Ż
|
ołądek
podszedł mi do gardła kiedy poczułam silny uścisk w łokciu Andiego tym samym
zmuszając mnie do zatrzymania się o odwróceniu do niego. Kiedy stałam naprzeciw
niemu, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak blisko niego stoję. Ścisnął
mnie mocno przez co z pewnością będę miała ślad po jego nagłym wybuchu przez
kilka dni. Spojrzałam mu w oczy, z zamiarem zapytania o co mu chodzi, ale widok
jaki zobaczyłam diametralnie zniechęcił mnie do jakiegokolwiek odezwania się.
Jego oczy były ciemniejsze niż przedtem, patrzył na mnie chłodno aż gęsia
skórka pojawiła się na moim ciele. Jego szczęka przez chwilę była ściśnięta a
jego mięśnie były napięte. Był zły.
- Słuchaj, staram się
być miły bo mi Cię szkoda. Więc bądź tak uprzejma i nie pyskuj jak na małolatę
przystało. – warknął przyciągając moją rękę którą trzymał jeszcze bliżej. –
Zrozumiałaś? – syknął nadal patrząc na mnie chłodnym wzrokiem. Czułam jego
oddech na swojej twarzy, byłam sparaliżowana. Niemrawo kiwnęłam głową krzywiąc
się przy tym. I taka była różnica, Jego oczy aż zabijały chłodem, moje zaś
pokazywały ból jaki mi zadawał ściskając nadal moją rękę.
- To boli, Andy. –
odparłam kompletnie nie zdając sobie sprawy iż mój ton przypominał coś w rodzaju
błagania. Błagałam go żeby przestał, moja ręka od zgięcia w łokciu w dół była
czerwona. – Puść mnie – poprosiłam cichym głosem nie przestając na niego
patrzeć. Nadal był blisko, jednak jego oczy zmieniły diametralnie barwę pod
wpływem tego co mu powiedziałam chwilę później a jego postawa wyraźnie się
rozkurczyła. Momentalnie puścił moją rękę i odsunął się kilka kroków dalej.
- Przepraszam… Nie
chciałem, ja… - próbował coś wymyślić sensownego jednak nic nie przychodziło mu
do głowy. A może tylko ja miałam takie wrażenie?
- Cokolwiek. Po prostu
daj mi spokój – odparłam nadal drżącym głosem. W tej chwili chciałam się
znaleźć jak najdalej Andiego. Nie miałam ochoty dłużej z nim rozmawiać.
- Może… W ramach
rekompensaty dasz się zaprosić na kawę? – zapytał z wahaniem nie zrywając ze
mną kontaktu wzrokowego.
- Jesteś niemożliwy! –
westchnęłam poprawiając torbę. Widząc jego zdziwione spojrzenie postanowiłam
kontynuować. – Najpierw strzelasz piorunami na prawo i lewo jakbyś chciał kogoś
zabić przy okazji ściskając mnie mocno za łokieć a na koniec zapraszasz mnie na
kawę? – podniosłam jedną brew. – Co najdziwniejsze, zapraszasz mnie na kawę z
powodu iż Ci jest mnie szkoda?
- Przeprosiłem Cię… -
mruknął cicho spuszczając głowę do dołu. Zauważyłam jak jego klatka piersiowa
ostrożnie i powoli podnosi się i opada. – Po prostu… Zgódź się. – zalecił
wracając wzrokiem na moją twarz. Przez jakiś czas milczałam udając że się
zastanawiam. Andy cierpliwie czekał wywiercając mi w źrenicach góry. Nie
wiedziałam co mu odpowiedzieć, nie wiedziałam czy chcę iść z nim, czy do domu.
Nadal byłam oszołomiona tym co miało miejsce jeszcze niecałe cztery minuty
temu.
- Masz problem, bo ja
nie lubię kawy. – odezwałam się niepewnie patrząc mu prosto w oczy. Kiedy tylko
na jego twarzy dostrzegłam delikatny uśmiech, moje usta zrobiły to samo. Nie miałam
na to wpływu, chociaż byłam pewna tego iż mój uśmiech był daleki od jego.
- Herbata? Za rogiem
jest dobra kawiarnia. – mruknął zachęcająco nie przestając się uśmiechać. Całe
napięcie jakie w sobie trzymał chwilę temu uleciało w zapomnienie. Jednak moje
ciało nadal się trzęsło. Może nie było to zbyt widoczne, i może tak bardzo się
nie bałam, ale było tak. Czułam się tak, jakbym nie miała kości w nogach.
Andy przysunął się na
mój lewy bok i dotykając delikatnie moich łopatek na dotyk których aż drgnęłam
ruszył w stronę wcześniej wspomnianego miejsca. Moja reakcja na jego dotyk z
pewnością nie uleciała jego uwadze, przez całą drogę uśmiechał się jak głupi do
sera czasem na mnie zerkając. Kiedy dotarliśmy do kawiarni, jak na gentelmana
przystało, Andy przepuścił mnie w drzwiach i za mną podążył w głąb lokalu.
Usiadłam przy jednym z wielu stolików po środku sali napotykając zdziwiony
wyraz twarzy chłopaka.
- Myślałem że
wybierzesz miejsce przy ścianie, w rogu bądź pod oknem – mruknął siadając
naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się lekko zdając sobie sprawę iż po raz kolejny
go zadziwiam.
- To że siadam w
odludnym miejscu w szkole, to nie znaczy że poza nią też w takie miejsca muszę
siadać. – Odpowiedziałam chłopakowi przy okazji rozglądając się za jakąś kelnerką.
Po chwili jedna z wypatrzonych podeszła do nas wręczając nam karty.
- Jakieś ciastko? –
Zapytał po raz kolejny wbijając we mnie swoje spojrzenie. Pokręciłam głową
nawet nie zaglądając do spisu. Wiedziałam czego chcę, a jeżeli chce bym mu
wybaczyła i zapomniała o jego wcześniejszym zachowaniu, musi się poświęcić.
Cały czas na mnie patrzył w oczekiwaniu na to co chce, zignorowałam go
cierpliwie czekając na kelnerkę która chwilę później podeszła do naszego
stolika.
- Co podać? – zapytała
sięgając po notatnik i długopis który w ułamku sekundy przystawiła do papieru. Zilustrowała
wzrokiem pierw Andiego posyłając w jego stronę zalotny uśmiech na co miałam
ochotę dać jej w twarz. Następnie spojrzała na mnie, jednak spojrzenie jakim
mnie obdarowała było wścibskie i chamskie. Gdyby mogło zabijać, za pewne już
bym była martwa.
- Gorącą czekoladę
poproszę. – zabrałam głos, na co dziewczyna posłała mi sztuczny uśmiech nadal
zabijając mnie spojrzeniem, zanotowała moje zamówienie i skierowała wzrok na
Andiego który niewzruszony cały czas mi się przyglądał. Opierał się łokciami na
stole trzymając dłonie splecione ze sobą na wysokości ust. Spojrzałam na niego
wymownie, na co on jakby wypadł dopiero z transu spojrzał nieobecnym wzrokiem
na chwilę na kelnerkę która jak wcześniej znów zniewalająco się do niego
uśmiechała. Jakby chciała czegoś od niego.
- To samo. – odezwał
się po chwili szorstkim głosem, przez co na mojej skórze pojawiły się z
pewnością bardzo widoczna gęsia skórka. Jego mięśnie które wyraziście można
było dostrzec przez cienki materiał nieco prześwitującego, szarego topu nakrytego
czarną bluzą niebezpiecznie się napięły co oznaczało tylko jedno – zdenerwował
się. Zmarszczyłam czoło główkując nad prawdopodobnym powodem jego złości jednak
nic nie przychodziło mi do głowy. Bałam się, bałam się że znów może coś zrobić,
i w tym momencie nie miałam na myśli siebie. Odwrócił głowę w stronę nachalnej
kelnerki która zapisywała jego zamówienie przy okazji na niego zerkając.
Napięcie które zaczęło wzrastać sprawiało iż jeszcze bardziej się bałam.
Odruchowo złapałam się za nieco sine miejsce, kiedy poczułam lekki ból
przegryzłam wargę chcąc ukryć fakt iż z pewnością mam ślad. Spojrzałam na mój
łokieć – rzeczywiście był siny, miał odcisk grubej ręki Andiego. Spojrzałam na
jego twarz która nadal była zwrócona w stronę kelnerki.
- Możesz się tak nie
gapić? – warknął posyłając jej jeden ze swoich najzimniejszych spojrzeń, jego
nagły wybuch sprawił iż dziewczyna podskoczyła na dźwięk jego głosu.
- P-przepraszam,
p-proszę pana. – jąkała się kiwając głową którą chwilę później spuściła i
odeszła do baru. Gdy już jej nie było, Brown ponownie w skupieniu na mnie
spojrzał. Obserwowałam jak jego napięte ciało powoli się rozluźnia.
- Mógłbyś być trochę
bardziej milszy – odezwałam się po chwili z nutka irytacji w głosie. Denerwował
mnie, cały czas mnie denerwował w ten swój irytujący sposób. Nic sobie nie
robiąc, dalej wywiercał mi dziury w źrenicach przez co było mi jeszcze bardziej
gorąco. A może jego oczy mają coś wspólnego nie tylko z czekoladą, ale i z
lawą?
- Serio, Gaby? –
zapytał z nutką irytacji. – Patrzyłaś na nią jakbyś miała zamiar jej dać w ryj
– dopowiedział podnosząc brew do góry. Spojrzałam na niego osłupiała
zastanawiając się co mogę dobrego mu powiedzieć.
- Masz w kieszeni
jeszcze jakieś wyimaginowane teorie? – zapytałam splatając ręce i układając je
na stole. Chłopak na chwilę spojrzał na moje ręce, w stronę miejsca gdzie
wcześniej mnie ściskał a po chwili wrócił oczami na moją twarz. Jednak tym
razem, jego oczy nie wyrażały tego co widziałam w nich jeszcze przed momentem.
Nie było w nich irytacji i wścibstwa. Jego oczy wydawały się takie… Smutne?
- Naprawdę nie chciałem
Cię skrzywdzić, Gaby… - Jego zachrypnięty głos diametralnie zmienił barwę, na
co na chwilę cała zesztywniałam. Uwolnił jedną ze swoich dłoni i niepewnie
zbliżył ją do mojej ręki przy zgięciu. Przejechał opuszkami palców po sinym
miejscu na chwilę spoczywając swoim wzrokiem na tym miejscu by po chwili znów
patrzeć mi w oczy. Miał poczucie winy widoczne w oczach, nie tylko to, również
smutek i żal do siebie.
- W porządku, Andy. –
Posłałam mu ciepły uśmiech chcąc nieco uspokoić jego sumienie. Jego wzrok nadal
spoczywał na mojej twarzy, drgnęłam kiedy poczułam jak zaczyna muskać opuszkami
palców sine miejsce. Zabrałam ręce a następnie oparłam się plecami o krzesło.
- Przepraszam – wymruczał
cofając rękę. Wywróciłam oczami przypominając sobie o tym jak bardzo irytujący
był.
- Mówisz to już chyba
dwudziesty raz, a ja nie zamierzam za każdym razem mówić że jest w porządku,
wybaczam. – Odparłam krzyżując ręce na piersiach. Chwilę później przy naszym
stoliku pojawiła się ta sama kelnerka co nas obsługiwała, z naszymi
zamówieniami na tacce. Podstawiła nam na prawidłowe miejsca czekolady i
uśmiechnęła się do nas, jednak nadal czułam tą dziwną wrogość ale również i
strach spowodowany nagłym wybuchem Andiego w jej kierunku. Odsunęła się nieco
od naszego stolika uprzednio życząc nam smacznego a następnie odeszła.
Napawając się zapachem utopiłam łyżeczkę w białej pianie. Pochyliłam się nad
pucharem a następnie upiłam namiastkę piany Wywołując tym samym śmiech u
Andiego. Wyprostowała się a następnie spojrzała na niego pytająco.
- Masz tu piankę –
zaśmiał się przybliżając dłoń do mojej twarzy. Sunął palcem po kąciku ust
zabierając powód jego nagłego śmiechu. Czy można się czuć jeszcze dziwniej?
Chyba jednak nie.
- Dzięki za troskę o
mój wygląd. – mruknęłam kręcąc srebrną łyżeczkę w pucharze. Cały czas czułam
jak skupia się na mojej twarzy, co nie ukrywam bardzo, ale to bardzo mnie
irytowało. – Skorzystasz z pokusy czekolady, czy będziesz się tak gapił jakbym
Ci słodką bułkę obiecała? – Najwyraźniej moja uwaga odwróciła jego uwagę od
tego zajęcia. Zgodnie z tym co powiedziałam, zaczął smakować swojej porcji
czekolady.
Kiedy już nasze puchary
zostały doszczętnie wyczyszczone Andy, mimo moich sprzeciwów i zapewnień iż
sama za siebie zapłacę… Poszedł do lady zapłacić za nasze czekolady a ja
natomiast założyłam na ramię torbę i ruszyłam w stronę wyjścia. Miałam nadzieję
iż mnie nie dogoni i będę mogła w spokoju dojść SAMA do domu… Czy ja naprawdę
tak myślałam?
- Czekaj, odprowadzę
Cię. – zaproponował doganiając mnie przy skrzyżowaniu. Teatralnie wywróciłam
oczami czego szybko pożałowałam, bowiem zostałam obdarzona ZNÓW oziębłym i
ostrzegawczym spojrzeniem Andiego. – Nie wywracaj na mnie oczami. – jego głos
był jeszcze bardziej poważny i zimny.
- Bo co? – zapytałam
zatrzymując się gwałtownie. Odwróciłam twarz w stronę bruneta który również na
mnie spojrzał. Jego ciało znowu się napinało. – Znowu zostawisz ślad na mojej
ręce? A może dla odmiany dostanę w twarz? – zapytałam coraz bardziej
rozzłoszczona.
- Nie wiesz do czego
jestem zdolny – syknął chwytając mnie za ramię i pociągnął mnie do przodu.
- Puszczaj mnie! –
warknęłam próbując się wyrwać. – Nie będzie mi rozkazywać jakiś rozpuszczony
szczeniak który myśli że może wszystko. – Potok słów który wyłaniał się z moich
ust sprawiał iż uścisk na moim ramieniu znacznie się zwiększył.
- Zamknij się! –
Krzyknął zatrzymując się i gwałtownie szarpiąc odwróciwszy się w moją stronę.
Wystraszył mnie, znowu mnie wystraszył. Spojrzał na mnie, a w jego oczach było
widać tylko czerń, przerażającą, śmiercionośną czerń. Jego ciałem przemawiał
gniew, potężny gniew który sprawił iż mój strach był o wiele, wiele większy. W
moich żyłach czułam napływającą adrenalinę a gdzieś w umyśle słyszałam jedynie
„Uciekaj!”. To nie były żarty a to przerażało mnie jeszcze bardziej. Ściskając
mocno moje ramię, czułam jak swoimi palcami dotyka moich kości, kiedy tylko
poczułam przenikliwy ból w tym samym miejscu, łzy momentalnie napłynęły mi do
powiek. Nadal trzymał mnie, patrząc mi w oczy tym swoim ciemnym, wytrąconym z
równowagi, zimnym i groźnym spojrzeniem. Przeklnęłam się gdy poczułam na
policzkach rozgrzaną, mokrą ciecz tworzącą ścieżkę do mojej szczęki. Na widok
moich łez, które swoją drogą zaczęły bez zastanowienia spływać po moich
policzkach jego oczy momentalnie rozświetliły się, jego ciało stopniowo się
rozluźniało a rękę którą trzymał na moim bolącym ramieniu zabrał w ułamku
sekundy.
- Gaby ja… - urwał na
początku widząc mój wzrok pełen bólu i żalu. Nie miałam ochoty słuchać jego
przeprosin i kolejnego zaproszenia Bóg wie gdzie. Chciałam znaleźć się od niego
jak najdalej. Odsunęłam się od niego na kilka kroków i szybkim ruchem ręki
otarłam mokre policzki. Kiedy tylko zobaczyłam jak ponownie unosi tą samą rękę
którą trzymał mnie chwilę wcześniej i wykonał jeden krok w moją stronę, moje
ciało ponownie się cofnęło. Byłam przerażona. Prócz umysłu, również serce
zaczęło podpowiadać mi „Uciekaj!”. Bałam się to zrobić, bałam się że mi nie
pozwoli i znowu straci kontrolę. Niepewnym krokiem ominęłam go będąc nadal w
obawie przed jego sprzeciwem. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Kiedy tylko
ominęłam go stojącego na środku chodnika, przyśpieszyłam tempo myśleć tylko o
wejściu do domu i nie wychodzeniu z niego przez najbliższe kilka dni albo może nawet tygodni…
chce więcej erotycznych scen ! :D xd
OdpowiedzUsuńCześć! Jestem nową czytelniczką i już zakochałam się w tym blogu. Cudowny styl pisania oraz bohaterowie. Scena erotyczna również aww ;D Tak mi się podobało że poleciłam to u siebie
OdpowiedzUsuńhttp://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com
Moje opowiadanie jest o nadnaturalnych istotach, ale również jest wiele wątków miłosnych, erotycznych oraz głebokich i filozoficznych, zapraszam
http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com