niedziela, 21 lipca 2013

6. Trust your heart.

K
iedy byłam wystarczająco daleko by zniknąć z pola widzenia Andiego, spowolniłam próbując opanować drżenie mojego ciała i przyśpieszonego oddechu. Odwróciłam się na chwilę by upewnić się czy przypadkiem chłopak za mną nie idzie, odetchnęłam z ulgą kiedy dostrzegłam w oddali tylko i wyłącznie parę staruszków i małe dzieci goniące się nawzajem po placu.

Kiedy się odwróciłam w kierunku gdzie zmierzałam, moje serce zamarło na nagły ruch jakieś obcej osoby. Szybko jednak wyrzuciłam przedostatnie słowo w niepamięć widząc przed sobą zmartwioną twarz Kate. Jej wzrok był skierowany na moją bolącą rękę którą odruchowo złapałam, przy okazji sycząc z bólu.

- Co Ci się stało, Gaby? – jej głos wydawał się nieco zmartwiony. Złapała mnie za rękę którą trzymałam bolące miejsce a następnie mimo moich sprzeciwów odsunęła ją na tyle, by móc zobaczyć co ukrywałam. – K-Kto Ci to zrobił? – zapytała niepewnie drżącym głosem.

- Nikt. – Na sam dźwięk wypowiadanego przeze mnie słowa zadrżałam. Modliłam się by tylko Kate tego nie zauważyła, wiedziałam że gdyby jednak tak się stało, nie dałaby mi żyć dopóki nie powiem jej prawdy. Och, naprawdę tak myślałam? Cóż… Jestem naiwna. Jej wzrok mówił sam za siebie, nie była co do tego wcale a wcale przekonana.

- To co? Może sobie sama to zrobiłaś? – zapytała dokładnie przyglądając się śladowi na mojej ręce. – Gaby, kogo ty chcesz oszukać? – zapytała kolejne pytanie kierując swój wzrok na moją twarz.

Uśmiechnęłam się do niej chamsko, jednak ten uśmiech tak szybko zniknął jak się pojawił. A wszystko to przez głos Andiego gdzieś nieopodal nas. Moje ciało zesztywniało diametralnie, a moje oczy skierowały się gdzieś za plecy Kate. Moje serce ponownie nabrało znacznie szybszego tempa niż na początku, a oddech ugrzązł gdzieś w płucach. Nie potrafiłam wypuścić powietrza. Strach znów zawładnął wszystkimi moimi komórkami. Pierwszy raz czułam tak ogromny strach. A to wszystko przez jeden, może dwa szarpnięcia mnie za rękę… W tej chwili nie było już dla mnie ważne to czy Kate coś zrobi, odezwie się… W tej chwili błagałam kogoś kto moim zdaniem nie istnieje i nigdy nie istniał o to by Andy mnie nie zobaczył. Dosłownie moje całe ciało, cały umysł krzyczał „Proszę, niech mnie nie pozna. Proszę pomóż mi uciec”…

- Gaby, wszystko w porządku? – Na ziemię zwołał mnie nadal zmartwiony głos Kate. Zamrugałam kilka razy kierując wzrok na jej twarz. – Jesteś blada… - zauważyła wskazując jedną ręką na moją twarz.

- Kate, chodźmy stąd, proszę Cię… - odparłam błagalnym tonem łapiąc ją za rękę. Jej twarz wyrażała niezrozumienie, zdezorientowanie, zmartwienie i niepewność. Jednak mimo to, ścisnęła również moją rękę i podążyła za mną. Szłyśmy bardzo szybko, przez cały czas miałam wrażenie jakby Andy za nami szedł, jakby był dwa kroki za nami…

- Możesz mi powiedzieć o co chodzi? Skąd masz tą śliwę na ręce i dlaczego spanikowałaś jak On – wskazała za siebie  – Cię zaczął wołać? – Potok pytań jaki wypływał z jej ust sprawiał iż coraz bardziej żałowałam swojej decyzji odnośnie pójścia z Kate gdziekolwiek. Jednak byłam pewna iż Andy mnie nie dotknie znów w obecności mojej przyjaciółki.

- Daj spokój, Kate. Przestań udawać że Cię to w jakikolwiek sposób obchodzi – westchnęłam wpatrując się w przestrzeń przed nami. Gwałtownie zostałam zmuszona do zatrzymania się. A kiedy już to zrobiłam, spojrzałam z wyrzutem na Kate.

- To ty przestań udawać taką obojętną, Gaby. Mam wokół siebie wiele osób którym na tobie zależy i zamiast to doceniać, traktujesz to jak parzący teren od którego musisz trzymać się jak najdalej. – Sprzeciwiła mi się puszczając moją rękę. Zrobiła to! Naprawdę to zrobiła… Pierwszy raz zrobiła coś wbrew mnie.

- Nic nie wiesz – warknęłam unikając jej natarczywego wzroku. Robiłam wszystko, byleby nie patrzeć jej w oczy.

- Ach tak? To może zastanówmy się dlaczego... Nawet nie chcesz mi opowiedzieć o tym chłopaku z którym byłaś w kawiarni. Nic nie chcesz mi opowiadać, i to nazywasz przyjaźnią? Czy ty w ogóle wiesz co oznacza „przyjaźń”? – zapytała z frustracją zaznaczając cudzysłów w powietrzu. Czułam że to jeszcze nie koniec, i miałam rację. Miała dużo do powiedzenia. – Prawdziwy przyjaciel, zawsze Cię wesprze, nie ważne co by to było, zawsze będzie po Twojej stronie, zawsze Cię wysłucha, pocieszy, pomoże, będzie dzielić się z tobą szczęściem i radością, zawsze będzie przy tobie, nie ważne co zrobisz, zawsze będzie przy tobie. A ty? Pytasz się mnie co się stało? Pytasz czemu jestem smutna, czemu jestem wesoła, próbujesz pomagać? Jesteś zawsze kiedy mam dosyć wszystkiego i kiedy ty jesteś mi potrzebna? Nie. Bo ty zawsze, masz wszystko i wszystkich gdzieś. Czujesz się lepiej z dala od ludzi. Więc po co ci Ja? Zastanów się… - odparła wymijając mnie. Stałam nadal w tym samym miejscu przez jakiś czas wpatrując się tempo w kierunku odchodzącej Kate. Miałam mętlik w głowie, każde jej słowo kotłowało się w mojej głowie. Już nie obchodziło mnie to czy Andy jest tuż za mną, nic mnie już nie obchodziło. Byłam tylko ja, mój mętlik i nic więcej. Ruszyłam powoli w kierunku domu, powietrze otulało moje ciało od czasu do czasu przypominając mi o śladzie na ręce zrobionym przez Andiego.

Kiedy po paru minutach dotarła do domu, zakryła drugą ręką sine miejsce a następnie otworzyła drzwi i weszła do środka. Trzaskając drzwiami ruszyłam na górę schodami w kierunku mojego pokoju.  

Zamknąwszy drzwi, rzuciłam torbę na łóżko. Byłam wściekła, mimo iż nie przejęłam się zbytnio słowami Kate, bo w zasadzie słyszałam podobne tego typu słowa prawie codziennie. Więc dlaczego jestem zła? Nie potrafiłam tego wyjaśnić, źle się czułam.
Usiadłam na łóżku i zabrawszy jedną z poduszek na swoje kolana wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Chciałam zostać sama, chciałam aby wszyscy mnie ignorowali, nadal uważali za dziwadło i kompletnie nic nie wartą, głupią dziewczynę. Nie chciałam poznawać nowych ludzi, nie chciałam poznać Andiego. Odruchowo złapałam się za ramię, które nadal było mocno zaróżowione. Od razu pomyślałam o tym iż to był zły pomysł, ręka nadal mnie bolała nie ważne ile czasu minęło od mojego ostatniego spotkania z nim, miałam wrażenie jakby to miało miejsce dosłownie pół minuty temu.

Poruszenie się klamki.

Pchnięcie drzwi

Skrzypnięcie,

Nieznana osoba.

