O
|
bróciwszy się na lewą
stronę delikatnie uchyliłam powieki. Wpadające do źrenic jasne światło bijące z
okna sprawiało iż byłam zmuszona do ich ponownego przymknięcia. Kiedy
ponowiłam próbę, wszystkie kolory powróciły na swoje miejsca. Mogłam dostrzec o
wiele więcej rzeczy prócz słońca przedostającego się przez drzwi balkonowe
mojego pokoju. Pocierając zaspane oczy, wyciągnęłam się leniwie i powoli
podniosłam do pozycji siedzącej. Spojrzałam w prawą stronę, gdzie na stoliku
był postawiony starodawny zegar. Była dość wczesna godzina, co jeszcze bardziej
mnie zaskoczyło. Nigdy, ale to przenigdy nie zdarzyło mi się wstać dobrowolnie
o takiej godzinie. W zwyczaju zawsze o 7:30 przekręcałam się na drugi bok…
Podnosząc
się z łóżka skierowałam się w stronę szafy z której wyciągnęłam przygotowane na
dzisiaj rzeczy a następnie ruszyłam do łazienki. Ułożyłam na koszu rzeczy a
następnie odkręciłam kurek znajdujący się w kabinie prysznicowej. Zdjęłam
piżamę i powoli wkroczyłam do bram wody lejącej się z bocznej ściany która była
obłożona zielonymi kafelkami. Ocierając o swoje ciało nawilżoną i namydloną
gąbką po raz kolejny odpłynęłam do wspomnień. Już nawet nie wiedziałam który to
raz siebie łapałam na czymś takim, po odejściu mamy postanowiłam tego nie
robić, ruszyć dalej i nie odwracać się do tyłu. Za każdym razem kiedy robię
wbrew sobie, tłumaczenie „chwila słabości” po jakimś nastym razie przestało
mieć w sobie tą moc i pewność. Już sama we wszystko wątpię, nie wiem co jest
prawdą a co kłamstwem, co zrobić a czego nie. Jestem rozdarta, zawsze byłam.
Ale jestem silna, dam radę, poradzę sobie.
Zakręcając
kurek z ciepłą wodą, sięgnęłam po żółty ręcznik którym owinęłam się i wyszłam z
kabiny. Wzięłam do ręki drugi ręcznik którym wytarłam zaparowane, duże lustro.
Kiedy już to zrobiłam, spojrzałam w swoje odbicie i westchnęłam głośno.
Odkręciłam ciepłą wodę w kranie i otuliłam nią moja twarz. Wytarłam o ręcznik
twarz a następnie wyciągnęłam rękę w stronę kosza na którym spoczywała bielizna
i reszta odzieży. Założyłam na siebie śnieżno-biały stanik i tego samego koloru
majtki a następnie przesunęłam się bliżej lustra które sięgało kafli
podłogowych. Stojąc naprzeciw, patrzyłam na swoją twarz, szyję, ręce, nogi,
ciało… Wpatrywałam się we własne odbicie, odkrywając w sobie liczne wady. Nie
chodzi tu o wady wyglądu zewnętrznego, o nie… Chociaż i takie mogłam zauważyć.
W tym samym czasie fala wspomnień znów zalała moje kruche ciało. Wszystkie
słowa kierowane do mnie. Powracając do nich z napiętą piersią zadawałam sobie
istotne pytanie: dlaczego taka jestem?
Z każdą chwilą moje serce zapełniało coraz to więcej wyzwisk. Jesteś nic nie wartą dziewczyną, która tylko i wyłącznie bawi się lidzkimi
sercami. Dwulicowa kurwa… Mimo mijającego czasu, niektóre słowa nadal
pamiętam. Niektóre nawet brzmią głosem osoby która słowa te wypowiedziała,
nadal z tą samą premedytacją, wydaje mi się jakby to było dopiero wczoraj…
Patrząc
na moje zielone oczy widzę siebie opisaną dokładnie tak jak niektóre osoby mnie
widzą. Niektóre? Czasem… A raczej bardzo często w ostatnim czasie czuję że
każda osoba, która jest w moim otoczeniu tak myśli. Widząc ich sztucznie
uśmiechnięte twarze mam ochotę od nich uciec daleko. Tak daleko, jak to tylko
możliwe.
Pokręciłam
głową z dezaprobacją próbując oczyścić swój umysł ze zbędnych myśli. Powróciłam
do ubierania się. Założyłam ciemne rurki i siwy top z krzyżem po środku.
Sięgnąwszy po szczotkę zaczęłam rozczesywać włosy, kiedy już to zrobiłam,
splotłam je w dobieranego warkocza a grzywkę spięłam wsuwkami po boku.
Westchnęłam
głośniej słysząc pukanie do drzwi pokoju. Opuściłam łazienkę i usiadłam na
skraju łóżka. Kiedy tylko za drzwiami ukazała się twarz mojego ojca, jego twarz
najwyraźniej nie wyrażała żadnym emocji, Był wyraźnie czymś przygnębiony co
jeszcze bardziej mnie dziwiło. Jego zachowanie budziło we mnie lęk. Nie, nie
lęk typu „zaraz podejdzie i mi przywali.” On nie był taki, zawsze się o mnie
troszczył, i choć czasem, a nawet często mu nie wychodziło, lub mu nie
pozwalałam dojść do swojego serca, szanowałam go i kochałam. Był najważniejszy,
nadal jest. W tej chwili ani na sekundę nie przypominał tego mężczyzny z silnym temperamentem którym aż raził na
odległość dwustu kilometrów jak nie mniej… Nie pewnie podszedł do mnie cały
czas na mnie nie patrząc, usiadł obok i opierając łokcie o swoje kolana
zmierzwił swoje kasztanowe, krótko ścięte włosy. Cały czas uważnie mu się
przyglądałam zastanawiając się co jest powodem, lub kto tak nagłej zmiany w
jego samopoczuciu. Lekko rozchyliłam
usta chcąc coś powiedzieć jednak zrezygnowałam z tego gdy przyszło mi do głowy
iż może nie ma ochoty rozmawiać, więc… Skoro tak, to dlaczego tu przyszedł?
Był wyraźnie zaniepokojony, zdenerwowany i roztrzęsiony co sprawiało iż z
większą ciekawością miałam ochotę zadać nurtujące mnie pytanie.
-
Um… Tato? – odezwałam się niepewnie przesuwając się bliżej niego. – Stało się
coś? – zapytałam dalej niepewnie przegryzając wargę. Nie usłyszałam odpowiedzi,
jednak byłam pewna iż bije się z myślami co mi powiedzieć, musiał powiedzieć mi
prawdę, zawsze to robił. Nie ważne o co chodziło, czy o zawieszenie w szkole,
czy o coś mniej groźnego. Zawsze mówił prawdę, oboje byliśmy szczerzy
-
Mama… - przerwał na chwilę chcąc na mnie spojrzeć. Przez chwilę ze
zmarszczonymi brwiami wpatrywałam się w jego profil twarzy ale gdy tylko zdałam
sobie sprawę do czego zmiesza, mimowolnie wywróciłam oczami posyłając mu lekki
uśmiech.
-
Tato… Rozmawialiśmy już o tym – westchnęłam przysuwając się jeszcze bliżej. –
Nie ważne co się stało, nie ma to już znaczenia. Wszystko rozumiem… -
przytuliłam się do niego, a kiedy moje ucho dotarło do piersi mojego taty,
wyczułam jak jego serce bije jak szalone. Odsunęłam się gwałtownie i odwróciłam w stronę
szafki nocnej po której wzrokiem sunęłam w poszukiwaniu zegara. Było po ósmej.
Sunęłam wzrokiem w stronę taty, i dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę że
jest ubrany. Beżowa koszula, ostrożnie wyprasowana, idealnie współgrała z jego
ciałem, ciemne i eleganckie spodnie tak samo jak koszula, były starannie
wyprasowane. Był wyperfumowany i uczesany. Jego oczy przeszywały moją twarz a
ja miałam wrażenie jakby ranił ją tępym nożem… Trzymał mnie nadal, a ja
próbowałam zrozumieć to co miał na myśli. Na początku zaczęłam zastanawiać się
czemu o tak wczesnej porze jest tak elegancko ubrany. Dzisiejszego dnia miał
mieć wolne w pracy, więc jeszcze bardziej zastanawiałam się nad tym. Jedyne co
przyszło mi do głowy to fakt iż możemy spodziewać się gości, lub ich już mieć. Mama… W mojej głowie zaczęły się odbijać
wcześniej wypowiedziane słowa taty. Mama…
Nabrałam gwałtownie powietrza i zesztywniałam
całkowicie kiedy zdałam sobie sprawę z tego co próbował mi powiedzieć. Ale jak? Kiedy? Gdzie? Multum pytań
zalewały moją głowę. Kiedy tylko tata poczuł jak bardzo moje ciało jest
naprężone, od razu pochylił się i zamknął mnie w szczelnym uścisku. A ja?
Całkowicie pozbawiona jakichkolwiek uczuć, gestów, sparaliżowana wtapiałam się
w jego umięśnione ciało z jeszcze większą siłą. Nawet nie musiałam sobie
pomagać, wypuściłam długo wstrzymywane powietrze, zmuszając płuca do szybszej
pracy.
Miałam
straszny mętlik w głowie. W jednej chwili wszystko co tak dokładnie i równo
miałam ułożone, straciło swój grunt pod sobą i runęło tworząc chaos. Wielki
chaos, który prawdopodobnie będę budować poprzez następne kilka lat… Z
jednej strony byłam rozdarta, kompletnie nie wiedziałam jak się zachować. Z
drugiej jednak, byłam szczęśliwa że wróciła i znów będzie częścią mojego,
naszego życia. Oboje z tatą byli dla mnie idealnymi autorytetami, nie ważne że
odeszła. Zawsze odgrywała najistotniejszą rolę w moim życiu, i nadal tak jest.
-
Czeka na dole… - usłyszałam jego szept. Jego głos drżał, dając mi do
zrozumienia iż przeżywa to nie lepiej ode mnie mimo że nie za bardzo okazywałam
swój lęk i niepewność. Przełknęłam głośno ślinę odsuwając się od ojca. Wstałam
gwałtownie i wykonałam niepewny, pełen obaw krok w stronę drzwi. Po chwili
jednak odwróciłam się w stronę łóżka na którym siedział tata i wyczekująco
związałam ręce na piersi. Z zainteresowaniem i nadzieją w oczach by czas coraz
wolniej leciał obserwowałam jak ojciec wstaje i po chwili dotrzymuje mi kroku.
Nabrałam gwałtownie powietrza dotykając klamki drzwi a następnie pociągnęłam je
do siebie wypuszczając powietrze. Z każdym kolejnym krokiem w stronę schodów i
salonu moje nogi stawały się coraz bardziej miękkie, niczym jak z waty.
Myślałam że zaraz upadnę gdy tylko w progu zauważyłam szczupłą kobietę w wieku
mniej więcej taty siedzącą bokiem. Nie widziała mnie, po ruchach jakie
wykonywała rękoma, stwierdziłam iż dokładnie tak samo stresuje się jak ja czy
tata. Serce zaczęło walić jak szalone, a kiedy usłyszałam znaczące
odkrząknięcie taty a twarz kobiety skierowała się w moją naszą stronę
miałam wrażenie jakby serce zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. Mój oddech był
nierówny. Cholernie się bałam. Oczywiście, tęskniłam za nią. Nawet nie
przypuszczałam że aż tak bardzo, jednak bałam się czy po tylu latach, nadal
mnie kocha i czy spodobam jej się. Kiedy gwałtownie podniosła się ze skórzanej
sofy byłam pewna że zaraz serce mi pęknie ze szczęścia. Podchodząc coraz bliżej
mnie, biłam się z własnymi silniejszymi gestami jakimi były łzy, nie chciałam
pokazać jej, a tym bardziej tacie jak bardzo to przeżywam. Dalej byłam
sparaliżowana. Nie potrafiłam się zdobyć na jakiekolwiek okazanie szacunku czy
przyzwoitości. Poczułam ją. Poczułam jej delikatne dłonie które na początku z
wahaniem dotykają moich ramion a następnie zakleszczają mnie w niedźwiedzim
uścisku. Kiedy mnie przytuliła, wszystko we mnie pękło. Łzy spłynęły po
policzkach, pozostawiając po sobie „mleczną ścieżkę”. Nie ruszyłam się, stałam
całkowicie osłupiała, pozbawiona jakichkolwiek reakcji. Nie potrafiłam, nie
mogłam pozbyć się ogromnej guli która nawet nie wiem kiedy powstała w moim
gardle uniemożliwiając mi odezwanie się. Wszystko jednak zniknęło kiedy tylko
odsunęła się ode mnie. Całe szczęście, radość, nadzieja… Wszystko zniknęło.
Miałam wrażenie jakby znów znikała, zostawiała mnie samą z tatą… Była jednak
nadal obecna tutaj. Stała naprzeciwko mnie, i dokładnie mi się przyglądała.
Mojej twarzy, moim włosom… cały czas była uśmiechnięta a w jej oczach mogłam
dostrzec wyraźne łzy cisnące się na jej powieki. Przez chwilę patrzyłyśmy sobie
w oczy, jednak po chwili ja jako pierwsza spuściłam głowę nie będąc na tyle
odważna by patrzeć na nią dalej.
Dotknęła mnie, drugi raz mogłam poczuć jej dotyk na mojej twarzy. Uniosła moją
brodę do góry uśmiechając się przy tym jeszcze bardziej. Dopiero w tej chwili
odpowiedziałam sobie samej na moje pytanie które wiele razy sobie zadawałam: Po kim ja mam taki uśmiech? Po niej...
-
Ale ty wyrosłaś… - usłyszałam jej głos. Jej melodyjnie, perfekcyjny głos który
zapamiętałam z dzieciństwa. Miałam wrażenie jakby moje ciało zaczęło drętwieć w
każdym możliwym miejscu. Tylko mnie nie
odrzucaj… - Tak za Tobą tęskniłam… - To tylko cztery normalne słowa, a tak
bardzo zmieniają nasze podejścia i uczucia, mogą sprawić iż po ich usłyszeniu,
wszyscy miękniemy, chce nam się krzyczeć i płakać ze szczęścia wiedząc że ta
ukochana osoba tu jest i mówi to, do nas…
-
Ja też tęskniłam. – szepnęłam dyskretnie wycierając dłonią lewy policzek po
którym w tym momencie spływała słona łza. – Mamo – dopowiedziałam jeszcze
ciszej odważając się po raz kolejny by na nią spojrzeć. W jej oczach
dostrzegłam iskierki, jej błękitne oczy tak przeraźliwie błyszczały… Nie wahała
się przed kolejnym przytuleniem mnie. Tym razem jednak, odwzajemniłam uścisk.
Mimo iż na jej ramionach dzielnie spoczywała granatowa marynarka, udało mi się
ścisnąć ją tak, by później nie pozostawić na niej jakichkolwiek zmarszczeń. Tego
typu materiał bardzo łatwo było pognieść.
-
Co ty tu robisz tak właściwie? – zapytałam niepewnie gdy kobieta odsunęła się
ode mnie. Dostrzegłam jak tata gestem ręki prosi nas byśmy usiadły na sofie,
tak tez zrobiłyśmy. Usiadłam wygodnie trochę dalej od mamy.
-
Chciałam się z tobą i tatą zobaczyć – uśmiechnęła się do mnie zakładając nogę
na nogę. – Minęło dużo czasu, odkąd odeszłam… Gaby… - wyciągnęła w moją stronę
dłoń. Spojrzałam pierw jej w oczy, a następnie na jej dłoń. Z wahaniem usiadłam
bliżej i pozwoliłam jej złapać moją rękę.
-
Nie musisz, wszystko rozumiem. – posłałam jej lekki uśmiech. – Rozmawiałam o
tym wiele z tatą i…
-
I nie wracajmy już do tego. – Dosłownie w tej chwili zdałam sobie sprawę o
obecności ojca w salonie. Stał nadal w progu, opierając się o futrynę
przyglądał nam się z uwagą i zainteresowaniem.
I
się zaczęło. Byłam naprawdę szczęśliwa móc siedzieć obok mamy i rozmawiać z nią
na przeróżne tematy. Na początku było trochę sztywno, jednak po jakimś czasie
było coraz lepiej i lepiej. Wracaliśmy w trójkę do przeszłości, rodzice zaczęli
opowiadać mi jaką dziewczynką byłam mając te kilka lat. Przy okazji zauważyłam
jak tata z każdą kolejną chwilą staje się coraz bardziej wyluzowany i również
szczęśliwy jak ja, ale chyba nasze tęsknoty diametralnie się różnią od siebie...
Przyglądałam się im z zainteresowaniem i zastanawiałam się jednocześnie czy coś
jeszcze między nimi jest. Czułam że się nie mylę. Jednak były to ich sprawy, a
ja dopiero co odzyskałam mamę. Odzyskałam ją, i wiem że wróciła do mnie, do
mojego pustego serca na dłużej…
Bardzo ładne *_* trochę ta dziewczyna w tym opowiadaniu przypomina mi Ciebie ^_^
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, jestem ciekawa co dalej ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń