C
|
zy
jak będziemy udawać że nas nie ma to tak naprawdę będzie? Pozostawione puste
miejsce, które w zasadzie zawsze jest zajęte? Czy możemy sobie wyobrazić puste
miejsce na którym w rzeczywistości ktoś siedzi? W zasadzie tak. Możemy udawać
że tej osoby praktycznie nie ma wokół. Zniknęła
jak bańka mydlana unosząca się w powietrzu.
Przez całe trzydzieści
pięć minut udawałam jakbym nie widziała nawet na oczy mężczyzny siedzącego
kilka ławek przede mną w sąsiednim rzędzie. A on? Uporczywie próbował zwrócić
na siebie uwagę. No… Może nie uporczywie, samo słowo porównuje do jego ciągłego
wpatrywania się w tył klasy. Spoglądając na duży, okrągły zegar wiszący nad
tablicą obserwowałam z wielkim zainteresowaniem poruszające się wskazówki
zegara. Czekałam. Czekałam na ten cholerny dzwonek jednocześnie obmyślając
strategię wydostania się z pomiędzy tych czterech ścian niezauważona.
Nabrałam gwałtownie
powietrza gdy tylko usłyszałam dźwięk na którego tak długo cierpliwie czekałam.
Jak zawsze, poczekałam aż każdy opuści salę a kiedy już będę tylko ja i
nauczyciel zbiorę książki i jak najszybciej opuszczę budynek szkoły. Podniosłam
głowę do góry, chcąc zobaczyć jak uczniowie powoli opuszczają pomieszczenie
lekcyjne, jednak jedyne co napotkałam to ponowne spojrzenie nieznajomego który
przez chwilę stał i najwyraźniej na mnie czekał. Zrezygnował gdy ani drgnęłam.
Powoli podniosłam się i sięgając po torbę chwyciłam za książki które za chwilę
schowałam do środka beżowej torby. Niepewnym, aczkolwiek szybkim krokiem
ruszyłam w stronę wyjścia omijając nauczyciela posyłającego w moją stronę ciepły
uśmiech. Zignorowałam go, tak jak wszystko inne. Jedyne o czym myślałam w tej
chwili to jak najszybsze wydostanie się skąd. Kierując się w stronę schodów do
szatni, zderzyłam się z jednym z chłopaków wchodzących na górę. Cała trójka
spojrzała na mnie wściekle, ale po chwili twarz tego na którego wpadłam
diametralnie się rozjaśniła ukazując subtelny uśmiech.
- Chłopcy, czy to nie
jest przypadkiem ta dziewczyna o której mówił Andy? – zapytał zerkając
przelotnie na towarzyszy którzy w ułamku sekundy zmienili swoje napięte postawy
na bardziej rozluźnione. Przegryzłam wargę nie chcąc mu dogryźć w jakikolwiek
sposób.
- Wystarczy przeprosić.
– westchnęłam przenosząc ciężar ciała z lewej na prawą nogę. Zdziwienie na ich
twarzach – bezcenne.
- Za co? Że na mnie
wpadłaś? – brunet z którym się zderzyłam uśmiechnął się chamsko. Przewróciłam
oczami cierpliwie czekając aż przepuści mnie bym w spokoju mogła opuścić mury
tej przeklętej szkoły. – Nie wiem co on w Tobie widzi – zakpił przyglądając mi
się od stóp do głów.
- Może to na co ty nie patrzysz? – zapytałam
znudzonym tonem podnosząc brew do góry. Jego kumple tłumili chichot jaki
wywołałam.
- Stary, zagięła Cię – blondyn
z tyłu poklepał bruneta w ramię. Na co
ten zmroził go wzrokiem.
- Jeszcze coś? Śpieszę
się… - westchnęłam posyłając im znaczący uśmiech. Zauważyłam jak dwójka z nich
przesuwa się na boki udostępniając mi przejście. Wyminęłam ich pośpiesznie, nie zwracając
uwagi już na jakieś ich wołanie w moją stronę. Poszłam przed siebie, tak szybko
jakby to zależało od mojego życia. Chwyciłam za rzeczy jakie kilka godzin
wcześniej zawiesiłam na jednym z wieszaków a następnie schowałam je do torby.
Kiedy tylko znalazłam
się na zewnątrz, odetchnęłam z ulgą czując jak do moich nozdrzy dociera zapach
skoszonej trawy. Kiedy tylko w niewielkiej odległości zobaczyłam znów tego
chłopaka, zmarszczyłam czoło zastanawiając się nad moim opuszczeniem klasy.
