środa, 10 lipca 2013

5. Silence says we remember.

Ż
ołądek podszedł mi do gardła kiedy poczułam silny uścisk w łokciu Andiego tym samym zmuszając mnie do zatrzymania się o odwróceniu do niego. Kiedy stałam naprzeciw niemu, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak blisko niego stoję. Ścisnął mnie mocno przez co z pewnością będę miała ślad po jego nagłym wybuchu przez kilka dni. Spojrzałam mu w oczy, z zamiarem zapytania o co mu chodzi, ale widok jaki zobaczyłam diametralnie zniechęcił mnie do jakiegokolwiek odezwania się. Jego oczy były ciemniejsze niż przedtem, patrzył na mnie chłodno aż gęsia skórka pojawiła się na moim ciele. Jego szczęka przez chwilę była ściśnięta a jego mięśnie były napięte. Był zły.

- Słuchaj, staram się być miły bo mi Cię szkoda. Więc bądź tak uprzejma i nie pyskuj jak na małolatę przystało. – warknął przyciągając moją rękę którą trzymał jeszcze bliżej. – Zrozumiałaś? – syknął nadal patrząc na mnie chłodnym wzrokiem. Czułam jego oddech na swojej twarzy, byłam sparaliżowana. Niemrawo kiwnęłam głową krzywiąc się przy tym. I taka była różnica, Jego oczy aż zabijały chłodem, moje zaś pokazywały ból jaki mi zadawał ściskając nadal moją rękę.

- To boli, Andy. – odparłam kompletnie nie zdając sobie sprawy iż mój ton przypominał coś w rodzaju błagania. Błagałam go żeby przestał, moja ręka od zgięcia w łokciu w dół była czerwona. – Puść mnie – poprosiłam cichym głosem nie przestając na niego patrzeć. Nadal był blisko, jednak jego oczy zmieniły diametralnie barwę pod wpływem tego co mu powiedziałam chwilę później a jego postawa wyraźnie się rozkurczyła. Momentalnie puścił moją rękę i odsunął się kilka kroków dalej.

- Przepraszam… Nie chciałem, ja… - próbował coś wymyślić sensownego jednak nic nie przychodziło mu do głowy. A może tylko ja miałam takie wrażenie?

- Cokolwiek. Po prostu daj mi spokój – odparłam nadal drżącym głosem. W tej chwili chciałam się znaleźć jak najdalej Andiego. Nie miałam ochoty dłużej z nim rozmawiać.  

- Może… W ramach rekompensaty dasz się zaprosić na kawę? – zapytał z wahaniem nie zrywając ze mną kontaktu wzrokowego.

- Jesteś niemożliwy! – westchnęłam poprawiając torbę. Widząc jego zdziwione spojrzenie postanowiłam kontynuować. – Najpierw strzelasz piorunami na prawo i lewo jakbyś chciał kogoś zabić przy okazji ściskając mnie mocno za łokieć a na koniec zapraszasz mnie na kawę? – podniosłam jedną brew. – Co najdziwniejsze, zapraszasz mnie na kawę z powodu iż Ci jest mnie szkoda?

- Przeprosiłem Cię… - mruknął cicho spuszczając głowę do dołu. Zauważyłam jak jego klatka piersiowa ostrożnie i powoli podnosi się i opada. – Po prostu… Zgódź się. – zalecił wracając wzrokiem na moją twarz. Przez jakiś czas milczałam udając że się zastanawiam. Andy cierpliwie czekał wywiercając mi w źrenicach góry. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, nie wiedziałam czy chcę iść z nim, czy do domu. Nadal byłam oszołomiona tym co miało miejsce jeszcze niecałe cztery minuty temu.

- Masz problem, bo ja nie lubię kawy. – odezwałam się niepewnie patrząc mu prosto w oczy. Kiedy tylko na jego twarzy dostrzegłam delikatny uśmiech, moje usta zrobiły to samo. Nie miałam na to wpływu, chociaż byłam pewna tego iż mój uśmiech był daleki od jego.

- Herbata? Za rogiem jest dobra kawiarnia. – mruknął zachęcająco nie przestając się uśmiechać. Całe napięcie jakie w sobie trzymał chwilę temu uleciało w zapomnienie. Jednak moje ciało nadal się trzęsło. Może nie było to zbyt widoczne, i może tak bardzo się nie bałam, ale było tak. Czułam się tak, jakbym nie miała kości w nogach.

Andy przysunął się na mój lewy bok i dotykając delikatnie moich łopatek na dotyk których aż drgnęłam ruszył w stronę wcześniej wspomnianego miejsca. Moja reakcja na jego dotyk z pewnością nie uleciała jego uwadze, przez całą drogę uśmiechał się jak głupi do sera czasem na mnie zerkając. Kiedy dotarliśmy do kawiarni, jak na gentelmana przystało, Andy przepuścił mnie w drzwiach i za mną podążył w głąb lokalu. Usiadłam przy jednym z wielu stolików po środku sali napotykając zdziwiony wyraz twarzy chłopaka.

- Myślałem że wybierzesz miejsce przy ścianie, w rogu bądź pod oknem – mruknął siadając naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się lekko zdając sobie sprawę iż po raz kolejny go zadziwiam.

- To że siadam w odludnym miejscu w szkole, to nie znaczy że poza nią też w takie miejsca muszę siadać. – Odpowiedziałam chłopakowi przy okazji rozglądając się za jakąś kelnerką. Po chwili jedna z wypatrzonych podeszła do nas wręczając nam karty.

- Jakieś ciastko? – Zapytał po raz kolejny wbijając we mnie swoje spojrzenie. Pokręciłam głową nawet nie zaglądając do spisu. Wiedziałam czego chcę, a jeżeli chce bym mu wybaczyła i zapomniała o jego wcześniejszym zachowaniu, musi się poświęcić. Cały czas na mnie patrzył w oczekiwaniu na to co chce, zignorowałam go cierpliwie czekając na kelnerkę która chwilę później podeszła do naszego stolika.

- Co podać? – zapytała sięgając po notatnik i długopis który w ułamku sekundy przystawiła do papieru. Zilustrowała wzrokiem pierw Andiego posyłając w jego stronę zalotny uśmiech na co miałam ochotę dać jej w twarz. Następnie spojrzała na mnie, jednak spojrzenie jakim mnie obdarowała było wścibskie i chamskie. Gdyby mogło zabijać, za pewne już bym była martwa.

- Gorącą czekoladę poproszę. – zabrałam głos, na co dziewczyna posłała mi sztuczny uśmiech nadal zabijając mnie spojrzeniem, zanotowała moje zamówienie i skierowała wzrok na Andiego który niewzruszony cały czas mi się przyglądał. Opierał się łokciami na stole trzymając dłonie splecione ze sobą na wysokości ust. Spojrzałam na niego wymownie, na co on jakby wypadł dopiero z transu spojrzał nieobecnym wzrokiem na chwilę na kelnerkę która jak wcześniej znów zniewalająco się do niego uśmiechała. Jakby chciała czegoś od niego.

- To samo. – odezwał się po chwili szorstkim głosem, przez co na mojej skórze pojawiły się z pewnością bardzo widoczna gęsia skórka. Jego mięśnie które wyraziście można było dostrzec przez cienki materiał nieco prześwitującego, szarego topu nakrytego czarną bluzą niebezpiecznie się napięły co oznaczało tylko jedno – zdenerwował się. Zmarszczyłam czoło główkując nad prawdopodobnym powodem jego złości jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Bałam się, bałam się że znów może coś zrobić, i w tym momencie nie miałam na myśli siebie. Odwrócił głowę w stronę nachalnej kelnerki która zapisywała jego zamówienie przy okazji na niego zerkając. Napięcie które zaczęło wzrastać sprawiało iż jeszcze bardziej się bałam. Odruchowo złapałam się za nieco sine miejsce, kiedy poczułam lekki ból przegryzłam wargę chcąc ukryć fakt iż z pewnością mam ślad. Spojrzałam na mój łokieć – rzeczywiście był siny, miał odcisk grubej ręki Andiego. Spojrzałam na jego twarz która nadal była zwrócona w stronę kelnerki.

- Możesz się tak nie gapić? – warknął posyłając jej jeden ze swoich najzimniejszych spojrzeń, jego nagły wybuch sprawił iż dziewczyna podskoczyła na dźwięk jego głosu.

- P-przepraszam, p-proszę pana. – jąkała się kiwając głową którą chwilę później spuściła i odeszła do baru. Gdy już jej nie było, Brown ponownie w skupieniu na mnie spojrzał. Obserwowałam jak jego napięte ciało powoli się rozluźnia.

- Mógłbyś być trochę bardziej milszy – odezwałam się po chwili z nutka irytacji w głosie. Denerwował mnie, cały czas mnie denerwował w ten swój irytujący sposób. Nic sobie nie robiąc, dalej wywiercał mi dziury w źrenicach przez co było mi jeszcze bardziej gorąco. A może jego oczy mają coś wspólnego nie tylko z czekoladą, ale i z lawą?

- Serio, Gaby? – zapytał z nutką irytacji. – Patrzyłaś na nią jakbyś miała zamiar jej dać w ryj – dopowiedział podnosząc brew do góry. Spojrzałam na niego osłupiała zastanawiając się co mogę dobrego mu powiedzieć.

- Masz w kieszeni jeszcze jakieś wyimaginowane teorie? – zapytałam splatając ręce i układając je na stole. Chłopak na chwilę spojrzał na moje ręce, w stronę miejsca gdzie wcześniej mnie ściskał a po chwili wrócił oczami na moją twarz. Jednak tym razem, jego oczy nie wyrażały tego co widziałam w nich jeszcze przed momentem. Nie było w nich irytacji i wścibstwa. Jego oczy wydawały się takie… Smutne?

- Naprawdę nie chciałem Cię skrzywdzić, Gaby… - Jego zachrypnięty głos diametralnie zmienił barwę, na co na chwilę cała zesztywniałam. Uwolnił jedną ze swoich dłoni i niepewnie zbliżył ją do mojej ręki przy zgięciu. Przejechał opuszkami palców po sinym miejscu na chwilę spoczywając swoim wzrokiem na tym miejscu by po chwili znów patrzeć mi w oczy. Miał poczucie winy widoczne w oczach, nie tylko to, również smutek i żal do siebie.

- W porządku, Andy. – Posłałam mu ciepły uśmiech chcąc nieco uspokoić jego sumienie. Jego wzrok nadal spoczywał na mojej twarzy, drgnęłam kiedy poczułam jak zaczyna muskać opuszkami palców sine miejsce. Zabrałam ręce a następnie oparłam się plecami o krzesło.

- Przepraszam – wymruczał cofając rękę. Wywróciłam oczami przypominając sobie o tym jak bardzo irytujący był.

- Mówisz to już chyba dwudziesty raz, a ja nie zamierzam za każdym razem mówić że jest w porządku, wybaczam. – Odparłam krzyżując ręce na piersiach. Chwilę później przy naszym stoliku pojawiła się ta sama kelnerka co nas obsługiwała, z naszymi zamówieniami na tacce. Podstawiła nam na prawidłowe miejsca czekolady i uśmiechnęła się do nas, jednak nadal czułam tą dziwną wrogość ale również i strach spowodowany nagłym wybuchem Andiego w jej kierunku. Odsunęła się nieco od naszego stolika uprzednio życząc nam smacznego a następnie odeszła. Napawając się zapachem utopiłam łyżeczkę w białej pianie. Pochyliłam się nad pucharem a następnie upiłam namiastkę piany Wywołując tym samym śmiech u Andiego. Wyprostowała się a następnie spojrzała na niego pytająco.

- Masz tu piankę – zaśmiał się przybliżając dłoń do mojej twarzy. Sunął palcem po kąciku ust zabierając powód jego nagłego śmiechu. Czy można się czuć jeszcze dziwniej? Chyba jednak nie.

- Dzięki za troskę o mój wygląd. – mruknęłam kręcąc srebrną łyżeczkę w pucharze. Cały czas czułam jak skupia się na mojej twarzy, co nie ukrywam bardzo, ale to bardzo mnie irytowało. – Skorzystasz z pokusy czekolady, czy będziesz się tak gapił jakbym Ci słodką bułkę obiecała? – Najwyraźniej moja uwaga odwróciła jego uwagę od tego zajęcia. Zgodnie z tym co powiedziałam, zaczął smakować swojej porcji czekolady.
Kiedy już nasze puchary zostały doszczętnie wyczyszczone Andy, mimo moich sprzeciwów i zapewnień iż sama za siebie zapłacę… Poszedł do lady zapłacić za nasze czekolady a ja natomiast założyłam na ramię torbę i ruszyłam w stronę wyjścia. Miałam nadzieję iż mnie nie dogoni i będę mogła w spokoju dojść SAMA do domu… Czy ja naprawdę tak myślałam?

- Czekaj, odprowadzę Cię. – zaproponował doganiając mnie przy skrzyżowaniu. Teatralnie wywróciłam oczami czego szybko pożałowałam, bowiem zostałam obdarzona ZNÓW oziębłym i ostrzegawczym spojrzeniem Andiego. – Nie wywracaj na mnie oczami. – jego głos był jeszcze bardziej poważny i zimny.

- Bo co? – zapytałam zatrzymując się gwałtownie. Odwróciłam twarz w stronę bruneta który również na mnie spojrzał. Jego ciało znowu się napinało. – Znowu zostawisz ślad na mojej ręce? A może dla odmiany dostanę w twarz? – zapytałam coraz bardziej rozzłoszczona.

- Nie wiesz do czego jestem zdolny – syknął chwytając mnie za ramię i pociągnął mnie do przodu.

- Puszczaj mnie! – warknęłam próbując się wyrwać. – Nie będzie mi rozkazywać jakiś rozpuszczony szczeniak który myśli że może wszystko. – Potok słów który wyłaniał się z moich ust sprawiał iż uścisk na moim ramieniu znacznie się zwiększył.

- Zamknij się! – Krzyknął zatrzymując się i gwałtownie szarpiąc odwróciwszy się w moją stronę. Wystraszył mnie, znowu mnie wystraszył. Spojrzał na mnie, a w jego oczach było widać tylko czerń, przerażającą, śmiercionośną czerń. Jego ciałem przemawiał gniew, potężny gniew który sprawił iż mój strach był o wiele, wiele większy. W moich żyłach czułam napływającą adrenalinę a gdzieś w umyśle słyszałam jedynie „Uciekaj!”. To nie były żarty a to przerażało mnie jeszcze bardziej. Ściskając mocno moje ramię, czułam jak swoimi palcami dotyka moich kości, kiedy tylko poczułam przenikliwy ból w tym samym miejscu, łzy momentalnie napłynęły mi do powiek. Nadal trzymał mnie, patrząc mi w oczy tym swoim ciemnym, wytrąconym z równowagi, zimnym i groźnym spojrzeniem. Przeklnęłam się gdy poczułam na policzkach rozgrzaną, mokrą ciecz tworzącą ścieżkę do mojej szczęki. Na widok moich łez, które swoją drogą zaczęły bez zastanowienia spływać po moich policzkach jego oczy momentalnie rozświetliły się, jego ciało stopniowo się rozluźniało a rękę którą trzymał na moim bolącym ramieniu zabrał w ułamku sekundy.


- Gaby ja… - urwał na początku widząc mój wzrok pełen bólu i żalu. Nie miałam ochoty słuchać jego przeprosin i kolejnego zaproszenia Bóg wie gdzie. Chciałam znaleźć się od niego jak najdalej. Odsunęłam się od niego na kilka kroków i szybkim ruchem ręki otarłam mokre policzki. Kiedy tylko zobaczyłam jak ponownie unosi tą samą rękę którą trzymał mnie chwilę wcześniej i wykonał jeden krok w moją stronę, moje ciało ponownie się cofnęło. Byłam przerażona. Prócz umysłu, również serce zaczęło podpowiadać mi „Uciekaj!”. Bałam się to zrobić, bałam się że mi nie pozwoli i znowu straci kontrolę. Niepewnym krokiem ominęłam go będąc nadal w obawie przed jego sprzeciwem. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Kiedy tylko ominęłam go stojącego na środku chodnika, przyśpieszyłam tempo myśleć tylko o wejściu do domu i nie wychodzeniu z niego przez najbliższe kilka dni  albo może nawet tygodni…

2 komentarze:

  1. chce więcej erotycznych scen ! :D xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Jestem nową czytelniczką i już zakochałam się w tym blogu. Cudowny styl pisania oraz bohaterowie. Scena erotyczna również aww ;D Tak mi się podobało że poleciłam to u siebie
    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com
    Moje opowiadanie jest o nadnaturalnych istotach, ale również jest wiele wątków miłosnych, erotycznych oraz głebokich i filozoficznych, zapraszam
    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń