
pokoju. Zamknąwszy drzwi, oparłam się o nie i przejechałam opuszkami palców po
moim wargach. Uśmiechnęłam się lekko przypominając sobie słowa chłopaka i
sposób w jaki na mnie patrzył. Wszystko zniknęło jak bańka mydlana kiedy tylko
przed oczami pojawił się mój ojciec i to co powiedział. Odepchnęłam się od
drzwi i ruszyłam do łóżka. Skrzyżowałam nogi i oparłam się o poduszki.
- Puk, puk, można? – Nagle usłyszałam delikatny i
wesoły głos mojej mamy. Powróciłam do pozycji siedzącej i kiwnęłam
niepewnie głową. Matka podeszła żwawo do łóżka i usiadła obok mnie. Nie
potrafiłam niczego odczytać z jej twarzy. Z jednej strony, wyglądała na bardzo
podekscytowaną czymś, a z drugiej, na zmartwioną. – Byłam o okolicy i
pomyślałam że was odwiedzę. – Odparła uśmiechając się szczerze. Odgarnęła mi
kosmyk włosów z twarzy, dokładnie mi się przyglądając. Uśmiechnęłam się do niej
lekko nie wiedząc jaki ma cel, a ma go na pewno! – Jak w szkole? – zapytała
wstając z miejsca.
- Nie wiem jakich słów się spodziewasz. –
Odpowiedziałam niechętnie podpierając ręce na kolanach.
- Prawdziwych, kochanie. – Mama rozglądała się po
moim pokoju. Przekręciłam głowę na bok mrużąc oczy. Zastanawiałam się co mogę
jej powiedzieć, a co jest zakazane. – Słyszałam od taty że masz duże powodzenie
u chłopaków. – Odparła znów zajmując miejsce obok mnie. Przewróciłam teatralnie
oczami. – To co? Zdradzisz mi jak ma na imię? – Zapytała śmiejąc się lekko.
- A… Zaraz! Tata Cie wysłał tak? – zapytałam
pośpiesznie przyglądając się Matce.
- Nie wysłał mnie, chcę po prostu wiedzieć jak Ci
się z nimi układa i czy masz już kogoś. – Wzruszyła ramionami, a jej twarz
nadal była uśmiechnięta. – Mówił tylko że jakiś bardzo przystojny chłopiec
odprowadzał Cię do domu… - mrugnęła. Otworzyłam usta by coś powiedzieć, jednak
na złość, nic mi nie przychodziło mądrego do głowy. Zaczęłam dokładnie
studiować każde jej słowo
- Na pewno nie patrzę na niego pod tym kątem jaki
masz na myśli, oboje macie. – uniosłam ręce w geście obronnym . – Jest
irytujący, denerwujący, wybuchowy, po za tym, nie podoba mi się. Najzwyczajniej
w świecie przyczepił się do mnie, chociaż nie prosiłam go o to i odczepić się
nie umie. – wzruszyłam ramionami wpatrując się w swoje dłonie.
- Też tak mówiłam, na początku mojej znajomości z
Twoim tatą.
- Ale Tata to nie Andy, A ty to nie ja… Proszę Cię,
przestań już mnie przesłuchiwać…
- Andy? Ma na imię Andy? – Nagle jej twarz
spoważniała. – Chodzicie razem do szkoły? – Nie dawała za wygraną. Kiwnęłam
lekko głową zerkając na nią. Posłałam jej ostrzegające spojrzenie które mówiło
„Przestań i zmień temat”. – No dobrze. A może byś mnie odwiedziła? Mieszkam
niedaleko z przyjacielem i jego dziećmi… - Zaproponowała wpatrując się we mnie
wyczekująco. Zamarłam. Nie pomyślałabym że ona może mieszkać z jakimś facetem…
To dlatego odeszła od Taty? Pokiwałam głową odważając się na lekki uśmiech.
Mama przytuliła mnie do siebie, co całkowicie mnie zaskoczyło. – Dziękuję
kochanie, to naprawdę wiele dla mnie znaczy…
miło się czyta naprawdę :-) bardzo ciekawy rozdział czekam na następny ! <3
OdpowiedzUsuńRobi się gorąco... xD Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuń