niedziela, 28 lipca 2013

7. You never know what to do or where you need to go back.

S
iedząc na skrawku łóżka, zapisywałam kolejne litery do mojego pamiętnika. Słowa które powstały na papierze, były nie odwracalne, były nie do cofnięcia. Były tym, co czułam, jak się czułam. Byłam zbyt skupiona na przelewanie moich emocji, nim się spostrzegłam, usłyszałam silne uderzenie o moje okno. Spojrzałam w stronę źródła hałasu a to kogo za nimi zobaczyłam całkowicie zbiło mnie z tropu. Zamknąwszy notatnik, schowałam go do jednej z szuflad obok mojego łóżka a następnie podeszłam niepewnie do drzwi balkonowych i przekręciłam klamkę.

- Co ty tu robisz? – warknęłam patrząc na Andiego piorunującym spojrzeniem przy okazji otwierając drzwi. Czekałam na odpowiedź, mimo iż nadal się go bałam. Co ja mówię, byłam wystraszona jak nigdy… A pomyśleć że jeszcze tak trzy minuty temu byłam otoczona spokojem, czułam się bezpieczna. Nie otrzymałam od niego żadnej odpowiedzi, cały czas od momentu zobaczenia go, widziałam jego wzrok. Jego ciemny wzrok w którym odbijały się promienie światła z jednej z moich lampek nocnych które akurat były zapalone. Kiedy otworzyłam drzwi na tyle by mógł wejść, Ruszył w moją stronę, poczułam jego dłoń spoczywającą na moim policzku. Nie minęła nawet sekunda gdy przywarł ustami do moich. Zaskoczył mnie, sprawił iż gwałtownie cofnęłam się do tyłu wraz z jego naciskiem przy okazji wślizgując swój język do środka moich ust. Nasze języki zaczęły toczyć ze sobą walkę o dominację. Chciałam to przerwać, chciałam się dowiedzieć jakim cudem znalazł mnie. Jego zapach dotarł do moich nozdrzy delikatnie je drażniąc. Nie mogłam, nie potrafiłam mu się oprzeć. Napierał na moje ciało, aż do chwili gdy moje plecy spotkały się z drzwiami od pokoju. Moje ręce powędrowały na jego tors, zaciskając się na jego idealnie wyprasowanej koszulce. Poczułam się zawiedziona gdy Andy odsunął się ode mnie, jednak nie na tyle bym nie czuła jego gorącego i jednocześnie przyśpieszonego oddechu na mojej szyi.

- Jesteś moja – szepnął podpierając się rękoma o drzwi nie dając mi drogi ucieczki. Jego ręce spokojnie spoczywały po obu stronach mojego ciała. Patrzył na mnie, patrzył znów z tą czekoladą w oczach prosto w moje oczy, po raz kolejny tego dnia wywiercając mi miliony palących dziur w źrenicach. Byłam zbyt zaskoczona, by cokolwiek odpowiedzieć. Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć to co właśnie miało miejsce. Obserwowałam jak jego jeden z kącików ust delikatnie się podnosi, jego oczy nadal były umieszczone na poziomie mojej twarzy. Zapomniałam jak się oddycha gdy tylko dotknął opuszkami palców moich rozgrzanych warg. Nieoczekiwanie odsunął się ode mnie na kilka kroków, zostawiając mnie nadal przyciśniętą do drzwi. Podszedł do łóżka i przejechał palcami ramkę ze zdjęciem na którym byłam z Mamą i Tatą. Dzięki lampce umieszczonej niedaleko fotografii, dostrzegłam jak się uśmiecha.

- Powinnaś już iść spać… - odezwał się odwracając do mnie przodem. – Cóż, chyba miałaś taki zamiar… - Dopowiedział śledząc wzrokiem moje ciało, zaczynając od stóp, kończąc na twarzy. Zbliżył się ponownie do mnie, i chowając kosmyk za ucho które znajdowało się na moim czole patrzył głęboko w oczy. – Oddychaj, Gaby. – Jego głos był przeraźliwie delikatny. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z jego sensu słów. Wypuściłam powietrze z płuc nadal nie zdolna do poruszenia się. – Zaufaj mi, Gaby. – Poprosił, gładząc wewnętrzną stroną swojej dłoni mój lewy policzek. – Zaufaj. – Powtórzył wplatając swoją drugą dłoń w moją. Pociągnął w stronę łóżka i rozchylił kołdrę, dając mi do zrozumienia bym się położyła. Nie wiem dlaczego ale, zrobiłam to co chciał. Położyłam się i obserwowałam jak ściąga kurtkę i kładzie ją na podłodze. Niedługo po tym, leżał obok. To było magiczne. Cały czas patrzył mi prosto w oczy, ani razu się nie odzywając dopóki nie zamknęłam oczy i nie zasnęłam.     
~~~~~~~~~~

Zmuszona do gwałtownego wstania, powoli wyciągając się uchyliłam powieki. Będąc nadal w amoku wyobraźni wyciągnęłam prawą rękę i potarłam nią miejsce obok. Podniosłam sie gwałtownie a następnie wytarłam obiema rękoma zaspane oczy. Rozejrzałam się ostrożnie po pokoju szukając Andiego. Nikogo nie było, drzwi od łazienki były delikatnie uchylone, tak jak je zostawiałam. Wyciągając rękę do stolika nocnego, pociągnęłam za szufladę w której zobaczyłam mój pamiętnik. To samo miejsce gdzie go wczoraj kładłam… Spojrzawszy w dół, zobaczyłam czyste miejsce. Nie było żadnej kurtki, żadnych butów, tylko dywan. Podnosząc się do pozycji prostej, odwróciłam głowę w stronę balkonu, który wydawał się nie naruszony, uchylone okno tak jak je wczoraj zostawiałam.  Przejechałam opuszkami palców po dolnej wardze zamykając delikatnie powieki i uśmiechając się lekko. To naprawdę się zdarzyło? Był tutaj? Czy to był sen? Otworzyłam oczy słysząc kolejny raz ten denerwujący dźwięk budzika. Wyłączyłam go a następnie zeszłam z łóżka. Podeszłam do szafy i rozsunęłam ja delikatnie. Sięgając ręką po bluzkę i jeansy do moich uszu dobiegł głos Andiego komentującego mój strój. Odwróciłam się gwałtownie mając wrażenie jakby był tu nadal. Jednak nikogo prócz mnie nie było w pokoju. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki gdzie wzięłam prysznic, ubrałam się i uczesałam w dobieranego warkocza.

Zawieszając na ramieniu torbę otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach zauważyłam Tatę wychodzącego z salonu. Ta sama rutyna, ubieranie butów, wzięcie w rękę kurtki i teczki do pracy, wsiadanie do samochodu, kierunek; szkoła. W między czasie, ta sama gadka „będzie dobrze”, „poradzisz sobie”, „jesteś silna”… Zastanawiałam się przez całą drogę kiedy zmieni to swoje gadanie, naprawdę nie miałam ochoty więcej tego wysłuchiwać. Zwłaszcza gdy każdy wie, nawet on, z pewnością o przereklamowaniu tych słów. Otóż to. Są całkowicie przereklamowane, i niezgodne z prawdą. Gdy tylko samochód się zatrzymał przed szkołą, miałam wrażenie jakby przestrzeń w środku znacznie się zmniejszała. Jakby była całkiem pozbawiona powietrza. Pociągnęłam za klamkę uprzednio posyłając Tacie lekki uśmiech opuściłam jego auto.

Na moment miałam okazję zaczerpnąć gwałtownie powietrza, tylko na moment… bo kiedy tylko moje nogi zbliżały się coraz bardziej do drzwi szkoły, znów byłam pozbawiona jakiegokolwiek powietrza, a co dopiero mówić o wejściu do szkoły… Nic w sumie nowego, te same chamskie i obrzydliwe spojrzenia, ta sama cisza, wszystko to same. Niby wszystko jak wcześniej, a jednak inaczej.

Nie miałam ze sobą żadnego obuwia na zmianę, ani okrycia więc bez problemu ruszyłam w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro. A kiedy już byłam na piętrze gdzie miała się odbyć moja pierwsza lekcja, od razu miałam ochotę zawrócić i pójść inną drogą. Nieopodal schodów znajdowała się ta sama grupka chłopaków między którymi stał Andy. Zaczerpnęłam głęboko powietrza a następnie wypuściłam je stawiając pierwsze kroki na piętrze. Z każdym krokiem, chciałam coraz bardziej uciec, jednak nie mogłam. Byłam za blisko, zauważyli mnie. Zerkając na nich przelotnie zobaczyłam jak Andy również na mnie zerka, uśmiechając się lekko przy tym na co od razu odwróciłam wzrok i przyśpieszyłam kroku. To nie mogło się wydarzyć, to był po prostu jeden z moich głupich snów…

- Hej, jak się spało? – głos który usłyszałam tuż za moimi plecami, sprawił iż po raz kolejny tego dnia przestałam oddychać. Zatrzymałam się, a kiedy to zrobiłam, przede mną stanął Andy, patrzył na mnie tak samo jak w nocy.

- O co Ci chodzi? – Zapytałam obojętnie zrzucając jego rękę która dopiero ci znalazła się na moim ramieniu.

- Możesz się tak nie zachowywać? – warknął chwytając mnie za tą sama rękę co wczoraj. Jego oczy znowu pociemniały a szczęka się ścisnęła. Andy z pewnością przyciągnął uwagę kilku osób swoim wybuchem.

- Czyli jak? Daj mi spokój. Wybuchaj na inne dziewczyny, ja nie jestem zainteresowana. – odwarknęłam próbując wyrwać rękę z uścisku. Jego wzrok palił moją twarz, specjalnie przestałam na niego patrzeć, nie chciałam aby widział mój sekret, nie chciałam żeby wiedział że się go boję…

- Owszem, ponieważ jesteś… - zaczął głaszcząc moje włosy. – Moja. – Jego głos był taki inny… Nie przypominał wczorajszego, takiego złego, groźnego, ostrzegającego i zdeterminowanego. Był relaksujący, był pewny i łagodny. Zbliżył do mnie swoją twarz na niebezpieczną odległość, był za blisko.

- Nie jestem Twoja, jestem niczyja. – Odparłam odsuwając się od niego. Szarpnęłam mocno ręką, by uwolnić się z uścisku Andiego. – Daj, mi, spokój. – Poleciłam podkreślając każde słowo.

Nie wiem jak, ale udało mi się go przekonać. Puścił moją rękę i z zaciśniętą szczęką dalej na mnie patrzył. Denerwował się, jego oczy zaczęły być coraz bardziej ciemne. Miałam wrażenie jakby wszystkie ściany i sufit nad nami przestał istnieć, a zamiast tego, staliśmy na pustkowiu w środku huraganu który niósł ze sobą deszcz, błyskawice i potężne grzmoty. Poczułam dużą adrenalinę na postawienie się mu. Poczułam jak znowu złapał mnie za ramiona i gwałtownie pchnął w stronę ściany. Przycisnął mnie do niej mocno nadal na mnie patrząc wściekle. 

- I co? Myślisz że się boję? Zmartwię Cię, bo wcale. Daj mi spokój, nie mam ochoty zawierać nowych, niepotrzebnych dla mnie znajomości. Zwłaszcza z kimś takim jak ty. – zakpiłam posyłając mu sztuczny uśmiech.

- Ufasz mi. – Odparł patrząc na mnie nadal ciemnymi oczami. Nadal był wściekły, jednak w jego tonie było słychać spokój. Zadziwiał mnie, nie potrafiłam zrozumieć jak on to robi. Mówi ze spokojem w głosie podczas zdenerwowania, ale czy to jest dobre określenie dla jego teraźniejszego stanu?

- Nie ufam Ci. – Pokręciłam sprzecznie głową chcąc potwierdzić swoje słowa. – Nikomu nie ufam, i to się nigdy nie zmieni. Daj mi spokój. – Dokończyłam twardo patrząc na niego chłodnym wzrokiem.

- Mylisz się, Gaby. – Jego głos tym razem był nieco podniesiony jednak nadal spokojny. – Tak cholernie się mylisz… - dopowiedział nachylając się na de mną, czułam jego oddech przy moim uchu.

- Przestań grać, Andy. Już Ci mówiłam, nie jestem zainteresowana. Znajdź inną dziewczynę. – Odparłam mierząc się wzrokiem z Andim. Nie ruszył się, nadal trzymał mnie przyciśniętą do ściany, tak jak w nocy… Pokręciłam głową chcąc wymazać niepotrzebne obrazy jakie w tej chwili ukazały się przed moimi oczami.

- Nie gram, Gaby. Próbuję Cię rozgryźć. – Wyjaśnił odsuwając się od mojego ucha, powrócił oczami do moich, uśmiechając się przy tym. Przeniósł obie dłonie na ścianę, pomiędzy moim ciałem. Po jego złości nie było ani śladu. Patrząc na mnie, powoli się rozluźniał. Jego klatka piersiowa nie była już tak napięta, jak przedtem, a szczęka spoczywała spokojnie tam gdzie powinna, a jego oczy… Jego oczy rozjaśniały jego twarz, ukazując przy tym nieziemski urok jaki w sobie miał. Hipnotyzował. Sprawiał iż wszystko wokół nas, przestawało istnieć. Złość jaka we mnie buzowała jeszcze tak niedawno, uleciała zapomniana, zostawiając po sobie pustkę, obojętną pustkę nie wiedząca co zrobić. Na ziemię jednak, przywrócił mnie, nas głos nauczyciela podchodzącego do nas.

- Wszystko w porządku, Panie Brown? – zapytał klepiąc Andiego po ramieniu. Chłopak w ułamku sekundy odsunął się ode mnie i zabrał ręce ze ściany, umożliwiając mi tym samym ucieczkę, do której się nie zmusiłam.

- W jak najlepszym, Panie Johnson. – Odpowiedział uśmiechając się w stronę nauczyciela. Byłam jeszcze bardziej skołowana niż przedtem, zaskakiwał mnie tymi swoimi nagłymi zmianami nastroju… P. Johnson spojrzał na mnie, wzrokiem który chciał się dowiedzieć tego samego ode mnie. Spuściłam głowę lekko kiwając głową.

- Widzimy się na lekcji… - Odparł odchodząc od nas. Patrzyłam jak powoli znika za filarem. Kiedy tylko straciłam go z pola widzenia, poczułam jak serce przestaje być, gdy tylko usłyszałam zachrypnięty głos, Andiego tuż nad moim uchem…

- Do zobaczenia później, Gaby. – szepnął odsuwając się ode mnie na tyle bym mogła odejść, ja jednak zanim to zrobiłam, patrzyłam na niego całkowicie oczarowana i niezdolna do jakiegokolwiek odezwania się.

- Do zobaczenia. – mruknęłam odzyskując siłę w nogach. Wyminęłam go ściskając mocno moją torbę. Byłam jak w transie, nawet nie zauważyłam jak dotarłam pod salę w której miała się odbyć moja pierwsza lekcja tego dnia, Geografia…

Dzisiejszy dzień mogłam spokojnie zaliczyć do tych kiedy nie mogę się skupić na danej lekcji. Ale czy była jeszcze taka sytuacja bym uważała? Nie, zdecydowanie nie. Trzymając w dłoni ołówek nad pustą kartką zeszytu, wpatrywałam się w deszcz który właśnie zaczął padać. Z pewnością będzie burza. Pomyślałam spoglądając na ciemne i zaszarzałe chmury. Wszystko co przyszło mi do głowy teraz wydawało się takie bez uczuć, takie… narzucane i ciemne. Jak Jego oczy… Potrząsnęłam głową chcąc pozbyć się niechcianego gościa w mojej głowie. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos nauczycielki stojącej tuż przy mojej ławce…

- Zgadzasz się ze mną, Gabriello? – Zapytała przeszywając mnie wzrokiem, skrzywiłam się gdy wypowiedziała moje pełne imię, pokiwałam lekko głową marząc by odeszła stąd i kontynuowała to co zaczęła. – No i co ja mam z tobą zrobić, Gabriello? – kolejny raz zapytała krzyżując ręce na piersiach. Zmarszczyłam czoło, patrząc na jej twarz.

- Niech pani jej odpuści, raz dziewczyna się zapatrzyła… - Gdzieś za plecami nauczycielki usłyszałam źródło nieznanego mi dotąd głosu. Pani Gordon gwałtownie się odwróciła do przodu klasy. Kiedy to zrobiła, miałam możliwość zobaczenia tego, kto chciał by nauczycielka mi odpuściła. Język ugrzązł mi w gardle gdy tylko zobaczyłam jednego z przyjaciół Andiego. Blondyn był nieco odwrócony na tył klasy, bacznie obserwując przy tym ruchy P. Gordon.

- Co tobie z pewnością za często się zdarza… - wspomniała dotykając opuszkami palców swojej brody i potarła ją teatralnie. Odwróciłam głowę powrotem do okna gdy po Sali rozbrzmiał się głośny rechot pozostałych. Przez następne dwadzieścia minut nic nadzwyczajnego się nie stało, Nauczycielka kontynuowała swoją lekcję, stojąc przy mapie. Część osób w klasie rozmawiało, część zajmowało się studiowaniem książek, a jeszcze inna część słuchała kompletnie niezrozumianego przeze mnie języka Pani Gordon. A ja? Ja wpatrywałam się w krople deszczu pozostawione na szybie okna. Usilnie zaczęłam zastanawiać się nad moim kontaktem z Kate. Zadawałam sobie tyle pytań, a na żadne nie miałam odpowiedzi… W tym czasie, poczułam jak ktoś rzuca we mnie kawałkiem zgniecionej kartki. Zmarszczyłam czoło rozglądając się po sali, rozwinęłam ją a następnie dokładnie przeczytałam napisy.

„musimy pogadac.”


Przełknęłam głośno ślinę rozglądając się jeszcze raz po klasie. Tym razem, zauważyłam prawdopodobnego nadawcę wiadomości. To był ten sam chłopak który obronił mnie przed nauczycielką…



Hej kochani!
Jak się macie? No! tym razem jestem mega z siebie zadowolona, rozdział wyszedł według mnie rewelacyjny. Następny pojawi się za około dwa tygodnie, ponieważ już we wtorek wyjeżdżam do Włoch na obóz i wrócę dopiero w sobotę za tydzień. Trzymajcie się cieplutko i komentujcie, to naprawdę dodaje mi dużo motywacji do kontynuowania. Do zobaczenia za dwa tygodnie misiaki. 
:)

2 komentarze:

  1. swietny rozdział! czasem czuję się tak jakbym naprawdę była tą bohaterką, cudnie piszesz i z niecierpliwością czekam na następny! życzę Ci miłego pobytu za granicą, opal się!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdzial! Rozpisalas sie kochana ^_^

    OdpowiedzUsuń