Nieznana? Dlaczego nadal miałam wrażenie jakbym jej nie znała? Przecież to mama… Może dlatego że wyjechała? Może dlatego że nie uczestniczyła w jakimś dużym stopniu w moim dorastaniu? Może ja jej naprawdę nie znam?

- Cześć kruszynko – Weszła pewnie do mojego pokoju, zamykając drzwi. Na sam dźwięk słowa jakim mnie nazwała, coraz dziwniej się czułam. Nie byłam jakąś małą dziewczynką do której powinna tak się odnosić. Chyba jeszcze się nie przyzwyczaiła do tego że jestem prawie dorosła…

 - Nie nazywaj mnie tak – odpowiedziałam chłodnym tonem, odwracając się ponownie w stronę okna. Usłyszałam jak stawia kroki w moim kierunku a następnie poczułam jak materac na którym siedziałam delikatnie ugiął się pod jej ciężarem. – Nie jestem dzieckiem okej? Mam szesnaście lat i chyba jesteś tego świadoma, mamo. – odparłam tonem który próbowałam zwalczyć, nie chciałam być dla niej chamska… Samo wyszło.

- Gaby ja wiem że ty masz do mnie żal o to, nawet powinnaś, ale…

- Nie mamo. Nie mam żalu, po prostu nie jestem już kimś do kogo możesz tak się zwracać. – Odparłam wzruszając ramionami. Odliczałam czas w jakim zniknie. Mało mnie obchodziło to czy ma jeszcze coś do powiedzenia, przestałam jej słuchać jednak nadal wyraźnie słyszałam gdzieś w oddali jej głos. Skupiałam się na czymś innym, na deszczu który właśnie zaczął stukać w moje okno balkonowe. Zamknęłam oczy i spróbowałam być niewidzialna. Nie miałam ochoty na rozmowę, nawet jeśli to była moja mama która swoją drogą chyba potrafi czytać w myślach, usłyszałam tylko jak wstaje i udała się do drzwi za którymi zaraz zniknęła zamykając je. Mam to, czego chciałam. Jestem sama. Jak palec. I nikt nie jest mi potrzebny…


Ale czy naprawdę tego chciałam? Czy naprawdę chciałam tak żyć? Być przecinkiem między wierszami? Może jednak już takie życie mi się znudziło, i mam ochotę na jakąś przygodę? Z kimś? Mam już szesnaście lat. Od dobrych, ośmiu lat żyję w samotności, bez przyjaciela bez czułości, wsparcia i poczucia bezpieczeństwa. Mimo, iż mieszkałam pod jednym dachem z kimś kto powinien być dla mnie najważniejszy, nie czułam się jakoś wyjątkowo. Nie czułam tego co mogłam czuć będąc z obojgiem rodziców. To wszystko minęło, wraz z odejściem mamy i prawda jest taka, że nie chcę żeby było znów tak jak dawniej. Nie chcę żeby wróciła, nie chciałam tego spotkania, nie chciałam znów wracać do przeszłości. Nie chciałam. Więc… Dlaczego stało się inaczej? Dlaczego wszystko co się właśnie dzieje, jest przeciwko mnie? 


Hej kochani!
Odwiedzam was dzisiaj z małą niespodzianką! Szczerze powiedziawszy nie jestem jakoś za bardzo zadowolona z tego rozdziału. Jak dla mnie, jest zbyt krótki za co bardzo przepraszam, ale no nie miałam pomysłu co jeszcze tutaj zamieścić. Zostawcie po sobie komentarz, każdy mały gest daje mi naprawdę silnego kopa w tyłek i dodaje motywacji! Do zobaczenia za tydzień, 3majcie się cieplutko. 
:)


3 komentarze:

  1. piękny szablon zmiana się przydała! :)
    Trochę krótkie ale nie nudne i to się liczy !

    OdpowiedzUsuń
  2. co ty gadasz??!! rozdział cudny! tak jak inne!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super piszesz ;* Tylko ten Andy mi sie nie podoba... Jak on traktuje Gaby?
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń