piątek, 28 czerwca 2013

4. I will be your shadow.


C
zy jak będziemy udawać że nas nie ma to tak naprawdę będzie? Pozostawione puste miejsce, które w zasadzie zawsze jest zajęte? Czy możemy sobie wyobrazić puste miejsce na którym w rzeczywistości ktoś siedzi? W zasadzie tak. Możemy udawać że tej osoby praktycznie nie ma wokół. Zniknęła jak bańka mydlana unosząca się w powietrzu.

Przez całe trzydzieści pięć minut udawałam jakbym nie widziała nawet na oczy mężczyzny siedzącego kilka ławek przede mną w sąsiednim rzędzie. A on? Uporczywie próbował zwrócić na siebie uwagę. No… Może nie uporczywie, samo słowo porównuje do jego ciągłego wpatrywania się w tył klasy. Spoglądając na duży, okrągły zegar wiszący nad tablicą obserwowałam z wielkim zainteresowaniem poruszające się wskazówki zegara. Czekałam. Czekałam na ten cholerny dzwonek jednocześnie obmyślając strategię wydostania się z pomiędzy tych czterech ścian niezauważona.

Nabrałam gwałtownie powietrza gdy tylko usłyszałam dźwięk na którego tak długo cierpliwie czekałam. Jak zawsze, poczekałam aż każdy opuści salę a kiedy już będę tylko ja i nauczyciel zbiorę książki i jak najszybciej opuszczę budynek szkoły. Podniosłam głowę do góry, chcąc zobaczyć jak uczniowie powoli opuszczają pomieszczenie lekcyjne, jednak jedyne co napotkałam to ponowne spojrzenie nieznajomego który przez chwilę stał i najwyraźniej na mnie czekał. Zrezygnował gdy ani drgnęłam. Powoli podniosłam się i sięgając po torbę chwyciłam za książki które za chwilę schowałam do środka beżowej torby. Niepewnym, aczkolwiek szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia omijając nauczyciela posyłającego w moją stronę ciepły uśmiech. Zignorowałam go, tak jak wszystko inne. Jedyne o czym myślałam w tej chwili to jak najszybsze wydostanie się skąd. Kierując się w stronę schodów do szatni, zderzyłam się z jednym z chłopaków wchodzących na górę. Cała trójka spojrzała na mnie wściekle, ale po chwili twarz tego na którego wpadłam diametralnie się rozjaśniła ukazując subtelny uśmiech.

- Chłopcy, czy to nie jest przypadkiem ta dziewczyna o której mówił Andy? – zapytał zerkając przelotnie na towarzyszy którzy w ułamku sekundy zmienili swoje napięte postawy na bardziej rozluźnione. Przegryzłam wargę nie chcąc mu dogryźć w jakikolwiek sposób.

- Wystarczy przeprosić. – westchnęłam przenosząc ciężar ciała z lewej na prawą nogę. Zdziwienie na ich twarzach – bezcenne.

- Za co? Że na mnie wpadłaś? – brunet z którym się zderzyłam uśmiechnął się chamsko. Przewróciłam oczami cierpliwie czekając aż przepuści mnie bym w spokoju mogła opuścić mury tej przeklętej szkoły. – Nie wiem co on w Tobie widzi – zakpił przyglądając mi się od stóp do głów.

-  Może to na co ty nie patrzysz? – zapytałam znudzonym tonem podnosząc brew do góry. Jego kumple tłumili chichot jaki wywołałam.

- Stary, zagięła Cię – blondyn z tyłu poklepał bruneta w ramię.  Na co ten zmroził go wzrokiem.

- Jeszcze coś? Śpieszę się… - westchnęłam posyłając im znaczący uśmiech. Zauważyłam jak dwójka z nich przesuwa się na boki udostępniając mi przejście.  Wyminęłam ich pośpiesznie, nie zwracając uwagi już na jakieś ich wołanie w moją stronę. Poszłam przed siebie, tak szybko jakby to zależało od mojego życia. Chwyciłam za rzeczy jakie kilka godzin wcześniej zawiesiłam na jednym z wieszaków a następnie schowałam je do torby.

Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, odetchnęłam z ulgą czując jak do moich nozdrzy dociera zapach skoszonej trawy. Kiedy tylko w niewielkiej odległości zobaczyłam znów tego chłopaka, zmarszczyłam czoło zastanawiając się nad moim opuszczeniem klasy. Jak? Przecież, byłam taka ostrożna… Zauważając jak powoli do mnie podchodzi, odpychając się uprzednio od samochodu o który wcześniej się opierał z założonymi rękami na torsie. Stanęłam na środku chodnika niezdolna do tego by się ruszyć, ominąć go i jak najszybciej znaleźć się w domu. Jego obecność, jeszcze bardziej wzrok skierowany tylko i wyłącznie na moją osobę bardzo mnie krępowały.

- Witaj ponownie, koleżanko – przywitał się uśmiechając szeroko gdy stanął naprzeciw mnie. Spojrzałam mu w oczy, dostrzegając zupełnie inny zapach niż jeszcze chwilę temu gdy on stał tam, a ja tu. Skrzywiłam się lekko kiedy zdałam sobie sprawę z tego iż po raz drugi tego dnia zaczynam topić się w jego oczach niczym w morzu gorącej czekolady.

- Mówiłam już… - zaczęłam mówić ale przerwał mi głośnym westchnięciem. Zbliżył się jeszcze bliżej przez co moje nozdrza z pewnością zostały uszkodzone pod wpływem tego cudownego zapachu perfum.

- A ja mówiłem że robię to z własnej woli. – wyprzedził mnie podnosząc brwi do góry. Sięgałam mu zaledwie do ramion, dzięki czemu mógł na mnie patrzeć z góry, całkowicie zadowolony. – Dlaczego uważasz że jest inaczej?

- Może dlatego że nikt mądry do mnie nie podchodzi? – zapytałam wywracając oczami. Zauważyłam jak chłopak momentalnie napręża swoje mięśnie.

- Oh. – kiwnął głową w geście zrozumienia. – Wiesz, to świetny początek znajomości. – sunął kciukiem i palcem wskazującym u prawej dłoni po brodzie. – Najpierw… Jak to było? „Powierzchowny dupek” – zaznaczył cudzysłów w powietrzu – Później wmawianie mi czegoś co wcale nie miało miejsca, a na koniec… Twoje stwierdzenie że jestem głupi. – przekręcił głowę w prawą stronę nadal patrząc mi prosto w oczy. Mało skupiałam się na jego słowach, jego twarz całkowicie odwracała od tego uwagę. A jego oczy to już całkowicie.

- To ty zabrałeś mi książkę? – zapytałam z wyrzutem w głosie. Gdy tylko powróciłam myślami do dnia kiedy podszedł do mnie chłopak z fajką w ręku moja złość odczuwalna w tamtej chwili znów wrzała w moich żyłach.

- Nie zabrałem Ci jej. – pokręcił głową chcąc wzmocnić swoje słowa. – Leżała przez jakiś czas na miejscu gdzie wcześniej siedziałaś, a kiedy chciałem Cię dogonić i ją zwrócić nie wiedziałem w którą stronę pójść. Nie było Cię już. – odparł chowając ręce w kieszeniach spodni. Gdy rozluźnił mięśnie posłał mi delikatny uśmiech.

- Cokolwiek – mruknęłam pod nosem wymijając chłopaka. Mimo iż nadal zastanawiałam się nad tym czy dobrze robię, nie zaprzestałam ruszeniu w kierunku domu.

- Więc… - dogonił mnie. Ponownie wywróciłam oczami będąc stuprocentowo pewna iż już się od niego nie uwolnię. – Skoro już wyjaśniliśmy sobie niejasności…

- Słuchaj – syknęłam zatrzymując się gwałtownie a następnie odwróciłam się w stronę irytującego mnie chłopaka. – Nie mam ochoty na nowe znajomości, zwłaszcza z takim jak ty, więc bądź tak uprzejmy i spierdalaj – ostatnie słowo wypowiedzieliśmy wspólnie na co jeszcze szerzej otworzyłam oczy.

-Mówisz to już drugi raz, a żeby było jeszcze zabawniej to było trzeci raz, z tym że w szkole mówiłaś mi to nieco łagodniej – zaśmiał się. – Daj spokój. Jestem pewien iż z pewnością szukasz kogoś komu byś mogła się wyżalić. – mruknął uśmiechając się do mnie.

- Nie szukam znajomych na siłę, więc…

- Ale ty jesteś uparta! – westchnął wywracając oczami. Myślałam że mu przywalę... Mimo iż jest cholernie przystojny.

- A ty dociekliwy. – stwierdziłam przegryzając wargę. Uśmiechnął się, znowu…

- Widzisz, uzupełniamy się – mrugnął okiem, na co ja wywróciłam teatralnie oczami.

- Nie dasz mi spokoju, prawda? – zapytałam z nadzieją która zniknęła gdy tylko zobaczyłam jak kręci głową.

- Jakby nie patrzeć, ja też jestem uparty. I nie odpuszczę dopóki Cię nie rozgryzę – wyznał patrząc mi prosto w oczy. Nie wiem dlaczego ale uwierzyłam mu, w pełni mu uwierzyłam pomimo faktu iż znamy się dobrą godzinę. – Więc tak na dobry początek, Jestem Andy Brown – dopowiedział wyciągając rękę w moją stronę. Zrobiłam to samo co w szkole, spojrzałam najpierw na nią a później ponownie wróciłam wzrokiem do nieznajomego. W zasadzie to już nie nieznajomego…  Z tą różnicą iż w tej chwili odważyłam się uścisnąć ją również podając swoje imię jednocześnie nie tracąc kontaktu wzrokowego z chłopakiem.

- Gaby Evans – ścisnął moją dłoń w geście poznawczym, nadal patrząc mi głęboko w oczy. Miałam wrażenie że nie tylko ja tonę w jego oczach, on w moich chyba też.

- Miło mi Cię poznać, Gaby – powiedział tym swoim zachrypniętym głosem nie zamierzając przestać na mnie patrzeć. Speszona cofnęłam rękę.

- Bez wzajemności – mruknęłam chcąc wyminąć chłopaka. Chciałam po raz kolejny spróbować zniknąć sprzed oczu Andiemu.

- Oj no daj spokój. Jestem pewien że w głębi serca również się cieszysz. – odparł jakby nigdy nic dotrzymując mi kroku.  Nie odpowiedziałam mu, wiedziałam że to nie ma najmniejszego sensu. Cokolwiek mu powiem, on zawsze musi dzielić się swoimi odczuciami i nachalnością.

- Gdzie idziesz po gimnazjum? Zostajesz tu, czy… - zapytał gesty kując rękoma. Spojrzałam na niego przez chwilę analizując jego słowa które wypowiedział. Nie będę ukrywała iż przez chwilę go nie słuchałam.

- Zostaję tu. – odparłam obojętnie wzruszając ramionami.

- To chyba będziemy częściej się spotykać – mogłabym przysiąc iż w jego oczach pojawiły się iskierki.

- Co? – zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi. Czekając na jego odpowiedź, poprawiłam torbę na ramieniu.

- No wiesz… W liceum – wyjaśnił uśmiechając się lekko do mnie. Kiwnęłam głową oznajmiając mu tym samym że zrozumiałam. Tak szczerze? W ogóle się z tego nie cieszyłam. To oznaczało więcej spotkać w przyszłym roku z chłopakiem który strasznie mnie irytuje, mimo iż poznałam go oficjalnie dopiero kilka minut temu.

- Co robią twoi rodzice? – zapytał po chwili ciszy. Zatrzymując się wzrokiem na mojej twarzy. Znów to robił, znów sprawiał iż czułam się niekomfortowo.

- Tata pracuje w kancelarii adwokackiej a mama… - zacięłam się ściskając bardziej uchwyt torby. Przegryzłam wewnętrzną stronę policzka usilnie zastanawiając się co mogę mu sensownego odpowiedzieć.

- Przepraszam… - usłyszałam jego zmieszany ton, uśmiechnęłam się do niego blado.

- Nie szkodzi, po prostu… Nie widziałam jej przez kilka lat, aż do zeszłej soboty… - odparłam zerkając na Andiego który w tajemniczy sposób również się uśmiechnął.
- Co? – zapytałam widząc jego natarczywy wzrok.

- Nic, tylko… Cały czas mnie zaskakujesz – odparł wzruszając ramionami nadal na mnie patrząc. Spojrzałam na niego nie wiedząc o co mi chodzi. – Jeszcze tak dziesięć minut temu uważałaś mnie za powierzchownego, głupiego dupka a teraz? Opowiadasz mi o rzeczach o których powinny wiedzieć osoby którym ufasz.

- Nie opowiadam, po prostu powiedziałam czym się zajmuje mój tata. – Odparłam odwracając twarz w przeciwnym kierunku. – Nie martw się, nie zmieniłam zdania o tobie. – dopowiedziałam posyłając mu jeden z moich sztucznych uśmiechów.  Wstrzymałam oddech a moje serce przyśpieszyło niezmiernie szybko na gest wykonany przez Browna...

3 komentarze: