K
|
iedy
byłam wystarczająco daleko by zniknąć z pola widzenia Andiego, spowolniłam
próbując opanować drżenie mojego ciała i przyśpieszonego oddechu. Odwróciłam
się na chwilę by upewnić się czy przypadkiem chłopak za mną nie idzie,
odetchnęłam z ulgą kiedy dostrzegłam w oddali tylko i wyłącznie parę staruszków
i małe dzieci goniące się nawzajem po placu.
Kiedy się odwróciłam w
kierunku gdzie zmierzałam, moje serce zamarło na nagły ruch jakieś obcej osoby. Szybko jednak wyrzuciłam
przedostatnie słowo w niepamięć widząc przed sobą zmartwioną twarz Kate. Jej
wzrok był skierowany na moją bolącą rękę którą odruchowo złapałam, przy okazji
sycząc z bólu.
- Co Ci się stało,
Gaby? – jej głos wydawał się nieco zmartwiony. Złapała mnie za rękę którą
trzymałam bolące miejsce a następnie mimo moich sprzeciwów odsunęła ją na tyle,
by móc zobaczyć co ukrywałam. – K-Kto Ci to zrobił? – zapytała niepewnie
drżącym głosem.
- Nikt. – Na sam dźwięk
wypowiadanego przeze mnie słowa zadrżałam. Modliłam się by tylko Kate tego nie
zauważyła, wiedziałam że gdyby jednak tak się stało, nie dałaby mi żyć dopóki
nie powiem jej prawdy. Och, naprawdę tak myślałam? Cóż… Jestem naiwna. Jej wzrok
mówił sam za siebie, nie była co do tego wcale a wcale przekonana.
- To co? Może sobie
sama to zrobiłaś? – zapytała dokładnie przyglądając się śladowi na mojej ręce.
– Gaby, kogo ty chcesz oszukać? – zapytała kolejne pytanie kierując swój wzrok
na moją twarz.
Uśmiechnęłam się do
niej chamsko, jednak ten uśmiech tak szybko zniknął jak się pojawił. A wszystko
to przez głos Andiego gdzieś nieopodal nas. Moje ciało zesztywniało
diametralnie, a moje oczy skierowały się gdzieś za plecy Kate. Moje serce
ponownie nabrało znacznie szybszego tempa niż na początku, a oddech ugrzązł
gdzieś w płucach. Nie potrafiłam wypuścić powietrza. Strach znów zawładnął
wszystkimi moimi komórkami. Pierwszy raz czułam tak ogromny strach. A to
wszystko przez jeden, może dwa szarpnięcia mnie za rękę… W tej chwili nie było
już dla mnie ważne to czy Kate coś zrobi, odezwie się… W tej chwili błagałam
kogoś kto moim zdaniem nie istnieje i nigdy nie istniał o to by Andy mnie nie
zobaczył. Dosłownie moje całe ciało, cały umysł krzyczał „Proszę, niech mnie
nie pozna. Proszę pomóż mi uciec”…
- Gaby, wszystko w
porządku? – Na ziemię zwołał mnie nadal zmartwiony głos Kate. Zamrugałam kilka
razy kierując wzrok na jej twarz. – Jesteś blada… - zauważyła wskazując jedną
ręką na moją twarz.
- Kate, chodźmy stąd,
proszę Cię… - odparłam błagalnym tonem łapiąc ją za rękę. Jej twarz wyrażała
niezrozumienie, zdezorientowanie, zmartwienie i niepewność. Jednak mimo to,
ścisnęła również moją rękę i podążyła za mną. Szłyśmy bardzo szybko, przez cały
czas miałam wrażenie jakby Andy za nami szedł, jakby był dwa kroki za nami…
- Możesz mi powiedzieć
o co chodzi? Skąd masz tą śliwę na ręce i dlaczego spanikowałaś jak On –
wskazała za siebie – Cię zaczął wołać? –
Potok pytań jaki wypływał z jej ust sprawiał iż coraz bardziej żałowałam swojej
decyzji odnośnie pójścia z Kate gdziekolwiek. Jednak byłam pewna iż Andy mnie
nie dotknie znów w obecności mojej przyjaciółki.
- Daj spokój, Kate.
Przestań udawać że Cię to w jakikolwiek sposób obchodzi – westchnęłam wpatrując
się w przestrzeń przed nami. Gwałtownie zostałam zmuszona do zatrzymania się. A
kiedy już to zrobiłam, spojrzałam z wyrzutem na Kate.
- To ty przestań udawać
taką obojętną, Gaby. Mam wokół siebie wiele osób którym na tobie zależy i
zamiast to doceniać, traktujesz to jak parzący teren od którego musisz trzymać
się jak najdalej. – Sprzeciwiła mi się puszczając moją rękę. Zrobiła to!
Naprawdę to zrobiła… Pierwszy raz zrobiła coś wbrew mnie.
- Nic nie wiesz –
warknęłam unikając jej natarczywego wzroku. Robiłam wszystko, byleby nie
patrzeć jej w oczy.
- Ach tak? To może
zastanówmy się dlaczego... Nawet nie chcesz mi opowiedzieć o tym chłopaku z
którym byłaś w kawiarni. Nic nie chcesz mi opowiadać, i to nazywasz przyjaźnią?
Czy ty w ogóle wiesz co oznacza „przyjaźń”? – zapytała z frustracją zaznaczając
cudzysłów w powietrzu. Czułam że to jeszcze nie koniec, i miałam rację. Miała
dużo do powiedzenia. – Prawdziwy przyjaciel, zawsze Cię wesprze, nie ważne co
by to było, zawsze będzie po Twojej stronie, zawsze Cię wysłucha, pocieszy,
pomoże, będzie dzielić się z tobą szczęściem i radością, zawsze będzie przy
tobie, nie ważne co zrobisz, zawsze będzie przy tobie. A ty? Pytasz się mnie co
się stało? Pytasz czemu jestem smutna, czemu jestem wesoła, próbujesz pomagać? Jesteś
zawsze kiedy mam dosyć wszystkiego i kiedy ty jesteś mi potrzebna? Nie. Bo ty
zawsze, masz wszystko i wszystkich gdzieś. Czujesz się lepiej z dala od ludzi.
Więc po co ci Ja? Zastanów się… - odparła wymijając mnie. Stałam nadal w tym
samym miejscu przez jakiś czas wpatrując się tempo w kierunku odchodzącej Kate.
Miałam mętlik w głowie, każde jej słowo kotłowało się w mojej głowie. Już nie
obchodziło mnie to czy Andy jest tuż za mną, nic mnie już nie obchodziło. Byłam
tylko ja, mój mętlik i nic więcej. Ruszyłam powoli w kierunku domu, powietrze
otulało moje ciało od czasu do czasu przypominając mi o śladzie na ręce
zrobionym przez Andiego.
Kiedy po paru minutach
dotarła do domu, zakryła drugą ręką sine miejsce a następnie otworzyła drzwi i
weszła do środka. Trzaskając drzwiami ruszyłam na górę schodami w kierunku
mojego pokoju.
Zamknąwszy drzwi,
rzuciłam torbę na łóżko. Byłam wściekła, mimo iż nie przejęłam się zbytnio
słowami Kate, bo w zasadzie słyszałam podobne tego typu słowa prawie
codziennie. Więc dlaczego jestem zła?
Nie potrafiłam tego wyjaśnić, źle się czułam.
Usiadłam na łóżku i
zabrawszy jedną z poduszek na swoje kolana wpatrywałam się w krajobraz za
oknem. Chciałam zostać sama, chciałam aby wszyscy mnie ignorowali, nadal
uważali za dziwadło i kompletnie nic nie wartą, głupią dziewczynę. Nie chciałam
poznawać nowych ludzi, nie chciałam poznać Andiego.
Odruchowo złapałam się za ramię, które nadal było mocno zaróżowione. Od
razu pomyślałam o tym iż to był zły pomysł, ręka nadal mnie bolała nie ważne
ile czasu minęło od mojego ostatniego spotkania z nim, miałam wrażenie jakby to
miało miejsce dosłownie pół minuty temu.
Poruszenie się klamki.
Pchnięcie drzwi
Skrzypnięcie,
Nieznana osoba.
Nieznana? Dlaczego
nadal miałam wrażenie jakbym jej nie znała? Przecież to mama… Może dlatego że
wyjechała? Może dlatego że nie uczestniczyła w jakimś dużym stopniu w moim
dorastaniu? Może ja jej naprawdę nie znam?
- Cześć kruszynko –
Weszła pewnie do mojego pokoju, zamykając drzwi. Na sam dźwięk słowa jakim mnie
nazwała, coraz dziwniej się czułam. Nie byłam jakąś małą dziewczynką do której
powinna tak się odnosić. Chyba jeszcze się nie przyzwyczaiła do tego że jestem
prawie dorosła…
- Nie nazywaj mnie tak – odpowiedziałam
chłodnym tonem, odwracając się ponownie w stronę okna. Usłyszałam jak stawia
kroki w moim kierunku a następnie poczułam jak materac na którym siedziałam
delikatnie ugiął się pod jej ciężarem. – Nie jestem dzieckiem okej? Mam
szesnaście lat i chyba jesteś tego świadoma, mamo. – odparłam tonem który próbowałam zwalczyć, nie chciałam być dla niej chamska… Samo wyszło.
- Gaby ja wiem że ty
masz do mnie żal o to, nawet powinnaś, ale…
- Nie mamo. Nie mam
żalu, po prostu nie jestem już kimś do kogo możesz tak się zwracać. – Odparłam
wzruszając ramionami. Odliczałam czas w jakim zniknie. Mało mnie obchodziło to
czy ma jeszcze coś do powiedzenia, przestałam jej słuchać jednak nadal wyraźnie
słyszałam gdzieś w oddali jej głos. Skupiałam się na czymś innym, na deszczu
który właśnie zaczął stukać w moje okno balkonowe. Zamknęłam oczy i spróbowałam
być niewidzialna. Nie miałam ochoty na rozmowę, nawet jeśli to była moja mama
która swoją drogą chyba potrafi czytać w myślach, usłyszałam tylko jak wstaje i
udała się do drzwi za którymi zaraz zniknęła zamykając je. Mam to, czego
chciałam. Jestem sama. Jak palec. I nikt nie jest mi potrzebny…
Ale czy naprawdę tego
chciałam? Czy naprawdę chciałam tak żyć? Być przecinkiem między wierszami? Może
jednak już takie życie mi się znudziło, i mam ochotę na jakąś przygodę? Z kimś? Mam już szesnaście lat. Od
dobrych, ośmiu lat żyję w samotności, bez przyjaciela
bez czułości, wsparcia i poczucia bezpieczeństwa. Mimo, iż mieszkałam pod
jednym dachem z kimś kto powinien być dla mnie najważniejszy, nie czułam się
jakoś wyjątkowo. Nie czułam tego co mogłam czuć będąc z obojgiem rodziców. To
wszystko minęło, wraz z odejściem mamy i prawda jest taka, że nie chcę żeby
było znów tak jak dawniej. Nie chcę żeby wróciła, nie chciałam tego spotkania,
nie chciałam znów wracać do przeszłości. Nie chciałam. Więc… Dlaczego stało się
inaczej? Dlaczego wszystko co się właśnie dzieje, jest przeciwko mnie?
∞
Hej
kochani!
Odwiedzam was dzisiaj z małą niespodzianką! Szczerze powiedziawszy nie jestem jakoś za bardzo zadowolona z tego rozdziału. Jak dla mnie, jest zbyt krótki za co bardzo przepraszam, ale no nie miałam pomysłu co jeszcze tutaj zamieścić. Zostawcie po sobie komentarz, każdy mały gest daje mi naprawdę silnego kopa w tyłek i dodaje motywacji! Do zobaczenia za tydzień, 3majcie się cieplutko. :)
Odwiedzam was dzisiaj z małą niespodzianką! Szczerze powiedziawszy nie jestem jakoś za bardzo zadowolona z tego rozdziału. Jak dla mnie, jest zbyt krótki za co bardzo przepraszam, ale no nie miałam pomysłu co jeszcze tutaj zamieścić. Zostawcie po sobie komentarz, każdy mały gest daje mi naprawdę silnego kopa w tyłek i dodaje motywacji! Do zobaczenia za tydzień, 3majcie się cieplutko. :)
piękny szablon zmiana się przydała! :)
OdpowiedzUsuńTrochę krótkie ale nie nudne i to się liczy !
co ty gadasz??!! rozdział cudny! tak jak inne!!
OdpowiedzUsuńSuper piszesz ;* Tylko ten Andy mi sie nie podoba... Jak on traktuje Gaby?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*