Jak? Przecież, byłam taka ostrożna… Zauważając jak powoli do mnie podchodzi,
odpychając się uprzednio od samochodu o który wcześniej się opierał z
założonymi rękami na torsie. Stanęłam na środku chodnika niezdolna do tego by
się ruszyć, ominąć go i jak najszybciej znaleźć się w domu. Jego obecność,
jeszcze bardziej wzrok skierowany tylko i wyłącznie na moją osobę bardzo mnie
krępowały.
- Witaj ponownie,
koleżanko – przywitał się uśmiechając szeroko gdy stanął naprzeciw mnie.
Spojrzałam mu w oczy, dostrzegając zupełnie inny zapach niż jeszcze chwilę temu
gdy on stał tam, a ja tu. Skrzywiłam się lekko kiedy zdałam sobie sprawę z tego
iż po raz drugi tego dnia zaczynam topić się w jego oczach niczym w morzu
gorącej czekolady.
- Mówiłam już… -
zaczęłam mówić ale przerwał mi głośnym westchnięciem. Zbliżył się jeszcze
bliżej przez co moje nozdrza z pewnością zostały uszkodzone pod wpływem tego cudownego
zapachu perfum.
- A ja mówiłem że robię
to z własnej woli. – wyprzedził mnie podnosząc brwi do góry. Sięgałam mu
zaledwie do ramion, dzięki czemu mógł na mnie patrzeć z góry, całkowicie
zadowolony. – Dlaczego uważasz że jest inaczej?
- Może dlatego że nikt
mądry do mnie nie podchodzi? – zapytałam wywracając oczami. Zauważyłam jak
chłopak momentalnie napręża swoje mięśnie.
- Oh. – kiwnął głową w
geście zrozumienia. – Wiesz, to świetny początek znajomości. – sunął kciukiem i
palcem wskazującym u prawej dłoni po brodzie. – Najpierw… Jak to było?
„Powierzchowny dupek” – zaznaczył cudzysłów w powietrzu – Później wmawianie mi
czegoś co wcale nie miało miejsca, a na koniec… Twoje stwierdzenie że jestem
głupi. – przekręcił głowę w prawą stronę nadal patrząc mi prosto w oczy. Mało
skupiałam się na jego słowach, jego twarz całkowicie odwracała od tego uwagę. A
jego oczy to już całkowicie.
- To ty zabrałeś mi
książkę? – zapytałam z wyrzutem w głosie. Gdy tylko powróciłam myślami do dnia
kiedy podszedł do mnie chłopak z fajką w ręku moja złość odczuwalna w tamtej
chwili znów wrzała w moich żyłach.
- Nie zabrałem Ci jej.
– pokręcił głową chcąc wzmocnić swoje słowa. – Leżała przez jakiś czas na
miejscu gdzie wcześniej siedziałaś, a kiedy chciałem Cię dogonić i ją zwrócić
nie wiedziałem w którą stronę pójść. Nie było Cię już. – odparł chowając ręce w
kieszeniach spodni. Gdy rozluźnił mięśnie posłał mi delikatny uśmiech.
- Cokolwiek – mruknęłam
pod nosem wymijając chłopaka. Mimo iż nadal zastanawiałam się nad tym czy
dobrze robię, nie zaprzestałam ruszeniu w kierunku domu.
- Więc… - dogonił mnie.
Ponownie wywróciłam oczami będąc stuprocentowo pewna iż już się od niego nie
uwolnię. – Skoro już wyjaśniliśmy sobie niejasności…
- Słuchaj – syknęłam
zatrzymując się gwałtownie a następnie odwróciłam się w stronę irytującego mnie
chłopaka. – Nie mam ochoty na nowe znajomości, zwłaszcza z takim jak ty, więc
bądź tak uprzejmy i spierdalaj – ostatnie słowo wypowiedzieliśmy wspólnie na co
jeszcze szerzej otworzyłam oczy.
-Mówisz to już drugi
raz, a żeby było jeszcze zabawniej to było trzeci raz, z tym że w szkole
mówiłaś mi to nieco łagodniej – zaśmiał się. – Daj spokój. Jestem pewien iż z
pewnością szukasz kogoś komu byś mogła się wyżalić. – mruknął uśmiechając się
do mnie.
- Nie szukam znajomych
na siłę, więc…
- Ale ty jesteś uparta!
– westchnął wywracając oczami. Myślałam że mu przywalę... Mimo iż jest
cholernie przystojny.
- A ty dociekliwy. –
stwierdziłam przegryzając wargę. Uśmiechnął się, znowu…
- Widzisz, uzupełniamy
się – mrugnął okiem, na co ja wywróciłam teatralnie oczami.
- Nie dasz mi spokoju,
prawda? – zapytałam z nadzieją która zniknęła gdy tylko zobaczyłam jak kręci
głową.
- Jakby nie patrzeć, ja
też jestem uparty. I nie odpuszczę dopóki Cię nie rozgryzę – wyznał patrząc mi
prosto w oczy. Nie wiem dlaczego ale uwierzyłam mu, w pełni mu uwierzyłam
pomimo faktu iż znamy się dobrą godzinę. – Więc tak na dobry początek, Jestem
Andy Brown – dopowiedział wyciągając rękę w moją stronę. Zrobiłam to samo co w
szkole, spojrzałam najpierw na nią a później ponownie wróciłam wzrokiem do nieznajomego. W zasadzie to już nie nieznajomego… Z tą różnicą iż w tej chwili odważyłam
się uścisnąć ją również podając swoje imię jednocześnie nie tracąc kontaktu
wzrokowego z chłopakiem.
- Gaby Evans – ścisnął
moją dłoń w geście poznawczym, nadal patrząc mi głęboko w oczy. Miałam wrażenie
że nie tylko ja tonę w jego oczach, on w moich chyba też.
- Miło mi Cię poznać,
Gaby – powiedział tym swoim zachrypniętym głosem nie zamierzając przestać na
mnie patrzeć. Speszona cofnęłam rękę.
- Bez wzajemności –
mruknęłam chcąc wyminąć chłopaka. Chciałam po raz kolejny spróbować zniknąć
sprzed oczu Andiemu.
- Oj no daj spokój.
Jestem pewien że w głębi serca również się cieszysz. – odparł jakby nigdy nic
dotrzymując mi kroku. Nie odpowiedziałam
mu, wiedziałam że to nie ma najmniejszego sensu. Cokolwiek mu powiem, on zawsze
musi dzielić się swoimi odczuciami i nachalnością.
- Gdzie idziesz po
gimnazjum? Zostajesz tu, czy… - zapytał gesty kując rękoma. Spojrzałam na niego
przez chwilę analizując jego słowa które wypowiedział. Nie będę ukrywała iż
przez chwilę go nie słuchałam.
- Zostaję tu. –
odparłam obojętnie wzruszając ramionami.
- To chyba będziemy
częściej się spotykać – mogłabym przysiąc iż w jego oczach pojawiły się
iskierki.
- Co? – zapytałam nie
wiedząc o co mu chodzi. Czekając na jego odpowiedź, poprawiłam torbę na
ramieniu.
- No wiesz… W liceum –
wyjaśnił uśmiechając się lekko do mnie. Kiwnęłam głową oznajmiając mu tym samym
że zrozumiałam. Tak szczerze? W ogóle się z tego nie cieszyłam. To oznaczało
więcej spotkać w przyszłym roku z chłopakiem który strasznie mnie irytuje, mimo
iż poznałam go oficjalnie dopiero kilka minut temu.
- Co robią twoi
rodzice? – zapytał po chwili ciszy. Zatrzymując się wzrokiem na mojej twarzy.
Znów to robił, znów sprawiał iż czułam się niekomfortowo.
- Tata pracuje w kancelarii
adwokackiej a mama… - zacięłam się ściskając bardziej uchwyt torby. Przegryzłam
wewnętrzną stronę policzka usilnie zastanawiając się co mogę mu sensownego
odpowiedzieć.
- Przepraszam… -
usłyszałam jego zmieszany ton, uśmiechnęłam się do niego blado.
- Nie szkodzi, po
prostu… Nie widziałam jej przez kilka lat, aż do zeszłej soboty… - odparłam
zerkając na Andiego który w tajemniczy sposób również się uśmiechnął.
- Co? – zapytałam
widząc jego natarczywy wzrok.
- Nic, tylko… Cały czas
mnie zaskakujesz – odparł wzruszając ramionami nadal na mnie patrząc.
Spojrzałam na niego nie wiedząc o co mi chodzi. – Jeszcze tak dziesięć minut
temu uważałaś mnie za powierzchownego, głupiego dupka a teraz? Opowiadasz mi o
rzeczach o których powinny wiedzieć osoby którym ufasz.
- Nie opowiadam, po prostu powiedziałam czym się
zajmuje mój tata. – Odparłam odwracając twarz w przeciwnym kierunku. – Nie
martw się, nie zmieniłam zdania o tobie. – dopowiedziałam posyłając mu jeden z
moich sztucznych uśmiechów. Wstrzymałam
oddech a moje serce przyśpieszyło niezmiernie szybko na gest wykonany przez
Browna...
nie mam słów. jest po prostu genialnie. ;)
OdpowiedzUsuńZaczyna mi się podobać :P
OdpowiedzUsuńjak zawsze pięknie i zachęcająco ! :3
OdpowiedzUsuń